Autor Wiadomość
Fenty_Fun
PostWysłany: Nie 20:31, 23 Maj 2010    Temat postu:

jeej dawno nic nie pisałam na forum ;D tak na marginesie to zostalam pokrzywdzona, mam zakaz sciagania seriali i ogladam desperatki na fox life. Sad
Tak wiec dzis wyemitowali ten odcinek. Łaaa...
Genialny!
Moment (pod koniec), o czym wiele osob wspominalo, gdy Lynn wchodzi do domu Eddiego i widzi reke, moja pierwsza mysl 'Boże! Ona jest w ciazy! niech nic jej nie zrobi!' tak samo mialam gdy matka Eddiego przyszla po niego do Scavo. ta wymiana zdan miedzy nia, a Lynette...bylam pewna ze ja uderzy..i znowu pomyslalam o dziecku.

Watek z gaby troche za bardzo naciagany. bez przesady ze bawil sie w wannie, a Gaby sie z nim zaprzyjznila. nie kleilo mi sie to za bardzo.

Susan..kocham jej glupote. Ale gdyby sie nie rozesmiala..
Za kazdym razem, gdy Eddie powtarzal 'prosze nie smiej sie ze mnie' mialam lzy w oczach!

Ogolnie odcinek bardzo przejmujacy, a fakt ze to Eddie jest dusicielem na prawde bardzo zaskakujacy, caly ten romans Julie...robili wszystko zebysmy podejrzewali meza Angie, albo Danny'ego.
Mistrzostwo! ;D
Mikołajek
PostWysłany: Wto 17:19, 27 Kwi 2010    Temat postu:

Wiem, że to jest czasami "chore" co ja robię, ale...

Gabi i Carlos wprowadzili się w 2003 roku. Carlos powiedział, że Eddie ma 9 lat. Dlatego też 1994 rok to czas kiedy się Eddie urodził. Mary alice musiała go więc spotkać w roku 1998. W tym samym roku (Eddie miał już wtedy 4 lata), Barbra powiedziała, że ma 35 lat. Wychodzi na to, że urodziła się w 1963 roku.

Mamy więc datę urodzenia Barbry: 1963 rok, i Eddiego: 1994.

Skoro 6 sezon jest w latach 2014 - 15, a druga połowa sezonu to następny rok (2015) to Barbra zmarła mając 52 lata a udusił ją jej 21 letni syn.
Mignonnet
PostWysłany: Wto 12:47, 27 Kwi 2010    Temat postu:

A mnie przekonali, chociaż nie byłam fanką tego rozwiązania. To głupie, ale mam nadzieję, że jakoś to wyjdzie tak, że Eddie nie skończy za kratkami albo go nie ukatrupią, a tak poza tym wszyscy mówią, że on jest taki brzydki, ale mi się on podoba, może mam wypaczony gust ...
Granmor
PostWysłany: Wto 8:54, 27 Kwi 2010    Temat postu:

Sahem napisał:

Na koniec. Cherry! Jeżeli finał ma tak wyglądać to ty kończ ten serial, póki tam nie zaczęły znikać wyspy, czy ludzie przenosić się w czasie! Albo co gorsza zmartwychwstawać postacie!





Sahem, czekam na stopę-statuę za Wisteria lane. Potem jakiś skok w czasie i okaże się że to statua Bree albo muffinki - ale wtedy to nie będzie stopa.


Sam odcinek? Motywy zbrodni oklepane. Faktycznie, wypada wspomnieć o Edie, twórcy zwykle tak robią po odejściu/śmierci jakieś postaci [akurat w tym "mistrzami" są Ci co umieją wyspy przesuwać].

Nie wiem dlaczego, ale miałem nadzieję że w retrospekcjach będzie ktoś więcej niż Mary Alice. Jeżeli już są skoki do tak dawnych czasów jak sezon 1 liczyłbym na jakąś kłótnię MA i Marthy H o nie wiem, niewystawiony kubeł śmieci czy coś.

[ A sam dom Eddiego przypominał mi nasze dh rpg i jego lokatorów. xD ]


No i retrospekcja Gaby - totalne zaprzeczenie retrospekcji z sezonu 2 no i TA fryzura.....

Odcinek drugi po 6x19 według mnie najgorszy, zero konsekwencji i wielka nieumiejętność robienia flashbacków. Twórcy lubią takie odcinki "zapychające" ale za cholerę nie potrafią do nich tworzyć scenariusza.
Vergil
PostWysłany: Wto 0:01, 27 Kwi 2010    Temat postu:

Prawdziwa_Magdalena masz rację i zgadzam się z Tobą i zauważ że skoro Ty masz zdanie to Sahem też może je mieć. Fajnie że wychodzą komentarze i dyskusje. Bardzo podobają mi się twoje wypowiedzi i nie traktuj mojej jako zarzut czy atak. Pozdrawiam.
Prawdziwa_Magdalena
PostWysłany: Pon 23:09, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Nie wiedziałam, że argumentowanie mojej opinii = uważanie innych za debili... Chyba mogę się z czymś nie zgadzać i popierać to argumentami? To oczywiste, że gdy się zobaczy sytuacje "z drugiej strony" to zawsze następuje pewnego rodzaju wybielenie, które nie jest jednak równoznaczne ze zmniejszeniem przewinienia. Więc nie ma tu wiele do "niepodobania się", bo scenarzyści chcieli tylko pokazać druga stronę medalu, a nie przekonywać, że Eddie jest w dechę gość.

Również lubię wytykanie błędów scenarzystów, ale bez przesady, są rzeczy istotne jak i są te mniej ważne. W każdej produkcji.
Vergil
PostWysłany: Pon 22:57, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Sahem nic dodać nic ująć, chociaż odcinek nie był beznadziejny, ale poszli na łatwiznę scenarzyści. A Prawdziwa_Magdalena, nikt nie jest debilem i nie musisz tak tłumaczyć, jakby inni nie zrozumieli zamysłu. Dla mnie to również było wybielanie go w jakiś sposób, bo nie każdy kto miał trudne dzieciństwo staje się seryjnym mordercą. I bardzo podobają mi się posty gdzie ludzie wytykają błędy scenarzystów. Najtragiczniejszym motywem była końcówka, jak Lynette odchodziła od tego "upiornego domu". Obejrzyjcie to sobie, normalnie jak koszmar z ulicy wiązów i jeszcze to drzewo. Masakra. Lynette rządzi, Susan to debilka ale czasami śmieszy:), Gabby zachowuje się nielogicznie (wątek z 6x19, a konkretniej rozmowa w kuchni u gay couple) ale nie jest źle, a Bree to tak psują chociaż bardzo ją lubię, to niech jej zmienią wątki, bo teraz jest kiepsko. Wierzę że te ostatnie epizody nas zaskoczą i dadzą powera. Najlepszy wątek serialu jak Lynette odwiedza Eddie`go, to było mocne i the best. LYNETTE JEST BOSKA.
Prawdziwa_Magdalena
PostWysłany: Pon 20:50, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Slinky napisał:
Eeem...tym odcinkiem 6 serii jestem chyba najbardziej rozczarowana....ja rozumiem, że pewne zachowania mają podstawy, że chłopak miał ciężkie dzieciństwo itd...ale to wyglądało niemal jak usprawiedliwienie.


A co Ty myślisz, że mordercą to nie kierują motywy, które mają swoje uzasadnienie w dzieciństwie? Nie słyszałam o takim, co by miał udane dzieciństwo/brak traumy i zaczął zabijać. Chyba, że niepoczytalny. Ale to zupełnie co innego. I tak, to JEST jak najbardziej nie tyle "usprawiedliwienie" samo w sobie, co wyjaśnienie. Nie po to, by umniejszać jego czynom, a po to, by je zrozumieć. Normalne, w prokuraturze jak zbierają materiały odnośnie przeszłości podejrzanego, to też nie bez powodu.

Glamis napisał:
Susan nareszcie dostała porządny kawałek scenariusza! Dla mnie to było największe zaskoczenie, i świetne wytłumaczenie dla motywów Eddie'go, duszącego Julie. Gdyby mi ktoś powiedział, po seansie pierwszego odcinka sezonu, że tak to wszystko wyglądało, to... Ech, nie uwierzyłabym. Cieszę się, że scenarzyści tak mnie zaskoczyli.


Tak, to mnie w tym odcinku zaskoczyło, to sprawiło, że ta historia nabrała sensu. Co prawda już od jakiegoś czasu wiedziałam, że mordercą jest Eddie, choć na początku serii wątpiłam w to, ale dopiero teraz doszedł ten brakujący element układanki, bo za kompletnie naciągane wcześniej uważałam, że E. miałby zakochać się w Julie, która nie była przecież na WL. Cieszę się, że scenarzyści to wyjaśnili. I w taki sposób. Susan jest taka durna... Tyle, że do tej pory nikomu przez tę jej durnotę nic się nie stało.

Sahem napisał:

EDIT: Przypomniałem sobie coś jeszcze. Nie podobało mi się to, że w retrospekcjach Gabby unikała kontaktu z dziewczynami przez... bardzo długi czas. Wolała się spotykać z dzieckiem, chociaż z odcinka 5x13 wynikałoby, że ona od samego początku była SAMOTNA. Przecież nie kłamałaby Ellie'mu, że czuje się samotna w dużym, pustym domu.

No to już jest czepialstwo;), bo Carlos zabronił jej się widzieć z dzieciakiem, a on znowu jakoś bardzo tych dni Gaby swoja osobą nie wypełniał, nie przesadzajmy, nie było tego tak wiele.

Ale faktycznie najbardziej raziła gafa z wyglądem Gaby i z tym, że zabrała się za jakieś mycie naczyń. No i to, że już mieli te kartony wśród których baraszkowali na wierzchu, a w tym odcinku to Eddie je przynosi i rozpakowuje.


A i będę bronić Bree. To akurat było zachowanie jaknajbardziej dla niej typowe! Brak odpowiedniego podejścia do ludzi. Myślała, że jak z gracją stąpnie do chatki, to matka Eddiego urzeczona dobrymi manierami będzie tak jak ona tonem pensjonarki przy herbatce robić konspirację i taktownie, potulnie odciągnie syna od Danielle. No tylko Bree mogła pomyśleć, że dobre maniery zaczarują alkoholiczkę tak, że zamiast awantury, onieśmielona klasą będzie grzeczna.
Sahem
PostWysłany: Pon 19:57, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Slinky napisał:
Eeem...tym odcinkiem 6 serii jestem chyba najbardziej rozczarowana....(...)

I niech ten cytat będzie podstawą do moich dalszych rozważań...
Jestem zdecydowanie na NIE!
Jeden z najgorszych odcinków sezonu. Twórcy chcieli znów powrócić do tego "dobrego" "mrocznego" klimatu, kiedy to Paul Young mordował Marthę, czy Mary Alice Danę... Ale... To było zbyt mroczne, bardziej to się nadaje na odcinek CSI. Zdecydowanie nie w stylu DH.
Poza tym. Lepiej niech twórcy nie biorą się już za retrospekcje. Strasznie im to wychodzi. Pełno różnych naprawdę drażniących błędów.
Przede wszystkim. W odcinku 5x13 pokazane było, jak Gabby wprowadza się do domu. Wtedy Carlos i ona rozpakowywali kartony i... wypróbowywali wszystkie pomieszczenia. Byli szalonym młodym małżeństwem, któremu tylko jedno na myśli i nie mogą się tym nasycić. A tu? Mieliśmy obraz małżeństwa Gabby z przełomu 1 i 2 sezonu, kiedy to z Carlosem miała niewiele wspólnego, a on był pracoholikiem.
Idąc dalej. Garaż Bree! W momencie tych retrospekcji był on już przerobiony na firmę kateringową, ale jakim cudem ja się pytam możliwe jest, by Danielle była wtedy uczennicą?! Wiemy przecież, że Bree firmę założyła już po tym, jak Danielle szkołę skończyła, a możliwe, że niedługo przed tym, jak jej córka wzięła ślub. Skąd, więc Eddie mógł się zakochać w Danielle? W tym momencie już mężatką i matką? Nieładnie.
"Dopracowany" (w cudzysłowie, bo tak naprawdę było to tylko lepsze od wątków wyżej opisanych, nie będąc przy tym dobrym wątkiem) był wątek Lynn i Susan. Ta druga miała całkiem dobre nawiązanie do teraźniejszości, bez większych uchybień. A pierwsza siłą rzeczy jest tutaj najbardziej zagrożona. No i wyjaśniło się, że Bree nie będzie kolejną ofiarą. Chociaż... Twórcy potrafią nas "zaskakiwać" w naprawdę "ciekawy" sposób...
Podobało mi się, gdy Bree przyszła do matki Eddie'go, a ta zapytała ją, czy nie jest tą kobietą, która sypia z ogrodnikami xD Chyba najlepszy tekst odcinka i... jedna z niewielu udanych retrospekcji.
Fajnie było też zobaczyć Mary Alice. Żywą i szczęśliwą. Oczywiście zabrakło Edie, choćby wspomnienia o niej w opowieści Susan, która mogła zaznaczyć, że tym wariatem, który porwał jej synka był facet, który był mężem właśnie Edie. Rozumiem, że wyrzucili Nicollette, ale nikt nie zabrania im wspominać o EDIE. Tak, jak to robili w Charmed wspominając o Prue.
Co więcej? Mam wrażenie, że twórcy rozkochali się w odcinkach "do wspominania". Za dużo ostatnio tego. Zdecydowanie i to zaczyna się robić nudne...
Sam Eddie? Nie rozumiem jego motywów, a co za tym idzie w ogóle nie podoba mi się tenże wątek mordercy na Wisteria Lane. Promo do odcinka było dużo lepsze niż sam odcinek. A to już dla serialu źle znaczy. Spodziewałem się czegoś "głębszego" w jego motywach, kierowaniu się w doborze ofiar i ogólnie tła dla tej postaci. A oni po prostu. Dali mu matkę alkoholiczkę, przez którą biedny chłopak popadł w obłęd. Jakby to powiedziała Gabby "Buhuhu for you", ale błagam! Nie stać twórców na coś bardziej odkrywczego? A już wątek samego zamieszkania u Scavo Eddiego wydaje mi się wręcz karykaturalny. Rodzina, która jeszcze pięć (liczba przypadkowa) odcinków wstecz martwiła się o to, za co utrzyma rodzinę, gdy urodzi im się jeszcze jedno dziecko, ni stąd ni zowąd proponuje OBCEMU chłopakowi z patologicznej rodziny zamieszkanie razem z nimi. I co? Będą tworzyć wieeeeeeeeelką kochającą się rodzinę? Trochę więcej realizmu, widzowie nie są idiotami.
No. Co jeszcze? A! Eddie umrze w finale. Chyba, że Lynette zrozumie, że on tak naprawdę jest dobrym dzieckiem i nie chce zabijać, bo to tylko jego matka go do tego zmuszała i w końcu Lynn pomoże mu zbrodnie zatuszować. Nie zdziwiłbym się, gdyby Cherry nam coś takiego zaserwował.
Ach! Zapomniałbym! Dlaczego każdy seryjny morderca w telewizji, choćby nie chciał być mordercą, ma jakiś album z wycinkami gazet o swoich "osiągnięciach"? Nie zrozumiem tego.
Zgodzę się z większością tutaj - gra aktorska była całkiem dobra. Diane Farr odwaliła kawał dobrej roboty, ale... nawet najlepsza gra aktorska nie uratuje dennego scenariusza.

Na koniec. Cherry! Jeżeli finał ma tak wyglądać to ty kończ ten serial, póki tam nie zaczęły znikać wyspy, czy ludzie przenosić się w czasie! Albo co gorsza zmartwychwstawać postacie!

Wow... Dużo tego wyszło. Chyba łatwiej mi opieprzać, niż mówić o czymś w superlatywach. Znów niedobrze, bo o odcinkach sezonów 1-4 można było powiedzieć wiele dobrego.


EDIT: Przypomniałem sobie coś jeszcze. Nie podobało mi się to, że w retrospekcjach Gabby unikała kontaktu z dziewczynami przez... bardzo długi czas. Wolała się spotykać z dzieckiem, chociaż z odcinka 5x13 wynikałoby, że ona od samego początku była SAMOTNA. Przecież nie kłamałaby Ellie'mu, że czuje się samotna w dużym, pustym domu.
aiko
PostWysłany: Pon 19:40, 26 Kwi 2010    Temat postu:

dawcio930 napisał:
I pomimo iż wydaje się, że wszystko podali nam na tacy, to dlaczego nie wspomnieli o EMILY?? Wszystkie ofiary były przedstawione z naciskiem na motyw zbrodni, ale o Emily jakoś zapomnieli. Nie wiem, czy doszli do wniosku, że nie będą tracić na nią czasu, czy woleli pokazać bardziej znane nam ofiary (w przypadku tej prostytutki ukazanie jak rozpoczęła się historia z zabójstwami), ale coś mi nie pasuje...


Ja też sobie pomyślałam w pierwszej chwili - "hej! a gdzie Emily?" ale potem doszłam do wniosku, że w sumie skoro już wiemy, jakie motywy kierowały Eddiem, to pewnie szkoda było czasu na pokazywanie tej sceny. Zresztą w tym zeszycie Eddiego z wycinkami z gazet było wiele dziewczyn, których nie pokazano nam w serialu. A wracając do Emily, to wydaje mi się, że jeśli ponownie obejrzy się scenę z któregoś tam odcinka, jak jest sama z Nickiem w restauracji i odbiera telefon od kogoś, komu mówi zdaje się, że nie chce się teraz z nikim wiązać itp. a w międzyczasie przelotem dotyka Nicka, to nasuwa się od razu proste rozwiązanie wątku jej zabójstwa. Ja sobie wytłumaczyłam, że to Eddie dzwonił, usłyszał jej odmowę, potem przez szybę kawiarni zobaczył ją z Nickiem i jak została sama, to ją zaatakował.
Slinky
PostWysłany: Pon 18:52, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Eeem...tym odcinkiem 6 serii jestem chyba najbardziej rozczarowana....ja rozumiem, że pewne zachowania mają podstawy, że chłopak miał ciężkie dzieciństwo itd...ale to wyglądało niemal jak usprawiedliwienie.

Scena z Julie dobrze wyjaśniona fakt...chociaż kurcze, skoro on tak dobrze znał Susan, to nie zauważył, że kobieta, którą dusił była nieco większa?
No i co już niektórzy zauważyli- Gabi wyglądała nieco inaczej w 1 serii...mogli się bardziej postarać.
Sharpay
PostWysłany: Pon 17:17, 26 Kwi 2010    Temat postu:

odcinek dosyc masakryczny i przerazajacy,ale do rzeczy. juz zaczelo mnie denerwowac to ich zagranie,ze nie ma postaci przez wiekszosc odcinkow i nagle w magiczny sposob dowiadujemy sie, ze on byl od poczatku i mial oczywiscie jakas historie z kazda z bohaterek,kazda oczywscie mu chciala pomoc jak zwykle. podobnie jak z tym zlata raczka, nie pamietam jak sie nazywal, tez nie slyszelismy o nim w ogole,i nagle wowcaly odcinek o nim. tez ostatnio ogladalam 1,2,3 sezon desperatek i az ciarki mi przechodzily po kazdym odcinku, a tutaj jakos tego nie czuje. juz gdzies od 5 sezonu bardziej ogladam chyba z przezwyczajenia... final 2 sezonu? lepszy niz caly 5 i 6 sezon razem wziety. sorry ze tak w jednym temacie,ale nie chce mi sie tego rozbijac na kilka postow. Smile
dawcio930
PostWysłany: Pon 15:54, 26 Kwi 2010    Temat postu:

A mnie dalej za cholerę nie pasuje Eddie w roli Dusiciela. W ogóle mnie nie przekonali tym odcinkiem. Oczywiście był naprawdę fajnie zrobiony, przemyślane wątki (z Gaby najgorszy, jak ktoś już wcześniej pisał), miło było zobaczyć żywą Mary Alice, ale Eddie dalej mnie nie przekonuje. I pomimo iż wydaje się, że wszystko podali nam na tacy, to dlaczego nie wspomnieli o EMILY?? Wszystkie ofiary były przedstawione z naciskiem na motyw zbrodni, ale o Emily jakoś zapomnieli. Nie wiem, czy doszli do wniosku, że nie będą tracić na nią czasu, czy woleli pokazać bardziej znane nam ofiary (w przypadku tej prostytutki ukazanie jak rozpoczęła się historia z zabójstwami), ale coś mi nie pasuje...

W tych wszystkich scenach oczywiście Lynette sunie do przodu niczym rakieta. Jest najlepszą desperatką w 6 sezonie! A scena, w której zobaczyła rękę Barbry mnie zmroziła, myślałem, że za chwilę Eddie ją wciągnie do domu i zacznie coś niedobrego z nią czynić. Najgorsze, że Lynette zaproponowała Eddiemu wprowadzkę do ich domu. Teraz pewnie Orlofsky zacznie się w niej zakochiwać i, gdy ta mu oznajmi, że chyba żartuje, zacznie ją dusić lub bić! Tylko to jedno nasuwa mi się do głowy. A co za tym idzie, Lynette może stracić kolejne dziecko!
Glamis
PostWysłany: Pon 15:39, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Według mnie odcinek naprawdę bardzo dobry. Prawie świetny. Było parę szczególików, które mnie zdenerwowały, ale o tym później.
Nie byłam zadowolona po 19 odcinku z tożsamości dusiciela, trochę się rozczarowałam, ale po tym, co zaserwowano nam w Epiphany jestem naprawdę zadowolona i nieco zaskoczona, szczególnie tym, jak scenarzyści rozwiązali wątek Julie.

Przez myśl mi nie przeszło, że tak to wszystko mogło się potoczyć! Eddie zakochany w Susan? No, ale dobra, spokojnie, lecimy od początku.
Bardzo fajnie poprowadzony odcinek, stopniowo pokazujący dorastanie Eddie'go.

Nie chcę usprawiedliwiać tego wszystkiego, co zrobił, ale naprawdę trudno nie przyznać racji Mary Alice, że to potwory wychowują/tworzą potwory. Każde dziecko zasługuje na miłość ze strony rodziców. Nie dość, że Eddiego odepchnął od siebie ojciec, to jeszcze Barbra ciągle zwalała winę na synka, nawet wtedy, gdy był jeszcze malutkim czterolatkiem.
Gdy tak sobie o jego historii rozmyślam (cudowne uczucie - dawno nie zdarzyło mi się rozmyślać nad jakimś odcinkiem DH!), to uderza we mnie "akcja przyczynowo-skutkowa". Ile zła można by uniknąć, gdyby ojciec Eddie'go nie porzucił jego i żony! Gdyby miał możliwość zobaczenia, jakie zło pociągnie za sobą jego decyzja... Strasznie smutna i przerażająca jest ta nieuchronność konsekwencji, jakie ponosimy za nasze decyzje. Nie da się nic zmienić, nie można przywrócić życia tym którzy odeszli. A wystarczyłoby, żeby pan Orfonsky został w domu.
Dobra, dość tego roztkliwiania się.

Po raz kolejny rozczarowałam się Gaby, ale w tym przypadku nie jest to wina Evy, ani scenariusza, tylko raczej pewnej niekonsekwencji. Jak ktoś już wspomniał - Gaby tak nie wyglądała, gdy wprowadziła się na Wisteria Lane! Pewnie się czepiam, ale dla mnie to jest bardzo znaczący szczegół, wg mnie mogli się dużo bardziej postarać. Wiem, czas płynie, także dla Longorii, która, choć w dalszym ciągu jest szczupłą, zgrabną kobietą, nie powróci do wyglądu z pierwszego sezonu (zmiany szczególnie widać na twarzy). ALE można było zmienić jej fryzurę! Trochę krótsze, ciemniejsze włosy, może też inny ubiór. Ach, pamiętam te jej beżowe, czy niebieskie dresiki do biegania!

Wątek z Bree był... zadowalający, że tak to ujmę. Nie będę się nad nim roztkliwiać, bo w sumie nie wywarł na mnie jakiegoś super wrażenia. Może poza scenami z Barbrą. Za każdym razem, gdy wyśmiewała syna, czułam, jak ściska mi się serce.

Susan nareszcie dostała porządny kawałek scenariusza! Dla mnie to było największe zaskoczenie, i świetne wytłumaczenie dla motywów Eddie'go, duszącego Julie. Gdyby mi ktoś powiedział, po seansie pierwszego odcinka sezonu, że tak to wszystko wyglądało, to... Ech, nie uwierzyłabym. Cieszę się, że scenarzyści tak mnie zaskoczyli.
Lynn jest kochana, dobra, cudowna, etc, etc. Biedna, nawet nie wie, co przyjmuje pod swój dach. Ale ta scena, gdy zobaczyła rękę pani Orfonsky... Była tak blisko!

Natomiast sama scena duszenia matki przez Eddie'go, gdy kamera została nakierowana na ich wspólne zdjęcie z przeszłości... Znowu się mnie chwyciła melancholia. To takie trudne do ścierpienia, że pewne rzeczy, uczucia, relacje ulegają takiemu zniszczeniu. Eddie jest mordercą, ale kontrast ukazany w scenie, gdy chłopak spogląda przez okno na ulicę, gdzie jakaś kobieta bawi się, przytula swego synka, a jego własna matka oskarża go o ukrywanie jej alkoholu, miażdży. Ta sama matka, która przez cały czas powtarzała mu, że jest jej największym błędem, że zniszczył jej życie, że jest "taki sam jak ojciec", jej jad, drwina, gorycz wylewana na syna...

Naprawdę bardzo, bardzo emocjonujący odcinek, jestem po wielkim wrażeniem, dlatego opinia taka nieskładna.
5/6
luuukasz15
PostWysłany: Pon 15:36, 26 Kwi 2010    Temat postu:

Mikołajek napisał:
wiotka i nic nie znacząca postać...


Ale za to jaka skrzywdzona.... ludzie! To jest masakra. W końcu pokazali w GnW problemy współczesnego świata. Depresja... przecież to jest coś co niszczy ludzi, nie żadne schorzenia a właśnie stany takie w jakie popadł Eddie. Jego matka (jak dla mnie) była, jest większym potworem niz Eddie. To ona go zniszczyła psychicznie. Jeżeli, go nie potrzebował, jeżeli to on zniszczył jej życie, mogła go oddać do adopcji. Jest wielu ludzi, którym takie dziecko nadałoby sens życia, a nie tu takie coś. M A S A K R A ! ! ! Odcinek świetny. Gra aktorska na bardzo wysokim poziomie (mam tu na myśli, Daine Farr)
Ogółem, serial (moim zdniem) mimo iż oglądalność spada, robi się coraz lepszy. Nie jestep pewien ale to chyba pierwszy sezon w którym tak naprawdę są 2 główne wątki. Wątek Eddie'ego i wątek Bolenów.
5/6

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group