Autor Wiadomość
Arno
PostWysłany: Nie 22:52, 17 Sty 2010    Temat postu:

Maja, masz rację, Marcia Cross (Bree) miała tamtego dnia z pewnością drobną chrypę, co przede wszystkim słychać w scenie, gdy rozmawiam z proboszczem Sykes'em.
Maja
PostWysłany: Nie 22:47, 17 Sty 2010    Temat postu:

Susan w tym odcinku była mistrzowska ;D
w ogóle, pewnie będzie, że zwracam uwagę na dziwne rzeczy ;p, ale (wiem że to nieistotne i w ogóle) czy mi się zdaje czy Bree ma lekką chrypkę?
olina
PostWysłany: Sob 15:46, 16 Sty 2010    Temat postu:

Dokładnie, radzenie sobie Gabi z problemami pokazane jest w dużo lżejszy sposób niż Lynette, której zawsze daja dużą nutę tragizmu.
MisiekK
PostWysłany: Sob 14:37, 16 Sty 2010    Temat postu:

olina napisał:
Gabi również poroniła i przez 5 lat miała niewidomego męża. Ale ogólnie Lynette chyba faktycznie miała gorzej, taką już ma rolę w DH.

Ok, masz rację. Niemniej Gabrielle jakoś tak bardziej lekko chyba do tego podchodzi. Przynajmniej inaczej jest to pokazane.
Choć kilka spraw też było poważnych, jak np. ta scena z balonikiem po poronieniu (bodaj 2x08).
olina
PostWysłany: Sob 12:06, 16 Sty 2010    Temat postu:

MisiekK napisał:
Słuchajcie czy Wy też macie takie wrażenie, że o ile np.: Gabrielle jest doświadczana naprawdę zabawnymi problemami o tyle nad Lynette scenarzyści się prawie znęcają. W gruncie rzeczy to jej przytrafiają się najgorsze rzeczy - poważna choroba, teraz strata dziecka.


Gabi również poroniła i przez 5 lat miała niewidomego męża. Ale ogólnie Lynette chyba faktycznie miała gorzej, taką już ma rolę w DH.
MisiekK
PostWysłany: Sob 9:14, 16 Sty 2010    Temat postu:

Odcinek bardzo ok.
Akcja może nieco zwolniła, ale po takich odcinku jak poprzedni to normalne.
Bree mimo wszystko dobrze wybrała, znów jest sobą, wraca do swojego świata odpowiedzialności i obowiązku. Myślę, że Orson jest na tyle urażony, że długo będzie ją karał. Byle tylko ten wątek nam się nie przejadł. Słuchajcie, w gruncie rzeczy Bree jest dobrym człowiekiem. Ma jakieś wartości. Po prostu popełniła błąd i chyba sama sobie to po części uświadamia.

Lynette świetna. Felicity naprawdę zagrała świetnie tę scenę. Szkoda że państwo Scavo nie umieją razem sobie z tym poradzić, obawiam się by nie było to początkiem jakiegoś poważnego kryzysu w ich małżeństwie.

Gabi jak zawsze ostatnio zabawna i pocieszająca.

Słuchajcie czy Wy też macie takie wrażenie, że o ile np.: Gabrielle jest doświadczana naprawdę zabawnymi problemami o tyle nad Lynette scenarzyści się prawie znęcają. W gruncie rzeczy to jej przytrafiają się najgorsze rzeczy - poważna choroba, teraz strata dziecka.
Patricia Solis
PostWysłany: Pią 17:02, 15 Sty 2010    Temat postu:

Hehe,pewnie,że Bree nie jest święta.Miałam nadzieję,że może przejrzy na oczy(szczególnie po rozmowie z pokojówką) i rzuci tego wstrętnego Karla,ale niestety.Ale jakoś żal mi się jej zrobiło,gdy tak musiała służyć Orsonowi
Kasiekg4
PostWysłany: Pią 16:45, 15 Sty 2010    Temat postu:

biedna Bree ???? Proszę... Zdradziła Orsona z największa Kanalią. ZMUSIŁA GO, żeby z nia mieszkał, bo ma nagle wyrzuty sumienia.

a on ma świadomość, że jest na nią skazany, chociaż NIE CHCE z nia mieszkać.

nie mówie, że Orson jest OK, ale nie zaraz BIEDNA BREE.

Wiele małżeństw sie rozpada, acz nie każdy zaraz idzie do łózka z prawnikiem, byłym mężem przyjaciółki i osobą, ktora "zaliczyła" więcej panienek niż ma lat w jednej osobie.

ja uważam, ze to Orson jest ofiara Bree i jest dominującego charakteru.

Stłamsiła Rexa, potem dzieci, a teraz Orsona. Rex został masochista, a Orson Kleptomanem.
Patricia Solis
PostWysłany: Pią 16:28, 15 Sty 2010    Temat postu:

Świetny odcinek.
Rozmowa pomiędzy Lynette,a Tom'em...Eh,aż się smutno zrobiło.No i ten moment,gdy Tom siedzi i pije wino...Kurczę,czy On też Wam się tak podoba ?
Gabi...Genialna:)
Ana...Hmmm,denerwuje mnie.O stokroć wolę Julie.Ana,to taka paniusia,no i ma jakiś sekret...Ciekawe kiedy się dowiemy jaki jest ten sekret.
Bree i Orson...Już mi było go żal.A teraz...Najchętniej bym mu oczy wydrapała Razz.Strasznie wykorzystuje daną sytuację,eh biedna Bree.
Mignonnet
PostWysłany: Śro 18:43, 13 Sty 2010    Temat postu:

dawcio930 napisał:

Podobał mi się ich wątek w tym odcinku, ale jednak trochę ociekał rasizmem, takie mam odczucie... Dobrze, że na końcu Gaby jednak zdecydowała, że chce pokazać córce kim naprawdę są.



Sam wątek nie ociekał rasizmem, raczej zachowanie Gaby można by częściowo za takie uznać.

Odcinek dobry, tylko wcale nie uśmiecha mi się Danny + Anna, w ogóle nie trawie jej, musiałaby się jakoś radykalnie zmienić, może to dlatego, że jest "nowa". Chociaż Angie też jest "nowa", ale ją od razu polubiłam bo ma charakter.
dawcio930
PostWysłany: Śro 16:11, 13 Sty 2010    Temat postu:

Odcinek bardzo dobry jak dla mnie xD Podobnie jak tysenna zauważyłem, że scenarzyści woleli się obecnie skupić bardziej na wątkach desperatek, aniżeli na rozwiązywaniu tajemnicy Bolenów. Jednak ich przygody ukazane są w ciekawy sposób, dlatego jakoś nie odczułem, by ten odcinek odstawał od reszty tylko z tego powodu, że brak w nim Angie... Ale od początku Smile

Bardzo spodobała mi się scena odczytywania testamentu, już na początku się nieźle ubawiłem. Postać Susan odegrała świetną robotę w tej scenie Smile I pianino xD Cały wątek z klubem striptizu mistrzowski, mam nadzieję, że pociągnął go dalej we właściwym kierunku. Po praz pierwszy od niepamiętnych czasów podobała mi się gra aktorska Teri oraz postać Susan - jakoś mnie nie denerwowała i nie miałem ochoty przewijać scen z jej udziałem Razz

Bardzo spodobała mi się również scena na przedstawieniu Eddiego, głównie zwykłe spotkanie znajomych, czyli Portera, Julie, Any i Danny'ego. Miło, że w końcu ich pokazali, bo ostatnimi czasy strasznie mnie wkurza, że scenarzyści pomijają dużo drugoplanowych postaci lub urywają ich wątki, które następnie zachodzą w niepamięć. Niech w końcu dadzą jakiś sygnał związany z Aną - przecież ma dziewczyna swoją tajemnicę!! O TYM chyba nie zapomnieli...

Sprzeczka Gaby i Carlosa w samochodzie była mega, a tekst "-Wiesz, że jesteś dziewczynką, tak? -Gaby! - No co? Połowa kobiet w twojej rodzinie ma wąsy, można się pomylić" był zabójczy xD xD Dawno się tak nie śmiałem, aż moja mama przyszła do mnie i pytała się co mi się dzieje Razz Podobał mi się ich wątek w tym odcinku, ale jednak trochę ociekał rasizmem, takie mam odczucie... Dobrze, że na końcu Gaby jednak zdecydowała, że chce pokazać córce kim naprawdę są.

Bree i Orson... Masakra jakaś, aczkolwiek wolę Orsona na wózku niż Orsona-kleptomana. Oni są teraz tak dziwni dla mnie, że sam się dziwię. Z jednej strony ich uwielbiam, wspominam ich wspaniałe chwilę w 3. i 4. sezonie, ich znakomite, pedantyczne małżeństwo, z drugiej strony sezon 5., który zniszczył wszystko i znienawidziłem Orsona, teraz 6. sezon i znów mam do niego inne nastawienie, a Bree jakby przypomina zdeczka Bree z 1. i 2. sezonu, która to "za dobre uczynki pójdzie do nieba, a za złe nie". Uff... Prawdziwa mieszanka. Narazie jednak poczekam jak sprawy się dalej potoczą i czy Orson u mnie zyska, czy jeszcze więcej straci. A Bree niech zostanie przy swoich zasadach i wartościach, które są dla niej słuszne. Przecież taką ją chcemy oglądać!

Lynette i cała akcja z Tomem i dzieciakami już dawno przeszła szczyty wszystkiego. Oni to są dopiero zakręceni, jeden nakręca drugiego, ale w tej kategorii zdecydowanie wygrywa Lynette. Niech w końcu podzielą się jakoś racjonalnie obowiązkami, Tom - praca, Lynette - dzieci lub na odwrót (oczywiście Lynette powinna po porodzie spędzić trochę czasu z małą).

Brak Katherine dał mi się we znaki, niech już wróci z psychiatryka i niech zamieszka z Dylan. Brakuje mi już jej i to bardzo. Ciekawe co jej tym razem wymyśla xD

Odcinek oceniam 5/6 (wg mnie jeden z lepszych w tym sezonie) Smile
tysenna
PostWysłany: Śro 11:37, 13 Sty 2010    Temat postu:

Odcinek dość dobry, ale odnoszę wrażenie, że ostatnio jakoś się nie posuwa... Tu się coś dzieje, tam się coś dzieje, ale jakby do niczego nie dążyło.

Najlepsze sceny: Karen rozmawiająca z Lee nt. swoich fantazji o Tomie Scavo. Padłam. Druga w kolejności Susan na rurze mówiąca słodkim głosikiem "przecież to zupełnie niewinne" .

Podobał mi się wątek Any i Danny'ego. On mnie drażnił, zawsze wydawał mi się jakiś taki... Nijaki. Więc kiedy przyznał jej rację po tej złośliwości zrobił się jakiś bardziej konkretny.

Scenarzyści przesadzają, jeśli chodzi o problemy Lynette. Do tego wszystkiego zaczną się teraz problemy w ich małżeństwie, a to jedyne, co u nich zawsze trzyma się kupy. Ale Tom mnie zirytował- ta praca jest wynikiem wielu dużych wysiłków Lynette, on przyszedł na gotowe i wygląda, jakby miał pretensje, że będzie ją musiał oddać.
Ale przykre było, że nie potrafiła ona rozmawiać o swoich uczuciach w związku ze stratą jednego dziecka. To może się dla nich obojga skończyć bardzo źle.

A Orson drażni mnie coraz bardziej. Wini Bree za romans, chociaż ona od początku traktowała go uczciwie- chciała rozwodu, miała dość ich bycia razem, to on ją do tego doprowadził. Rozumiem jego żal ze względu na kalectwo i fakt, że Bree zaopiekowała się nim tylko w ramach wyrzutów sumienia. Ale on robi wszystko, żeby ją denerwować, a siebie uważa za niewinną ofiarę. Grrr

Brakowało mi tylko Angie i Katherine. Po dwóch odcinkach mogliby przynajmniej zasygnalizować, na czym będzie polegało jej leczenie...

A przy okazji: de Luca to z całą pewnością nazwisko Angie, ale nie jest powiedziane, że jest to również nazwisko Nicka.
Naavy
PostWysłany: Wto 23:54, 12 Sty 2010    Temat postu:

Slinky napisał:
Szkoda mi tego, co się stało z ich małżeństwem....


Mi też właśnie szkoda Ja mam do niego i do nich, jako małżeństwa sentyment, tak świetnie pasowali... Mam nadzieje, że coś się zmieni u nich na plus... Nie można winić Orsona za WSZYSTKO... Facet został kaleką, a ukochana (wtedy) żona zdradzała go z (w jego mniemaniu) największą szują. Ma prawo czuć się na razie podle, ale myślę że tak kocha Bree że w końcu odpuści. Tylko co z jej uczuciami...

A ogóle odcinek bardzo fajny, cieszę się, że Solisowie i Scavo są pogodzeni Smile
wątek z Aną beznadziejny, denerwuje mnie ta pusta dziewczyna
z Mike'iem i Susan tak jakoś słodko to wyszło Smile
z Tomem okropnie smutno ciężka sytuacja, jak poradzić sobie ze stratą (poradzić sobie RAZEM, nie z winem...), podzielić obowiązki - pracę i opiekę nad dzieckiem...
z Gaby dość nudno... no o Bree się wypowiedziałam wcześniej.
Mikołajek
PostWysłany: Wto 22:53, 12 Sty 2010    Temat postu:

Wybacz. Ja nie robię takich dań, bo mnie satysfakcjonują pyry (po poznańsku: ziemniaki), surówka i schabowy. Nie wiedziałem więc i zwracam honor. Embarassed
heaven
PostWysłany: Wto 22:30, 12 Sty 2010    Temat postu:

Mikołajek napisał:
Sahem napisał:
(...) Świetny był ten kosmyk włosów Bree sterczący na bok, gdy podawała mu ten suflet.(...)


Dobrze pokazali, że to danie co orson zamówił wymaga nie lada trudu.


Wcale nie! Sam robię creme brule i co prawda trzeba poświęcić godzine, ale jest dosc proste i jak smakuje!

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group