Autor Wiadomość
GoHada
PostWysłany: Nie 21:43, 06 Mar 2011    Temat postu:

Ja tam nadal lubię Susan, chociaż muszę przyznać, że zaczyna im brakować pomysłów na tą postać. Co ciekawe na przekór większości podobał mi się związek Bree - Keith. Bree odmłodniała, przestała być taka 'zimna'. Jeśli wróci Orson, którego nie lubię odkąd go tylko zobaczyłam, to mnie chyba trafi. Wystarczy, że w końcu po 3 sezonach zniknęła Katherine, teraz on - pełnia szczęścia.
Paul wyrzucił Beth ^^ Ona też należała do postaci przez które miałam ochotę przewijać odcinki do przodu. Początkowa scena Lynette - bliźniaki była świetna. Gdy jeden z nich wściubił głowę pod zlew - padłam.
Arno
PostWysłany: Nie 13:49, 27 Lut 2011    Temat postu:

Sahem napisał:
a po Susan, że zacznie piec muffinki.


Jeżeli miało być to w stylu pieczenia Izzie to jestem jak najbardziej za... *.*
Taka mała dygresja.
Granmor
PostWysłany: Nie 13:18, 27 Lut 2011    Temat postu:

Zgadzam się z Sahemem, nowa Bree byłaby w stanie leżeć nago w krzakach.
Sahem
PostWysłany: Nie 11:22, 27 Lut 2011    Temat postu:

Trollinka napisał:
tak a propos tej wyprowadzki blizniaków i ich niezaradnosci, jakos jeden z blizniakow juz nie pamietam ktory ale na pewno jego imie zaczynalo sie na P Razz jakos dal sobie rade jak byl w europie a tu nagle robia z nich taaakie ciamajdy... Neutral

A to już kolejny przykład na to, że twórcy gubią się w tym co, robią.
O ile jeszcze na początku postacie miały jasno rozrysowane portrety psychologiczne i odgórnie ustalone granice charakterów, to w tej chwili można się spodziewać po Bree, że wyląduje nago w krzakach, bo przytrzaśnie od zewnątrz drzwi, a po Susan, że zacznie piec muffinki.
sharkinator
PostWysłany: Sob 22:21, 26 Lut 2011    Temat postu:

Wszystkie dzieci Linette są na P.

A co ciekawe ich niezaradność podoba się dziewczynom. Tego pojąć nie umiem:)
Trollinka
PostWysłany: Sob 22:14, 26 Lut 2011    Temat postu:

tak a propos tej wyprowadzki blizniaków i ich niezaradnosci, jakos jeden z blizniakow juz nie pamietam ktory ale na pewno jego imie zaczynalo sie na P Razz jakos dal sobie rade jak byl w europie a tu nagle robia z nich taaakie ciamajdy... Neutral
Mikołajek
PostWysłany: Sob 17:16, 26 Lut 2011    Temat postu:

Sahem napisał:
To straszne. Rozmawiać o Bree używając słowa "wygrzmocił"...
Ale to nie Wasza wina. To twórcy postać jaką była Bree zamienili na coś, czego nie można już nazwać Bree Van De Kamp. (...)


Dokładnie. Sam tęsknie za tą Bree z sezonów 1-4 oraz 6. Ta pełną moralności sztywniarę, która wzdrygała się przed użyciem słowa "tyłek" (odc. 6x01) oraz miała pełno wątpliwości do romansu z Karlem (pierwsza połowa 6. sezonu) a po śmierci ex-męża Susan, chciała nadal być z Orsonem, pomimo swego występku (druga połowa poprzedniej serii). Ech...

Sahem napisał:
(...) Swoją drogą, brak mi wątku przewodniego. Tajemnicy, która przynajmniej do połowy sezonu intrygowała w mniejszy, czy większy sposób. (...)


Mnie też. Bolenowie byli zaje***ci bo... mieli tajemnicę a teraz z Paulem... Ech...
Sahem
PostWysłany: Sob 12:13, 26 Lut 2011    Temat postu:

To straszne. Rozmawiać o Bree używając słowa "wygrzmocił"...
Ale to nie Wasza wina. To twórcy postać jaką była Bree zamienili na coś, czego nie można już nazwać Bree Van De Kamp.

Przede wszystkim.
Cały wątek z Keith'em - od początku miałem nadzieję, że się w końcu rozejdą. Ba. Gdy Bree mówiła mu, że któryś z tych dwóch związków muszą skończyć to się nawet cieszyłem. Choć chyba twórcom chodziło tutaj o dramatyzm i współczucie - nieudane zresztą.

Ogólnie to cały odcinek nie zrobił na mnie wrażenia. Miałem ochotę na coś więcej. Cóż. Nie dostałem.
Wyprowadzka bliźniaków może i z początku śmieszna, ale w pewnym momencie przestała bawić, a nużyć.

Wątek z przeszłością Gabby też jakoś dziwny. Może i dobry pomysł, by do tego powrócić, ale znowuż rozpisanie tego nie zachwyca. I tak jakoś po rozmowie z zakonnicą czuję pewien niedosyt. Można to było rozegrać bardziej dramatycznie jak za dawnych, dobrych czasów.

Paul'a niepotrzebnie z powrotem sprowadzali. Był fajnym czarnym charakterem, którym straszono dzieci. Teraz twórcy bawiąc się nim jak Orsonem. A to raz go nienawidzimy, innym razem współczujemy, a jeszcze innym mamy ochotę przywalić.
Nie i jeszcze raz nie. I Beth jakoś tak nudnawo.

Swoją drogą, brak mi wątku przewodniego. Tajemnicy, która przynajmniej do połowy sezonu intrygowała w mniejszy, czy większy sposób.
Ogólnie czuć, że to siódmy sezon i jak ktoś napisał "Ile jeszcze rzeczy może wydarzyć się na jednej ulicy? Było już tornado, były zamieszki, były morderstwa, była śmierci bohaterów, były narodziny, były choroby, były rozstania, były śluby, był rozbity samolot... było wszystko. Brakuje tylko lądowania na księżycu i statuy egipskiej bogini".
sharkinator
PostWysłany: Pią 21:37, 25 Lut 2011    Temat postu:

Wygrzmocił haha dobre
W sumie masz rację Keith ją zaspokoił na dobre lata, wcale nie jest powiedziane że z Orsonem nie może tylko że to nie będzie już to samo.
Mikołajek
PostWysłany: Pią 20:31, 25 Lut 2011    Temat postu:

sharkinator napisał:
W sumie fajnie byłoby jak by Orson wrócił, tylko że teraz Bree miała młodego kochanka, z którym miała świetny seks (to ona się chwaliła tak przed koleżankami), a teraz jak Orson jest na wózku może byc ciężko. (...)


Pamiętaj, że...
* z Karlem seks był świetny. Bree sama to przyznała przed Angie w odcinku 6x08, gdy ta ją osłoniła przed odkryciem zdrady przez Orsona.
* Keith ją, że się tak brzydko wyrażę, wygrzmocił za wszystkie czasy. Narzekała przecież w odcinku 7x05.
* Bree jest także po menopauzie. O ile się nie mylę, po tej fazie życia, zapotrzebowanie na seks u kobiet maleje.

Tak więc po tylu doświadczeniach erotycznych i bólu jaki przeszła po odejściu Orsona, wystarczy, tak jak w wyobrażeniu Orsona z epizodu 3x15, by po prostu byli razem.
sharkinator
PostWysłany: Pią 18:53, 25 Lut 2011    Temat postu:

W sumie fajnie byłoby jak by Orson wrócił, tylko że teraz Bree miała młodego kochanka, z którym miała świetny seks (to ona się chwaliła tak przed koleżankami), a teraz jak Orson jest na wózku może byc ciężko. Mimo wszystko mam nadzieję że się zejdą.

Fajnie, że Bree i keith się rozeszli w tak szczytnym celu. Koniec związku niespowodowany zdradą czy wygaśnięciem uczucia należy docenić.
Mikołajek
PostWysłany: Pią 17:58, 25 Lut 2011    Temat postu:

Granmor napisał:
(...) boję się, czy nie pojawi się Orson 2 przy jej boku. Wolałbym jednak, by wrócił "oryginalny"...


Orson powiedział, że nigdy się nie podda. Można to interpretować, że "będzie czekał". Jeśli się nie mylę, to Bree nie pójdzie do ex-męża powiedzieć o rozstaniu z Watsonem a Hodge i tak się dowie pocztą pantoflową o tym. Skoro spędził osiem lat u boku Bree to ma pewnie takich przyjaciół, którzy jednocześnie z nim i z Van De Kamp'ową utrzymują kontakt. Nie wiem tylko co scenarzyści wymyślą/jakie stworzą (i o ile to zrobią) sprzyjające warunki by Bree znowu mogła nosić nazwisko drugiego męża.

W skrócie: też kibicuje by wrócili do siebie, tak jak Scarlett i Rhett.
sharkinator
PostWysłany: Pią 16:54, 25 Lut 2011    Temat postu:

Do osób, które mówią że już im się nie podoba i nie będą oglądać. To znaczy że żadni z was fani. To tak jak w miłości - jesli mowisz że już kogos nie kochasz znaczy że tego kogos nigdy nie kocałeś.

Już na temat. Obejrzałem 7x14 i 7X15
Bardzo zabawna sprawa z bliźniakami jak jecali autem do McCluskey, co to za faceci jeśli mają dwie lewe ręce, sama uroda nie wystarczy. Susan którą bardzo lubię bardzo głupio wykorzystywałą chorobę, aż w końcu straciła przytomność. Wątek z molestowaniem Gaby niezbyt mnie urzekł, w ogóle w tej serii ona ma jakieś problemy z psychiką.

Serial nadal mnie niezywkle interesuje, tylko humoru mi brak.
Granmor
PostWysłany: Pią 16:43, 25 Lut 2011    Temat postu:

Cóż aiko, kiedy w sezonie 3 Susan była w tym lesie szukając Mike'a - ja jej bardzo kibicowałem. Była wtedy taka fajna, tak samo gdy zaszła w ciążę z MJ'em. To była naprawdę fajna postać. Ale teraz? Wystarczy spojrzeć na posty tego forum - mało kto nadal lubi tę postać.

Ja akurat zawsze lubiłem wszystkie desperatki, poza Lynette która nigdy mi nie odpowiadała. Teraz to się zmieniło - lubię tylko Gaby, ewentualnie Bree ale sposób w jaki ją zmieniono mi nie odpowiada. No i boję się, czy nie pojawi się Orson 2 przy jej boku. Wolałbym jednak, by wrócił "oryginalny"...
aiko
PostWysłany: Pią 11:47, 25 Lut 2011    Temat postu:

Granmor napisał:
Wyjaśnienie nie zmienia tego że upadek był sztuczny. Po tych wszystkich latach mało kto lubi Susan, więc mało kto się nim naprawdę przejął.


brutalnie powiedziane, Granmor ;)
no ja się troszkę "przejęłam", jeśli można użyć tego słowa, aczkolwiek prawdą jest co napisałeś - po tym wszystkich latach Susan mi tak z lekka obrzydła. W pierwszym sezonie bardzo ją lubiłam, najbardziej ze wszystkich Desperatek, bo jej ciapowatość i talent do przyciągania kłopotów był trochę rozczulający i nastawiał mnie do niej pozytywnie (może coś w stylu: o, gorsza ciamajda ode mnie, jak miło;). Ale każdy kolejny sezon sprawiał, że moje współczucie i empatia gdzieś znikały, a pozostawał tylko pewien niesmak. Młodszej Susan można było wybaczyć o wiele więcej. A starsza Susan powinna dawać z siebie o wiele więcej, aby widzowie nadal ją lubili.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group