Autor Wiadomość
Gromzer
PostWysłany: Pią 17:40, 18 Gru 2015    Temat postu:

Nudny serial ok początek spoko ale 3-4 seria jest nudna ciągnie się nie potrzebnie .
Mikołajek
PostWysłany: Pon 9:19, 28 Lis 2011    Temat postu:



Cytat:
Josh Holloway walczy z brzuchem
Josh Holloway umówił się ze scenarzystami serialu "Zagubieni", że będą informować go o rozbieranych scenach z przynajmniej 5-dniowym wyprzedzeniem.
Aktor przyznaje w wywiadzie dla magazynu "Men’s Fitness", że zamiłowanie do dobrego jedzenia i piwa okazało się pewnym problemem na planie zdjęciowym na Hawajach, ponieważ krępował się stawać przed kamerą bez koszuli. Rozwiązaniem tego problemu okazała się znajomość ze scenarzystami, którzy "dawali mu cynk" za każdym razem, kiedy jego bohater miał występować bez ubrania. - Kocham jedzenie i picie, więc walczę z brzuchem. Scenarzyści i producenci oczekują, że aktorzy zawsze będą wyglądać dobrze, ale ja zaprzyjaźniłem się z naszymi scenarzystami i poprosiłem, żeby uprzedzali mnie, kiedy chcą, abym wystąpił przed kamerą bez koszuli. W takich sytuacjach zaczynałem intensywniej trenować i jadłem wyłącznie steki i rybę - wspomina Holloway.


Źródło:
www.film.onet.pl - link
McCluskey
PostWysłany: Nie 20:28, 30 Sty 2011    Temat postu:

Świetny serial jednak troszkę go ''przedobrzyli''. Trzy sezony oglądałem z zapartym tchem. Jednak od czwartego sami scenarzyści zaczęli się gubić w historii wyspy, rozbitków i wyszedł niezły bigos. Gdyby zakończyć na trzeciej serii, ewentualnie na kolejnej byłoby całkiem dobrze.
Sahem
PostWysłany: Pon 15:34, 09 Sie 2010    Temat postu:

Naprawdę wieeeelgachne sorry za post pod postem, ale może mi ktoś odpisze w ten sposób xP
Oglądałem właśnie Epilog...
<lol> Ciśnie mi się na język tylko jedno słowo. Zaczyna na K i kończy na A, bardzo podobne do wyrazu KURA (xP).
Naprawdę rzadko przeklinam, ale po obejrzeniu tego-w-gruncie-rzeczy-nie-wiadomo-czego tylko to przychodzi mi na myśl xP
Durne, głupie, krótkie i nic nie wnoszące. Zdecydowanie cieszę się, że nie weszło w skład finału, bo pozostałby mi ogromny niesmak, a tak naprawdę zakochałem się w finale LOST.
Mówiąc szczerze to odpowiedzi, których udzielili w ogóle mnie nie interesowały. Nie należę do tej grupy fanów, którzy w każdym geście, słowie, czy rzeczy doszukują się symboliki, czy ukrytej zagadki.
Niepotrzebnie to nakręcili. Szkoda było czekać.
I czuję, że Walt w roli Jacoba to jednak nieporozumienie xP <--- tekst xP
Sahem
PostWysłany: Wto 17:37, 01 Cze 2010    Temat postu:

Granmor napisał:
Dzisiaj widziałem 1x3 i 1x4. Jejku, jaki to boski i klimatyczny serial był. xD Zauważyłem jednak śmieszną rzecz, kiedy Cerberus się "pojawia" [ jeszcze go dotychczas nie pokazano] drzewa ruszają się w inny sposób niż później - zupełnie jakby było to jakieś zwierze lądowe a nie latający "obiekt" i czasem aż śmieszne jest to że go nie widać- bo drzewa są małe a nawet jeden "pyłek" dymu się nie ukazuje.
No ale .... żyjący Charlie, ciekawa Kate [ona chyba ma najlepsze story "poza wyspowe". potem ją zepsuli nieco], Shannon czy Boone to naprawdę mówi wszystko. xD

Shannon *_*
Ogólnie serial trzymał poziom do końca 3 sezonu, w porywach 4. Później było blado i dość... hmmm pisałem Ci. Pod względem kontaktów międzyludzkich było fajnie, pięknie, ale wyjaśnienie sensu tych 6 sezonów jest gupie xP
Granmor
PostWysłany: Wto 14:41, 01 Cze 2010    Temat postu:

Dzisiaj widziałem 1x3 i 1x4. Jejku, jaki to boski i klimatyczny serial był. xD Zauważyłem jednak śmieszną rzecz, kiedy Cerberus się "pojawia" [ jeszcze go dotychczas nie pokazano] drzewa ruszają się w inny sposób niż później - zupełnie jakby było to jakieś zwierze lądowe a nie latający "obiekt" i czasem aż śmieszne jest to że go nie widać- bo drzewa są małe a nawet jeden "pyłek" dymu się nie ukazuje.
No ale .... żyjący Charlie, ciekawa Kate [ona chyba ma najlepsze story "poza wyspowe". potem ją zepsuli nieco], Shannon czy Boone to naprawdę mówi wszystko. xD
Sahem
PostWysłany: Śro 13:19, 26 Maj 2010    Temat postu:

Granmor napisał:
Jeżeli już o Shannon chodzi, to żeby Ci zrobić jakiś smak w "drodze przez mękę" jaką nazywam to co właśnie Cię czeka to - jest do niej kilka fajnych nawiązań w sezonie 6... ;]

Tak? xD <jupi>
Granmor
PostWysłany: Śro 12:10, 26 Maj 2010    Temat postu:

Jeżeli już o Shannon chodzi, to żeby Ci zrobić jakiś smak w "drodze przez mękę" jaką nazywam to co właśnie Cię czeka to - jest do niej kilka fajnych nawiązań w sezonie 6... ;]
Sahem
PostWysłany: Śro 8:52, 26 Maj 2010    Temat postu:

Granmor napisał:
Sahem......... mam dla Ciebie...... wiadomość.
TAK! XD

A sam powiem że finał jest piękny. Nie od dziś wiadomo lubie melo/dramaty. A właśnie w takim klimacie jest finmał, co mi się bardzo podobało. No bo....

Wszyscy Ci którzy zostali rozdzieleni są razem i to jest takie słitt. xD


Tekst:
<jupi> xD *cieszy się jak dziecko* *baaaardzo, baaardzo* xD
Argh... Obejrzałbym ten finał, ale nie oglądałem nawet 5 sezonu xP

EDIT: No i ściągam 5 sezon... xP
EDIT2: Mam 5x01... po polsku... xP Wolałbym po angielsku, ale... Dobra. Obejrzę i tak.
Granmor
PostWysłany: Wto 21:23, 25 Maj 2010    Temat postu:

Sahem......... mam dla Ciebie...... wiadomość.
TAK! XD

A sam powiem że finał jest piękny. Nie od dziś wiadomo lubie melo/dramaty. A właśnie w takim klimacie jest finmał, co mi się bardzo podobało. No bo....

Wszyscy Ci którzy zostali rozdzieleni są razem i to jest takie słitt. xD
Sahem
PostWysłany: Wto 20:18, 25 Maj 2010    Temat postu:

Błagam! Niech ktoś, kto oglądał finał mi powie: w finale pojawiła się Maggie Grace jako Shannon? Na wikipedii umieścili ją jako "gościnnie występującą", ale czy ona tam była? To dla mnie najważniejsze xP
Mikołajek
PostWysłany: Wto 19:05, 25 Maj 2010    Temat postu:

POST: 2 kwietnia 2010



Cytat:
"Zagubieni": efektowny i potężny finał
Daniel Dae Kim jest przekonany, że finał serialu "Zagubieni" nie rozczaruje fanów.
Aktor jest jedną z niewielu osób, która wie, jak skończy się serial i przyznaje, że scenarzyści stanęli na wysokości zadania. - Finał jest naprawdę efektowny i potężny - zdradził Kim. - Tak potężny, że po przeczytaniu scenariusza musiałem usiąść na parę minut i ochłonąć. To zakończenie bardzo znaczące i przepełnione emocjami, które naprawdę mnie satysfakcjonuje. "Zagubieni" to w gruncie rzeczy opowieść o ludziach. Owszem, jest w niej wiele elementów science fiction, ale najważniejsi są ludzie. W serialu "Zagubieni" Daniel Dae Kim wciela się w postać Jina Kwona.


Źródło:
www.onet.pl/seriale/Lost - link
_________________
POST: 25 kwietnia 2010



Cytat:
W szóstym, ostatnim sezonie "Zagubionych" na wyspie prym wiedzie John Locke, a właściwie coś, bądź ktoś, kto się za niego podszywa, gdyż Locke, jak się wcześniej okazało, nie żyje. Na wyspie zostaje zamordowany Jacob, który zamieszkiwał tam od XVIII wieku i według mieszkańców wyspy rządził nią i chronił. Dowiadujemy się, iż Jacob szukał swego następcy, a potencjalnie może nim zostać już tylko kilka osób, które przeżyły. Równolegle poznajemy też losy niektórych bohaterów przedstawione tak, jakby feralny samolot, od którego wszystko się zaczęło, miał się nigdy nie rozbić. Wszystkie ich historie znów łączą się ze sobą. I tak Kate, która była aresztowana za usiłowanie morderstwa, a lot odbywała w eskorcie agenta służb specjalnych, po wylądowaniu samolotu ucieka z lotniska. Porywa taksówkę, w której znajduje się ciężarna Claire. Jack Sheppard, który samolotem przewoził ciało swojego ojca na pogrzeb, dowiaduje się, że zostało ono zagubione. Oczekując na wyjaśnienie, spotyka Johna Locke'a. Locke z kolei po powrocie do domu zostaje zwolniony z pracy. Ta przykra sytuacja sprawia, że spotyka na swej drodze właściciela firmy, w której pracował, a jest nim Hurley. Hurley załatwia mu posadę nauczyciela w szkole, w której Locke poznaje kolegę po fachu, Benjamina Linusa... Emisja serialu "Zagubieni" od 25 kwietnia w każdą niedzielę o 22 w AXN. Zobacz galerię zdjęć z szóstego sezonu serialu!


Źródło:
www.onet.pl/seriale/Lost - link
_________________
POST: 25 maja 2010

UWAGA! ARTYKUŁ ZDRADZA, CO WYDARZYŁO SIĘ W OSTATNIM ODCINKU!









Cytat:
"Zagubieni": już nie zagubieni, ale nadal poszukujący
Kiedy okazało się, że historia rozgrywająca się na wyspie nie miała większego znaczenia dla całej narracji serialu, że quasi-religijne zakończenie jest od tej historii w gruncie rzeczy zupełnie oderwane – to było naprawdę przygnębiające.
W trakcie ostatnich dwóch i pół godziny serialu "Zagubieni" Desmond i Jack wchodzą do jaskini, aby ostatecznie zmierzyć się ze złem. Desmond mówi: "Nie ma znaczenia, czy on zniszczy wyspę, czy ty zniszczysz jego". Na co Jack, do końca poważny, odpowiada: "Wszystko ma znaczenie".
To jeden z tych dramatycznych momentów z gatunku "teza-antyteza", które od początku były specjalnością tego serialu. Problem polega na tym, że kilka godzin później, po mistycznym zakończeniu z motywem "odejścia w światło", okazuje się, że więcej racji było w słowach Desmonda.
Bitwa, którą miał stoczyć Jack z potworem, który przejął ciało Johna Locke'a, miała znaczenie w tym sensie, w jakim znaczenie ma prawidłowe podstawienie dwóch niewiadomych do równania – bo też konstrukcja serialu zawsze bardziej przypominała schemat czy diagram niż dzieło wyobraźni.
Kiedy jednak okazało się, że historia rozgrywająca się na wyspie, historia, którą śledziliśmy przez sześć sezonów, także nie miała większego znaczenia dla całej narracji serialu, że quasi-religijne zakończenie jest od tej historii w gruncie rzeczy zupełnie oderwane – to było naprawdę przygnębiające (niezależnie od faktu, że samo zakończenie wywoływało ciepłe i pozytywne uczucia).
Większość dyskusji na temat finału "Zagubionych" skupi się na analizie ostatnich dziesięciu minut serialu. Zanim jednak zdobędziemy się na własne interpretacje, przyjrzyjmy się poprzednim 140 minutom odcinka "The End".
Nie ma nic niezwykłego w tym, że popularne seriale "miękną" w miarę, jak mijają kolejne sezony i widzowie (a także sami twórcy) coraz silniej wiążą się emocjonalnie z bohaterami i rozwojem wydarzeń. To samo przydarzyło się serialowi "Zagubieni" w szóstym sezonie, a ostatni odcinek był tego zjawiska kulminacją. To, co zobaczyliśmy w niedzielę, było przede wszystkim chwilą nostalgicznej przyjemności dla wiernych fanów.
Cały odcinek zdominowały sentymentalne machinacje wokół pobocznych wątków serialu. Desmond nadal zachowywał się jak kwoka usiłująca zgromadzić swoje "pisklęta" wokół siebie i pomóc im odzyskać wspomnienia z wyspy – jednemu po drugim, jak kaznodzieja nawracający niedowiarków na spotkaniu modlitewnym.
Niektóre z tych scen były doskonale napisane i naprawdę poruszające. Sun i Jin, których wspomnienia wróciły do nich, kiedy zobaczyli USG z obrazem swojego dziecka, i nagle znowu potrafili mówić po angielsku – taka sztuczka musiała zadziałać na widza. Sawyer i Juliet zetknęli się palcami nad kawałkiem batonika – i nagle cofnęli ręce, jakby kopnął ich prąd. No i ta wspaniała retrospekcja, kiedy Jack przypominał sobie wszystkie chwile, w których ratował innych…

Tymczasem na wyspie, podobnie jak w całym szóstym sezonie, działo się wiele, ale niewiele w tym było napięcia i emocji.
Ekipa kręcąca serial nigdy nie potrafiła sprawić, aby jaskinia emanująca tajemniczym, złotym światłem wyglądała naprawdę ciekawie – zawsze przypominała raczej tanią instalację w parku rozrywki. Dlatego też scena, w której Desmond i Jack noszą kamienie wokół świętego "oczka wodnego", wywoływała - wbrew intencji twórców - raczej chichot niż podziw i trwogę.
Odcinek "The End" doskonale pokazywał to, z czego dawno już zdawaliśmy sobie sprawę: że z biegiem czasu akcja serialu stawała się coraz bardziej przeciętna, blada, bez polotu. Co więcej, ten upadek, choć powolny, zaczął się już w pierwszym sezonie. Nawet takie sceny jak walka Jacka i Locke'a na klifach albo głazy przewracające się na rozpadającej się wyspie nie wywoływały już w widzach napięcia. Jedynym wyjątkiem była chwila, w której Kate mówi do Sawyera: "Zobaczymy się na łodzi", po czym skacze z klifu do oceanu, ale taką scenę naprawdę trudno byłoby zepsuć.
Wróćmy teraz do zakończenia ostatniego odcinka, w którym zupełnie niespodziewanie okazało się, że Jack Shephard – w świecie równoległym rozwiedziony ojciec i doskonały lekarz – w rzeczywistości nie żyje. Podobnie zresztą jak pozostali Zagubieni, którzy zgromadzili się w kościele. Scenariusz został skonstruowany w taki sposób, że niemożliwe było, aby wszystkie te postaci były martwe już od początku, a także aby wydarzenia na wyspie (i poza nią, w przypadku szóstki rozbitków, którzy ją opuścili) nie wydarzyły się naprawdę.
Jak wytłumaczył nam ojciec Jacka (także martwy), życie na wyspie toczyło się dalej po śmierci Jacka, zabitego przez potwora zamieszkującego ciało Locke’a. Ocaleni z samolotu Ajira Airways, między innymi Kate, Claire i Sawyer, prawdopodobnie bezpiecznie się z niej wydostali (Kate już po raz drugi), natomiast Hurley i Ben pozostali na wyspie jako jej nowi opiekunowie.
Później, w dalekiej przyszłości, wszyscy zmarli i ponownie się spotkali, ponieważ – jak powiedział Jackowi Christian Shephard – "to jest miejsce, w którym wszyscy się spotykają i mogą odnaleźć. Czas, który spędziłeś z tymi ludźmi, był najważniejszym okresem twojego życia".
A więc to była odpowiedź: wyspa była rodzajem domu czy raczej stacji przesiadkowej, z której można wyruszyć w dalszą podróż. Rzeczywistość alternatywna służyła temu, aby pasażerowie lotu Oceanic 815 (a także kilka innych osób, takich jak Desmond czy Penny) mogli ponownie się spotkać i razem ruszyć w nową rzeczywistość symbolizowaną przez białe światło (producenci zabezpieczyli się umieszczając w kościele symbole różnych religii).

Niestety, w tym scenariuszu najmniej ważne okazało się to wszystko, co rozbitkowie robili na wyspie. Naciskanie przycisków, budowanie tratew, wysadzanie włazów, życie, umieranie – cała akcja, cała fabuła, która uczyniła serial tak atrakcyjnym w jego pierwszych sezonach – wszystko to nie miało, jak się okazuje, żadnego wpływu na zakończenie historii, jeśli nie liczyć stwierdzenia, że "był to najważniejszy okres w życiu".
Wyjątkiem może się wydawać scena, w której Jack pokonuje "czarny dym", choć nawet w tym przypadku nie mamy pewności, czy to ostateczne starcie było konieczne. Jeśli życie na wyspie było rodzajem próby, to wszyscy, którzy naprawdę się liczyli (i którzy nie dostali propozycji zagrania w innych serialach lub filmach…), trafili w końcu na miejsce spotkania. Wszyscy z wyjątkiem Bena, który nie wszedł do kościoła, ale pozostał na parkingu przed budynkiem. Zakończenie wydawało się nieco naciągane i wielu widzów rozczarowało, co skądinąd było zapewne nie do uniknięcia. Po kilku latach nieprawdopodobnych komplikacji, zawiłości, zwrotów akcji i przemian bohaterów nie dałoby się stworzyć zakończenia, które przyniosłoby wyjaśnienie wszystkich wątków i zagadek w całkowicie satysfakcjonujący i spójny sposób. Może lepiej, że twórcy tego nie spróbowali.
Kiedy producenci Damon Lindelof i Carlton Cuse ogłosili w 2007 roku, że zamierzają zakończyć serial na szóstym sezonie po to, aby zakończyć go na własnych warunkach, wszystkim wydało się to logiczne. Zadawano tylko jedno pytanie: skoro kluczową rolę grały względy artystyczne, po co było ciągnąć to wszystko aż tak długo?
Od początku było przecież jasne, że opowiadanej w "Zagubionych" historii nie dałoby się ciągnąć dłużej niż jeden czy dwa sezony bez przedstawienia rozwiązania zagadek – albo kompletnego jej przebudowania. Ale przyznanie się do tego i stworzenie zamkniętego serialu czy wręcz miniserialu wymagałoby zupełnie innego podejścia – nadawania w stacjach kablowych albo zaangażowania znacznie mniejszych środków finansowych. Trudno dziwić się twórcom, że nie chcieli pójść taką drogą, ale z tej perspektywy ich deklaracje o niezgodzie na to, aby "odebrano im" serial, brzmią dziś nieco fałszywie.
Z drugiej strony trzeba też przyznać, że samo zakończenie było naprawdę piękne, doskonale nakręcone, a przejście pomiędzy śmiercią Jacka na wyspie a jego przebudzeniem w teraźniejszości i scena z grupą zgromadzoną w kościele stanowiły doskonałą klamrę z początkowymi scenami całego serialu. Aktorzy wyglądali na rozluźnionych i zadowolonych, Matthew Fox w roli Jacka grał spokojnie, w niezwykle stonowany sposób (i to w scenie, która wręcz prowokowała do emocjonalnego szarżowania). Końcowy widok zamykającego się oka Jacka – odwrócenie pierwszej sceny serialu – był po prostu doskonały.
"Zagubieni", jak to często bywa, okazali się serialem stosunkowo słabym w skali całościowej (zwłaszcza jeśli chodzi o gąszcz odniesień mityczno-religijno-filozoficznych wplecionych w fabułę), ale bardzo dobrym w "mikroskali", na poziomie opowiadania fascynującej historii. Czyli podsumowując: serialem idealnie dopasowanym do wielkości telewizyjnego ekranu.


Źródło:
www.onet.pl/seriale/Lost - link
Granmor
PostWysłany: Sob 17:58, 06 Mar 2010    Temat postu:

Mignonnet napisał:
Ja też nie jestem zadowolona z rozwoju akcji w LOST, nie sądziłam, że zaczną dziać się rzeczy, których nie da się logicznie wytłumaczyć, a tu nagle dym potrafi przybrać postać człowieka itd.




Tak właściwie, to już przybierał wcześniej - np. brata Eko przed jego śmiercią. No ale teraz sprawiono że Dym ma "umysł" i jest uwięzioną "osobą" i to już jest bzdura - oczywiście zgadzam się.
Swoją drogą, LOST był coraz gorszy, ale myślałem ze Dymu nie będą w stanie spieprzyć. Pomyliłem się.
Mignonnet
PostWysłany: Pią 21:01, 05 Mar 2010    Temat postu:

Ja też nie jestem zadowolona z rozwoju akcji w LOST, nie sądziłam, że zaczną dziać się rzeczy, których nie da się logicznie wytłumaczyć, a tu nagle dym potrafi przybrać postać człowieka itd. Mimo wszystko za nic nie przestałabym oglądać LOST, nie wiem, liczę, że oni jakoś to wszystko logicznie mi na koniec wyjaśnią. Obym się nie przeliczyła.
Granmor
PostWysłany: Pią 14:08, 26 Lut 2010    Temat postu:

Glamis napisał:

Spytam tak - czy warto dla czwartego i piątego sezonu wrócić do Zagubionych?
Co do ulubionego bohatera, to chyba zawsze najabrdziej lubiłam Hurleya i tego wysokiego Murzyna, księdza, ja on się nazywał... Eco ?




Odpowiem jednym słowem - Nie.
No dobra, kilkoma.
Po pierwsze, to oczywiście sezon 4 i 5 jest jeszcze gorszy od sezonu 3 - tego się ukryć po prostu nie da. Wątki, szczególnie w 5 zaczynają być wyjaśniane w sposób po prostu..jakby to określić..głupi?
Chodzi mi oto że jeśli ktoś się podniecał pierwszymi sezonami, no dobra, wiadomo że każdy się podniecał i miał nadzieje że wszystko jakoś świetnie zostanie wyjaśnione, cóż, rozczaruje się.
LOST stał się serialem pokroju Czarodziejek, tam też siostry Halliwell musiały unikać swojej przeszłości by nie wpływać na przyszłość, czy coś w tym stylu. Problem polega na tym że Czarodziejki od początku były serialem który ogląda się dla prostej rozrywki - LOST miał być czymś więcej.

Sezon 6, tak ogólnie to te same dno co dwa poprzednie. Odcinki są nadal nudne,a jak czytam pochlebne opinie na forach o LOST to czuję się z innego światu. Naprawdę, czuję że jeśli ktoś napisze że serial jest do bani to go tam najpierw zlinczują a potem powieszą za narządy rozrodcze na jakieś latarni.

Osobiście, naprawdę nie polecam powrotu to LOST - szczególnie że ostatni sezon przypomina agonię jakiegoś rozjechanego zwierzaka - ten film się wlecze, śmierdzi i lada chwila umrze.
Miejmy nadzieję że na zawsze.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group