Autor Wiadomość
mariolwo
PostWysłany: Sob 9:31, 05 Sie 2023    Temat postu:

Remember!
megan
PostWysłany: Pon 17:47, 03 Lut 2014    Temat postu:

Granmor napisał:
Ale żeby nie było, jak wrócisz i nie będzie już ani kropli wina to będzie Twoja wina, że się nie nawaliłaś.

Mój ulubiony tekst tego odcinka Smile


Granmor napisał:
Wróciłam do domu po piątej rano. W dłoni trzymałam moje szpilki, sukienkę miałam podartą. Make up rozmazany. Zdradziłam Ryana. Zdradzałam go całą noc i nawet przez chwilę o nim nie pomyślałam. Dopiero rano, o czwartej gdy już świtało w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl „Co ja zrobiłam?”

Ja w sumie też nie jestem w żadnej drużynie, ale nie ogarniam, jak można było zdradzić Ryana Goslinga? Shocked Shocked


Czekam na następny odcinek, ale bardziej liczę nowy Show już niedługo
Q.m.c.
PostWysłany: Nie 18:01, 02 Lut 2014    Temat postu:

Cytat:
Czego chcesz, James? – powtórzyłam z zdecydowanie większym naciskiem w głosie.
- Ciebie – oznajmił krótko. A ja poczułam, że za chwilę się rozpłacze.
- Dlaczego? Dlaczego teraz? Jestem z Ryanem. Czy Ty masz jakiś radar? Gaby może być szczęśliwa, czas wrócić i na to wszystko nasrać?
- Gaby to nie tak – kontynuował James – Zmieniłem się.

SATC? Carrie i Big, gdy miała wyprowadzić się do Paryża? ;>

Nie jestem w żadnej drużynie, więc jakoś się nie przejęłam tym, że zdradziła Ryana, ale ciekawi mnie co będzie dalej
Granmor
PostWysłany: Nie 17:12, 02 Lut 2014    Temat postu:

Trzy miesiące później, w kwietniu ja i Katherine wynajęłyśmy wspólne mieszkanie przy Piątej Alei. Mieszkałyśmy na trzecim piętrze. Wróciłam ostatecznie do Ryana, zaręczyliśmy się. Uznaliśmy jednak, że lepiej będzie jeśli do czasu ślubu pomieszkamy osobno. Dlatego ja żyłam z Kennedy, a Ryan dziesięć przecznic dalej.

Tego pamiętnego wieczoru, którego nigdy nie zapomnę, oglądałyśmy z ciotką Katherine telewizję i popijałyśmy problemy winem. Można by pomyśleć, że dwie młode panny pijąc wino oglądały „Love story” albo „Niezapomniany romans”. Tak jednak nie było. Oglądałyśmy „Głębokie gardło”.

- Ojacie, oni to wiedzieli jak nakręcić tandetnego pornola – mruknęła Kath popijając czerwone, półwytrawne wino.
- Daj spokój, kaszana – odpowiedziałam podobnie zawiedzionym tonem.
- Ale przynajmniej herbatka dobra – oświadczyła moja współlokatorka, po czym zerknęła na swój kieliszek – Miałam na myśli wino.
- Nie wypiłaś za dużo? – spytałam rozbawiona. Nagle rozdzwonił się telefon – Odbiorę.
- Okej – szepnęła rudowłosa przechylając do końca lampkę wina.

Podeszłam do aparatu telefonicznego, który był przywieszony na ścianę. Przypomniałam sobie, że miał do mnie zadzwonić Ryan i mieliśmy się umówić na kosztowanie tortów. Przygotowania do ślubu trwały w najlepsze.

- Halo? – spytałam z uśmiechem wymalowanym na twarzy – Ryan?
- To ja – odezwał się męski głos. Wiedziałam jednak dobrze do kogo należy i zdecydowanie nie był to Ryan.
- James… - szepnęłam. Gdy tylko zorientowałam się kto do mnie dzwoni poczułam ogromny niepokój, oddech przyśpieszył a ja czułam się coraz słabsza.
- Tęskniłem – odpowiedział szeptem. Jego zmysłowy szept sprawił, że nogi się pode mną ugięły – Przepraszam za wszystko, okey? Gaby…
- Nie możesz do mnie dzwonić – odpowiedziałam niepewnym głosem. Dobrze wiedziałam, że nie dam rady mu się oprzeć, ale musiałam przynajmniej spróbować nie nabić się po raz kolejny na Grzmocąca Parówę.
- Spotkajmy się.
- Nie możemy – stwierdziłam – Jestem teraz z Ryanem, bierzemy ślub…. Ja….
- Gaby. Zwariuję jeśli Cię nie zobaczę.
- Boże, James ja…
- Znasz tę małą cukiernię na rogu 52nd i ulicy Lexington? Będę tam za pół godziny.

Odłożyłam słuchawkę na widełki i sama nie do końca rozumiałam co właśnie się wydarzyło. Miałam się pojawić pod tym adresem? James naprawdę tego oczekiwał po tym wszystkim co się wydarzyło? Spojrzałam niepewnym wzrokiem na Katherine, która popijała wino i wpatrywała w film. Po tym gdy chwilę stałam w miejscu, współlokatorka z ciekawości spojrzała na mnie:

- No i kto dzwonił? – spytała bez cienia wątpliwości co sprawiło, że nagle zachowywałam się jak nienormalna.
- Mam coś do załatwienia, wiesz? – oświadczyłam słabym tonem, po czym chrząknęłam próbując oczyścić gardło i kilkakrotnie pokiwałam głową – Mhm. Niedługo powinnam wrócić.
- Ale coś się stało? – drążyła temat Kath.
- Nie, nie. Dzwonił kurier. Jakaś przesyłka po prostu do nas nie trafiła. Muszę iść ją odebrać na pocztę.
- Ale jest już po osiemnastej - zauważyła zdziwiona Katherine patrząc na zegar ścienny.
- Tak, tak. Przesyłka została wysłana do jakiegoś… całodobowego punktu? – wzruszyłam ramionami – A co ja k***a listonosz by wiedzieć kiedy kończą pracę?
- Dobra, spokojnie – westchnęła zrezygnowana Kennedy – Nie chcesz to nie mów gdzie idziesz. Ale żeby nie było, jak wrócisz i nie będzie już ani kropli wina to będzie Twoja wina, że się nie nawaliłaś.

Katherine musiałaby być skończoną idiotką by uwierzyć w moje słowa. Ja jednak nie tym się teraz przejmowałam. Bałam się tego, co się stanie gdy spotkam Jamesa po raz pierwszy od naszego rozstania – bałam się, iż dzisiaj powie te wszystkie rzeczy o których zawsze marzyłam, o tym, że żałuje iż mnie zdradził o…. o wszystkim. Byłam zła na siebie, że w pewien sposób już w momencie wyjścia z mieszkania zdradziłam Ryana. Wiedziałam jednak, że muszę się tam pojawić.
Kiedy tylko pojawiłam się na 52 i potrafiłam dostrzec cukiernię… dostrzegałam też go. Stał tam. Taki jak go zapamiętałam, nie zmienił się nawet trochę. Gdy byłam już naprawdę blisko, wyczuł moją obecność albo też po prostu mój strach i spojrzał w moją stronę. Uśmiechnął się. W ten sposób który dosłownie k***a mać rozpinał staniki.
- Więc jestem – oznajmiłam starając się uśmiechnąć – Czego chcesz?
- Gaby – szepnął James podchodząc do mnie. Ja jednak się cofnęłam i zagrodziłam mu drogę otwartą dłonią.
- Czego chcesz, James? – powtórzyłam z zdecydowanie większym naciskiem w głosie.
- Ciebie – oznajmił krótko. A ja poczułam, że za chwilę się rozpłacze.
- Dlaczego? Dlaczego teraz? Jestem z Ryanem. Czy Ty masz jakiś radar? Gaby może być szczęśliwa, czas wrócić i na to wszystko nasrać?
- Gaby to nie tak – kontynuował James – Zmieniłem się. Wiem, że Cię kocham. Pozwól mi siebie kochać.
- Pozwoliłam, dawno temu – oznajmiłam z łzami w oczach – A ty sprawiłem, że poczułam się gówno warta. Jeśli tak wygląda miłość…
- Gaby… - szepnął James.
- Ryan mnie kocha! – wrzasnęłam zdecydowanie za głośno – On mnie kocha bo… - w tym momencie już się rozpłakałam, spojrzałam na ciąg taksówek – Widzi we mnie osobę, którą chcę być. To prawdziwa miłość.
- A jednak… - oznajmił James po czym uśmiechnął przebiegle.
- A jednak co, hm? – spytałam zdenerwowana.
- A jednak jesteś tutaj, zamiast być teraz z swoim ukochanym – dokończył myśl James- Wiem, że też to czujesz.
- Pieprz się – syknęłam zdenerwowana.
- Jak sobie życzysz – odpowiedział James, podszedł do mnie szybkim krokiem i pocałował…. Tak bardzo namiętnie, że bałam się, iż zapłodni językiem. Jeszcze w życiu nikt mnie nie pocałował z taką żądzą kryjącą się za każdym ruchem – Chodźmy do mnie.
- Okej – szepnęłam napalonym głosem.

****

Kiedy przyszliśmy do jego mieszkania oczywistym było, iż nie po to by napić się kawy. Zdarł ze mnie ubranie, ja postąpiłam podobnie. Czuliśmy to napięcie i tęsknotę która była wyczuwalna w każdym naszym ruchu, dotyku, pocałunku. To nie był zwykły seks, to nie było zwykłe tarcie. To było coś więcej. To była po prostu orgia dusz. Wielokrotny orgazm spowodowany tym za czym tak bardzo tęskniłam. Grzmocąca Parówą.

***


Wróciłam do domu po piątej rano. W dłoni trzymałam moje szpilki, sukienkę miałam podartą. Make up rozmazany. Zdradziłam Ryana. Zdradzałam go całą noc i nawet przez chwilę o nim nie pomyślałam. Dopiero rano, o czwartej gdy już świtało w mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl „Co ja zrobiłam?”

Oczywiście o wszystkim powiedziałam Katherine, która jak dobra przyjaciółka nie oceniała tego co zrobiłam byłam jej za to wdzięczna.

- Boże… Kath… co teraz? – pytałam zapłakana.
- Wiesz, że Cię kocham Gaby i zawsze będę po Twojej stronie – odpowiedziała rudowłosa.
- No…..?
- Musisz być szczera z Ryanem. Powiedzieć mu co się stało.
- Ale jak?
Q.m.c.
PostWysłany: Sob 13:55, 04 Sty 2014    Temat postu:

Cytat:
Katherine spojrzała na swojego ojca. Uśmiechnęła się, po czym wzięła zamach i uderzyła go prosto w szczękę. Wszyscy w kościele byli zaszokowani tym ruchem ze strony gościa.

- To za głupi pomysł, że Cię nie znajdę, po tym jak mnie okradłeś.
- Co zrobiłeś? - wtrąciłam się zaszokowana.
- Katherine, kochanie, wszystko Ci wyjaśnię....
- Ten chujek przyszedł do mojego mieszkania, opowiadał jak to potrzebuje schronienia a następnie mnie okradł - wyjaśniła mi po krótce Katherine która oddychała głośno po tym uderzeniu - Zgred myślał, że go nie znajdę - teraz spojrzała na pannę młodą - A ty powinnaś wiedzieć.... bo wyglądasz na miłą osobę, że ten dupek w zeszłym tygodniu przyjechał do mojej matki i mówił, że chce do niej wrócić. Następnie okradł ją i po prostu odszedł po raz kolejny. Więc pieprz go, ale nie w ten sam sposób jak moja matka w zeszłym tygodniu bo Bóg jeden wie, co możesz złapać- oświadczyła Katherine, po czym uśmiechnęła się w sposób w jaki w przyszłości będzie wykorzystywała do skrywania swoich emocji - Było miło. Pa.




Zdecydowanie jedna z najlepszych scen z całym ff'ie Cool
megan
PostWysłany: Pią 0:21, 03 Sty 2014    Temat postu:

Ach, Kath <3 Nie da się ukryć, że ten odcinek należał do niej i mam nadzieję, że dalej też tak będzie


Granmor napisał:

- Z kim ja się zadaję... - jęknęłam.

Codziennie zadaję sobie to samo pytanie

Granmor napisał:

- Och, Ty znasz mnie taaak dobrze - parsknęłam oburzona.
- Żebyś wiedziała, znam - syknęła Katherine - A wiesz dlaczego? Wiesz dlaczego Cię znam Gabs? - pytała podniesionym tonem rudowłosa.
-No? Dlaczego? Proszę! Powiedz mi!- krzyczałam w odpowiedzi.
- Bo jesteś moją przyjaciółką, k***a, kocham Cię! - warknęła Katherine.


Och, dialog jakby wyjęty z moich rozmów z przyjaciółką *.*

Akcja ze ślubem... obłędna no i Kath wpadające do kościoła chyba nie tylko ja miałam przed oczami ten obraz
Granmor
PostWysłany: Pią 0:04, 03 Sty 2014    Temat postu:

Flash 3x01.

Na czym to ja stanęłam? Ach tak, jechałyśmy do Bostonu gdzie Katherine Kennedy miała przerwać wesele jej ojca – Joe. No ale póki co siedziałyśmy w "Obitej mordzie" na peryferiach małego miasteczka tuż obok autostrady. Nie było szans, by do rana ktokolwiek w ogóle pomyślał o tym by naprawić nasz samochód. To sprawiło, że zostałyśmy w "Obitej mordzie".

Katherine siedziała na barze otoczona przez sześciu facetów, na głowie miała czapkę lokalnej drużyny baseballowej a w ręku wódkę z lodem i słomką. Drink jak w mordę strzelił. Ja siedziałam tuż obok mieszając parasolką w swoim drinku którym była wódka z colą.

- Kathy, kochanie, czy to prawda.... - nie usłyszałam o co spytał jeden z mężczyzn którzy ślinili się widząc moją koleżankę. Katherine może też nie usłyszała. Uśmiechała się jednak tak, jakby usłyszała wszystko.
- Taaak, Georgie, to wszystko prawda – oznajmiła z swoim sztucznym uśmiechem.
-Ojacie.
- Wiem!
- Przepraszam – odezwał się facet stojący tuż za mną, spojrzałam na niego. Był całkiem ładniutki.
- Tia? - mruknęłam obojętnym tonem.
- Zastanawiałem się, czy pozwoli mi Pani sobie kupić coś do picia – oświadczył facet któremu teraz się dopiero przyjrzałam. Był bardzo przeciętny, bardzo. Dupy nie urywał.
- Nie, dziękuję. Ale mam nadzieję, że da mi pan cynk gdzie znajdę mechanika – mruknęłam.
- W naszym mieście? Ojacie... nie ma takiego.
- Pięknie, k***a – zwróciłam się do Katherine – Słyszałaś? Nie ma mechanika!
- Najbliższy jest w Springfield – dopowiedział facet.
- Wyluzuj Gaby, ten samochód i tak był kradziony! - oznajmiła rozbawiona Katherine.
-Co?! - wrzasnęłam przez co wszyscy teraz na mnie spojrzeli.
- No ale chłopcy nas nie wydadzą, prawda, chłopcy? - spytała kokieteryjnie Katherine, wszyscy zaczeli się przekrzykiwać zaprzeczając jakoby mogli nas wydać władzom – Widzisz? - spytała Kath.
- Z kim ja się zadaję... - jęknęłam.
- Gaby, na litość boską.... chłopcy nam pomogą, prawda, chłopcy?- spytała kokieteryjnym głosem Katherine zerkając na wszystkich panów po kolei.
- Pewnie!

Nim się zorientowałam, był poranek a ja, Katherine i kilku innych kolesi jechaliśmy do Bostonu, gdyż K. uznała iż Joe nie powinien żenić się z tą kobietą. Kim była TAMTA kobieta? Nie mam pojęcia. Katherine też odmawiała powiedzenia mi kim była, za każdym razem gdy pytałam, moja przyjaciółka odpowiadała wprost.

- To suka.
- Nie powinnaś się tak wyrażać o niej! - zgromiłam wzrokiem rudowłosą - Nawet jej nie znamy! Może być wspaniała. Twój ojciec postanowił w końcu z nią się ożenić. To o czymś świadczy, prawda?
-Mówię Ci, to suka - powtórzyła Katherine, po czym zaczęła grzebać w swojej torebce - Ej, masz papierosa może?
-Nie wierzę, że to robimy - jęknęłam zażenowana.
- Na litość Boską, Gaby.. - Katherine przewróciła oczyma - Co Ty chcesz bym Ci powiedziała, co?
- Nie powinniśmy przeszkadzać Twojemu ojcu, to jego plany. Mamy swoje życie.
- Chcesz pogadać o Ryanie? Serio? - K przerwała mi w połowie zdania - Bo z tego co widzę, to Ty uciekasz od problemu. Przespałaś się z Jamesem i myślisz, że to koniec z Ryanem ale uciekasz od tej myśli. Gdyby tak nie było, już byś była w drodze powrotnej do Nowego Jorku.
- Och, Ty znasz mnie taaak dobrze - parsknęłam oburzona.
- Żebyś wiedziała, znam - syknęła Katherine - A wiesz dlaczego? Wiesz dlaczego Cię znam Gabs? - pytała podniesionym tonem rudowłosa.
-No? Dlaczego? Proszę! Powiedz mi!- krzyczałam w odpowiedzi.
- Bo jesteś moją przyjaciółką, k***a, kocham Cię! - warknęła Katherine.

Faceci zawyli zachwyceni. Katherine zgromiła ich wzrokiem.

- Nie w ten sposób, małpoludy!- krzyknęła zdenerowana.
- Szkoda - mruknął jeden z nich.

Boston! Och! Boston! Juanita. Jedyne takie miasto na świecie. To tutaj za wiele lat zamieszka Katherine z swoim francuskim, seksownym, wyrzeźbionym mężem! To tutaj świat zobaczy pierwszy preview Bombshell. Och. Co to za miejsce! Kath szybko podziękowała małpoludom. Udaliśmy się do kościoła, taksówką oczywiście. Trwała już ceremonia, kiedy Kath otworzyła drzwi.

- Tato! NIE! - wrzasnęła na cały kościół. Oczywiście każdy się odwrócił słysząc damski głos.

W kościele zapanowała cisza. Słyszałam tylko szepty które rozległy się po nawach kościoła. Katherine szybkim krokiem wpadła do środka kościoła i biegła w stronę ołtarza.

Joe, mam nadzieję, że to był on, wpatrywał się w niespodziewanego gościa który zmierzał w jego stronę. Postanowiłam pobiec za Katherine. W końcu dotarłysmy do ołtarza, Katherine spojrzała na swojego ojca. Uśmiechnęła się, po czym wzięła zamach i uderzyła go prosto w szczękę. Wszyscy w kościele byli zaszokowani tym ruchem ze strony gościa.

- To za głupi pomysł, że Cię nie znajdę, po tym jak mnie okradłeś.
- Co zrobiłeś? - wtrąciłam się zaszokowana.
- Katherine, kochanie, wszystko Ci wyjaśnię....
- Ten chujek przyszedł do mojego mieszkania, opowiadał jak to potrzebuje schronienia a następnie mnie okradł - wyjaśniła mi po krótce Katherine która oddychała głośno po tym uderzeniu - Zgred myślał, że go nie znajdę - teraz spojrzała na pannę młodą - A ty powinnaś wiedzieć.... bo wyglądasz na miłą osobę, że ten dupek w zeszłym tygodniu przyjechał do mojej matki i mówił, że chce do niej wrócić. Następnie okradł ją i po prostu odszedł po raz kolejny. Więc pieprz go, ale nie w ten sam sposób jak moja matka w zeszłym tygodniu bo Bóg jeden wie, co możesz złapać- oświadczyła Katherine, po czym uśmiechnęła się w sposób w jaki w przyszłości będzie wykorzystywała do skrywania swoich emocji - Było miło. Pa.

Odwróciła się a następnie wyszła z kościoła.
Q.m.c.
PostWysłany: Wto 0:00, 12 Lis 2013    Temat postu:

megan napisał:
Ja myślałam, że to wstęp do finału O.o


Zapewne to przez cięcia budżetowe finał nie był 2 odcinkowy Cool
megan
PostWysłany: Pon 21:05, 11 Lis 2013    Temat postu:

Ja myślałam, że to wstęp do finału O.o
Mikołajek
PostWysłany: Pon 21:03, 11 Lis 2013    Temat postu:

Oh Dear!
Granmor
PostWysłany: Pon 20:49, 11 Lis 2013    Temat postu:

Cytat:


Znamy pierwsze szczegóły na temat finałowego sezonu!

Niedawno zakończyła się emisja 2 sezonu serialu FLASH. Teraz czeka nas emisja ostatnich odcinków 6stego sezonu Ally McBeal. Wiemy jednak, czego się spodziewać po FLASH 3.

-Pierwszy odcinek będzie kontynuował wątki rozpoczęte w finale drugiego sezonu - oświadczyła Eva Longoria w rozmowie z nami -Ślub Joe, ojca Kath będzie jednym z ważniejszych wątków sezonu. To podczas tej podróży Gabrielle postanowi co dalej z jej związkiem z Ryanem.

Prawdopodobnie czeka nas również kilka występów gościnnych. Jednak na ich temat twórcy nadal milczą.
Q.m.c.
PostWysłany: Pon 10:13, 11 Lis 2013    Temat postu:

Mikołajek napisał:


Granmor napisał:
(...) "Obita morda" (...) nie było lepszego miejsca. Gdy weszłam z Katherine do środka zapanowała cisza. Wszelkie rozmowy ucichły. Katherine spojrzała dziwkarskim wzrokiem na wszystkich mężczyzn po czym usiadła przy barze. (...)


Takim?





ojjj to nie jest "dziwkarski" wzrok Kath Cool Na powyższym zdjęciu mamy do czynienia z czym w rodzaju..."kill them all!" xD


Powracając do ff'a...
Cytat:
Jedziesz rozpieprzyć to miasto w drobny mak, albo też doprowadzić do tragedii - oświadczyłam.
- Prawie, przerywamy ślub.
(...)
To co to za facet? Kiedy go poznałaś?
- Dosyć dawno temu - odpowiedziała Katherine - Ma na imię Joe.
- Joe... dosyć swojsko - parsknęłam śmiechem - To kim on jest dla Ciebie? Eks? Chłopak poznany w internecie?
- Joe jest... - Katherine spojrzała na mnie z uśmiechem, a potem na jezdnię - Joe jest moim ojcem.

OJCEM?! Czy tylko ja byłam pewna, że chodzi o jakiegoś byłego/niedoszłego męża, kochanka, ojca jej nienarodzonego/ zmarłego/ wysłanego w kosmos dziecka...?! Ba! Nawet laska z odcinków "Kac vegas" (a właściwie dwie), nie zdziwiłaby mnie wgl, ale ojciec? Tego się nie spodziewałam Cool

Ahhh i mam jedno zastrzeżenie - zdecydowanie za krótki był ten odcinek.
megan
PostWysłany: Nie 22:29, 10 Lis 2013    Temat postu:

Na wstępie dziękuję, dziękuję, dziękuję za super hiper extra prezent




Cytat:
- Mam nadzieję, że jesteś trzeźwa - oznajmiłam z głosem pełnym nadziei.
- Nie w******j mnie, proszę - syknęła Katherine

hahahaha, cała Kath

Cytat:
Nie wiedziałam, czy mam w jakikolwiek sposób skomentować to,
że zmierzam w kompletnie nieznanym mi kierunku z kobietą która zdecydowanie była pod wpływem czegoś - jednak ja sama nie wiedziałam czego.

To Kath, ona zawsze jest pod wpływem "czegoś", czyli wrodzonego wigoru, ale możliwe, że to te papierosy xD


Cytat:
- Jak myślisz, kotku, po co ja mogę jechać do Bostonu?
- Jedziesz rozpieprzyć to miasto w drobny mak, albo też doprowadzić do tragedii - oświadczyłam.
- Prawie, przerywamy ślub.

hahahahahaha xD



Cytat:
- Ty to zawsze znajdziesz sposób by być w centrum uwagi, nawet na czyimś ślubie, wszyscy będą mówić o Tobie.
- To nie jest tak - mruknęła Katherine po jakiś pięciu minutach ciszy - To po prostu.... samo wychodzi.

No proszę, mówimy o Katherine, to oczywiste, że to samo wychodzi przypomnijmy sobie chociażby ślub Susan i Mike'a


Cytat:
- Ojcem? - spojrzałam na nią zdziwiona - To Ty masz ojca?

hahahahaha, ach ta Gabi


Cytat:
- CO k***a?!- wrzasnęła Katherine, po czym przypadkowo skręciła samochodem w na pas obok, a potem następny, następny, następny. W końcu jechałyśmy pod prąd. Na szczęście ogromna ciężarówka
zdąrzyła się zatrzymać i nie zderzyła się z nami na zderzeniu czołowym. Katherine spojrzała na mnie, a następnie ściągnęła okulary przeciwsłoneczne które nosiła pomimo tego, że było już po zmroku.

Ja to widzę, no po prostu to widzę


Cytat:
- Pieprzyć to - oświadczyła Katherine - Idę się napić.

Grunt, to mieć dystans do wszystkiego i umieć rozróżnić rzeczy ważne i ważniejsze xD





No to kiedy ciąg dalszy?
Mikołajek
PostWysłany: Nie 21:09, 10 Lis 2013    Temat postu:

Granmor napisał:
(...) - Joe jest... - Katherine spojrzała na mnie z uśmiechem, a potem na jezdnię - Joe jest moim ojcem. (...)


Fajnie, że poznajemy rodzinę Kath! Niby Dana była ulubienicą Cherry'ego, ale jakoś tego wątku, A BYŁ TO IDEALNY CZAS PO ODCINKU 6x10 "GOTOWYCH...", nie wprowadził. Jeden odcinek DH z nimi by starczył.

Granmor napisał:
(...) "Obita morda" (...) nie było lepszego miejsca. Gdy weszłam z Katherine do środka zapanowała cisza. Wszelkie rozmowy ucichły. Katherine spojrzała dziwkarskim wzrokiem na wszystkich mężczyzn po czym usiadła przy barze. (...)


Takim?



Granmor napisał:
(...) Jestem pewna, że za 10 lat, gdy będę miała męża, polecę na innego, młodszego pięknisia z wyrzeźbioną klatą. (...)


Potężny plus za nawiązanie do Rowlanda.

Satysfakcja z czytania? OSIĄGNIĘTA.
Granmor
PostWysłany: Nie 20:45, 10 Lis 2013    Temat postu:

TRZY MIESIĄCE PÓŹNIEJ


Pukanie do drzwi. Telefon. Dzwonek do drzwi. Każda z tych czynności niesie za sobą nową historię. A to co Ci dzisiaj opowiem, Juanita...
No ale może po kolei, co? To była ciocia Katherine. Była ubrana w jeansy, top, wokół
szyi miała owiniętą chustkę a włosy spięte. Na oczach okularyprzeciwsłoneczne, w lewej dłoni kawa w papierowym kubku, w prawej papieros. Spojrzała
na mnie z szerokim uśmiechem.

-Pakuj się lala, jedziemy - oświadczyła krótko, zwięźle i na temat.
- Ale gdzie?- spytałam wpatrując się zdziwionym wzrokiem w kobietę. Odpowiedziała parsknięciem śmiechu.
- Na wycieczkę.
- Dokąd?
- Boże - westchnęła Katherine wchodząc do mojego mieszkania, ściągnęła okulary przeciwsłoneczne i przewróciła oczyma- Pytania, pytania.
Ciągle tylko pytania!

Więcej nie pytałam, po prostu wsiadłam do samochodu, który był wypożyczony... miałam taką nadzieję. Katherine nie miała swojego samochodu.
Prawdę mówiąc... samochód też nie był oznakowany jako taki z wypożyczalni. Wolałam nie wiedzieć, skąd dziewczyna wzięła wóz.
Wsiadłam na miejscu pasażera, Katherine usiadła za kierownicą.

- Mam nadzieję, że jesteś trzeźwa - oznajmiłam z głosem pełnym nadziei.
- Nie w******j mnie, proszę - syknęła Katherine.
- Ale co się stało, powiesz mi?
- Za chwilę, dobra? - mruknęła Katherine, po czym ruszyła z parkingu z piskiem opon.

Szybko się zorientowałam, że opuściłyśmy miasto i pojechałyśmy autostradą w stronę Bostonu. Nie wiedziałam, czy mam w jakikolwiek sposób skomentować to,
że zmierzam w kompletnie nieznanym mi kierunku z kobietą która zdecydowanie była pod wpływem czegoś - jednak ja sama nie wiedziałam czego.

- Możesz mi w końcu powiedzieć gdzie jedziemy?
- Jedziemy do Bostonu - oświadczyła krótko Katherine.
- Po co jedziemy do Bostonu? - spytałam ostrożnym tonem.
- Pić bostońską herbatkę - mruknęła Katherine coraz bardziej zdenerowana - Jak myślisz, kotku, po co ja mogę jechać do Bostonu?
- Jedziesz rozpieprzyć to miasto w drobny mak, albo też doprowadzić do tragedii - oświadczyłam.
- Prawie, przerywamy ślub.
- Wiedziałam, że znowu coś wykombinowałaś - odpowiedziałam zdenerwowana - Mogłaś mi powiedzieć, to bym Ci odmówiła.
- Dlatego przecież nic nie powiedziałam - Katherine uśmiechnęła się szeroko jadąc autostradą - No weź, fajnie będzie. Kocham go. Nie pozwolę mu ożenić się z inną.
- Ty to zawsze znajdziesz sposób by być w centrum uwagi, nawet na czyimś ślubie, wszyscy będą mówić o Tobie.
- To nie jest tak - mruknęła Katherine po jakiś pięciu minutach ciszy - To po prostu.... samo wychodzi.


Przez dobrą godzinę, jechałyśmy w milczeniu. Cisza była po prostu namacalna, czasem zerkałam na Katherine która wbiła wzrok w jezdnię. Całkiem dobrze wychodziła jej ta jazda,
biorąc pod uwagę, iż już czułam, iż piła. Tak swoją drogą zapadł już zmrok. Ciągle jechałyśmy autostradą.

- Przepraszam - oświadczyłam w końcu. Znów w samochodzie zapanowała cisza.
- Ja też - odpowiedziała po chwili Katherine.
- Wiesz, że Cię kocham, co nie? - spytałam z uśmiechem. Katherine pokiwała tylko głową.
- To co to za facet? Kiedy go poznałaś?
- Dosyć dawno temu - odpowiedziała Katherine - Ma na imię Joe.
- Joe... dosyć swojsko - parsknęłam śmiechem - To kim on jest dla Ciebie? Eks? Chłopak poznany w internecie?
- Joe jest... - Katherine spojrzała na mnie z uśmiechem, a potem na jezdnię - Joe jest moim ojcem.
- Ojcem? - spojrzałam na nią zdziwiona - To Ty masz ojca?
- Każdy ma jakiegoś ojca, Gaby - szepnęła Katherine tajemniczo.
- To co się stało, że bierze ślub? - spytałam marszcząc brwi. Katherine w tym czasie zapaliła sobie papierosa i otworzyła okno. Zaciągnęła się a następnie strzepnęła popiół za okno.
Popiół zaświecił w ciemności która panowała już za oknem.
- Myśli penisem, oto co się stało - odpowiedziała Katherine.
- Jak oni wszyscy.

Katherine zaciągnęła się po czym spojrzała na mnie - Dokładnie.

- Kath.... muszę Ci coś powiedzieć - jęknęłam.
- Co się stało? - spytała kasztanowłosa mimowolnie.
- Spałam z Jamesem.
- CO k***a?!- wrzasnęła Katherine, po czym przypadkowo skręciła samochodem w na pas obok, a potem następny, następny, następny. W końcu jechałyśmy pod prąd. Na szczęście ogromna ciężarówka
zdąrzyła się zatrzymać i nie zderzyła się z nami na zderzeniu czołowym. Katherine spojrzała na mnie, a następnie ściągnęła okulary przeciwsłoneczne które nosiła pomimo tego, że było już po zmroku.

-Dostrzętnie Cię pojebało? - spytała zdenerwowanym głosem Katherine - Nie pamiętasz jak ten dupek Cię traktował?
- Jak jeździsz głupia dziwko? - spytał facet prowadzący ciężarówkę.
- Liż mi cipę! - odpowiedziała krzykiem Katherine.
- Chcesz wpierdol panienko? - spytał zdenerwowany kierowca.
- Hoho! Facet z klasą! Takich lubię! - parsknęła śmiechem Katherine, a potem spojrzała na mnie- A nie, przepraszam! Faceci z klasą to Twoja działka! Może daj się przelecieć temu dupkowi,
który nie jest w jakimkolwiek stopniu gorszy od Jamesa?
- Katherine! Zachowuj się! Jedziemy zanim ten facet naprawde Ci coś zrobi - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Tia... - mruknęła Kath - Masz rację, nie wiadomo co taki c**j może zrobić.

Jednak kiedy chciałyśmy zapalić samochód.... ten odmówił posłuszeństwa. Po chwili rozległy się klaksony, a korek za ciężarówką rósł z każdą minutą. Katherine zadzwoniła w końcu na pomoc drogową, która pomogła nam dotrzeć do najbliższego mechanika.
Gdzie się znajdowałyśmy? Nie mam pojęcia, ale jestem prawie pewna, że w takich miejscach zaczynają się horrory w których ktoś morduje grupkę nastolatków. Mechanik powiedział, że spróbuje wóz załatwić na poranek... będziemy miały opóźnienie w podróży do Bostonu.

- Pieprzyć to - oświadczyła Katherine - Idę się napić.

"Obita morda" znajdowała się stosunkowo niedaleko autostrady, na obrzeżu małego miasteczka którego nazwy nie pamiętam. Była to obskórna lokacja w której królowała muzyka country.
No ale cóż... nie było lepszego miejsca. Gdy weszłam z Katherine do środka zapanowała cisza. Wszelkie rozmowy ucichły. Katherine spojrzała dziwkarskim wzrokiem na wszystkich mężczyzn po czym usiadła przy barze.

- Macie Cosmo?
- Co kurde? - spytał barman.
- Wódka z lodem - poprawiła się Katherine - Podwójna.
- Się robi - oświadczył barman po czym uśmiechnął się szeroko. Zauważyłam, że brakuje my jedynki - A dla dupencji, to znaczy, pani? - spytał patrząc na mnie.
- Piwo?

W końcu dostałyśmy nasze drinki. Katherine wypiła dosyć szybko swoją wódkę, ja piwo za to sączyłam. Spojrzała na mnie.

- Dobra.. nie będę osądzać. Ale dlaczego? Przecież... - Katherine parsknęła śmiechem, pokręciła głową i kazała barmanowi nalać drugi kieliszek - Ryan jest wszystkim czego szukasz w facecie.
- Myślisz, że tego nie wiem? - spytałam z rezygnacją - Ja nie rozumiem dlaczego czuję pociąg do związków które nie mają szans! Jestem pewna, że za 10 lat, gdy będę miała męża, polecę na innego, młodszego pięknisia z wyrzeźbioną klatą.
- To Cię kiedyś zgubi - oświadczyła poważnym tonem Katherine - Nigdy nie będziesz szczęśliwa z Jamesem... za to związek z Ryanem.
- To przeszłość, prawda? - spytałam mając nadzieję, że zaprzeczy. Jednak tego nie zrobiła - Barman, ja też wezmę wódkę.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group