Autor Wiadomość
MrSiM
PostWysłany: Wto 0:55, 23 Wrz 2014    Temat postu:

Pamiętam ją tylko z "Gotowych", wielka strata. Sad
Mikołajek
PostWysłany: Pon 18:31, 22 Wrz 2014    Temat postu:

POST: 10 września 2012

Był koniec zdania i dodałem kropkę co w konsekwencji komputer zaliczył mi jako koniec linku i stąd ten błąd.

http://desperatehousewives.wikia.com/wiki/Lynette_Scavo

To prawidłowy link.

Też tak sądzę. Dziękuję Tobie za odzew. Leci pochwała!
_________________
EDIT:

beata_k_19 napisała mi na filmweb.pl, że chodziło o napad na restaurację Scavo w odcinku 3x21. Mini wątek w temacie uważam za zamknięty.
_________________
POST: 22 września 2014

Serialowa matka Lynette - Polly Bergen zmarła w wieku 84 lat.



Cytat:
Cape Fear actress Polly Bergen dies aged 84
Bergen co-starred with Doris Day and James Garner in the comedy, Move Over, Darling

Polly Bergen, the actress whose fictional family was terrorised by Robert Mitchum in the 1962 film Cape Fear, has died aged 84.

Her publicist Judy Katz said Bergen, who had emphysema, died peacefully at her home in Connecticut on Saturday.

Success came early in her career when she won a Golden Globe for her portrayal of singer Helen Morgan in a 1950s series of TV plays.

More recently, she appeared in TV series Desperate Housewives.

Her role, as Lynette Scavo's mother Stella Wingfield, merited an Emmy nomination to add to many award nominations and successes across a career spanning more than six decades.

A Golden Globe nomination came for the 1963 film The Caretakers.

In 1964, she played the first female US president in the film Kisses for My President.

She was later nominated for a Tony award for her role in a revival of the Stephen Sondheim musical Follies.

Another Emmy nomination came in 1989, for best supporting actress in a miniseries for War and Remembrance.

She continued to work into her 70s and played Fran Felstein, the former mistress of Tony Soprano's father, in HBO's The Sopranos.
Carl Reiner and Polly Bergen pose with Emmy awards in 1958 In 1958, Bergen picked up an Emmy, pictured here with Carl Reiner

Born Nellie Paulina Burgin, in Knoxville, Tennessee, her father was a construction engineer who was talented amateur singer and would later perform with Bergen when she presented her own CBS variety show between 1957-58.

She starred as Gregory Peck's wife in the thriller Cape Fear, a role played by Jessica Lange in Martin Scorsese's 1991 remake.

Bergen, along with Peck and Robert Mitchum, all made cameos in the later film, which starred Nick Nolte and Robert De Niro.

In 1965, she created the Polly Bergen Company cosmetics line which consisted of lines of jewellery and shoe brands; and authored three books on beauty.
Polly Bergen Bergen attended the Tribeca Film festival in 2012

Bergen was a regular cast member of the TV series Commander-in-Chief as the mother of Mackenzie Allen, the US President, played by Geena Davis.

Paying tribute to the actress, Family Guy creator Seth MacFarlane tweeted: "RIP Polly Bergen-- loved her as Rhoda Henry. #TheWindsOfWar" while film director John Carpenter tweeted simply: "Good bye to the awesome Polly Bergen."


Źródło:
www.bbc.com - link
Q.m.c.
PostWysłany: Pon 21:15, 10 Wrz 2012    Temat postu:

Link chyba zły podałeś Wink
Anyway jeśli Ty czegoś nie pamiętasz to ja tym bardziej nie xPP Możliwe, że ktoś się zwyczajnie pomylił Cool
Mikołajek
PostWysłany: Pon 10:17, 10 Wrz 2012    Temat postu:

POST: 17 lipiec 2010

Cytat z sezonu 1 odcinek 20:

Mary Alice Young napisał:
Ostatnią osobą jaką Lynette spodziewała się spotkać, była Annabel Foster. Osiem lat wcześniej, Annabel błagała Tom'a, żeby się z nią ożenił. Powiedział jej, że nie jest z tych, co się żenią. Pewnego dnia, Tom poznał młodą menadżerkę o imieniu Lynette Lindquist. I po kilku gorących tygodniach, Tom zdecydował, że jednak jest z tych, co się żenią sprawiając, że rozgoryczona Annabel wróciła do Chicago. Na stałe. Przynajmniej taką nadzieję miała Lynette.


Skoro odcinek 1x20 to mieliśmy rok 2005. Rok 2005 odjąć 8 lat daje 1997 rok. Czyli musieli się pobrać w 1997 roku. A skoro II połowa szóstego sezonu to rok 2015 to musieli mieć 18 lat ślubu.
_________________
POST: 23 sierpień 2010

Skończyłem opisywać życie Lynette na wikipedii:
www.wikipedia.pl/Lynette - link
_________________
POST: 10 września 2012

Może mi ktoś przypomnieć kiedy trzeci raz Lynette była zakładniczką bo pierwsze dwa to Carolyn Bigsby i słynny "Bang" oraz Eddie Orlofsky w finale 6. sezonu. Tak jest napisane na http://desperatehousewives.wikia.com/wiki/Lynette_Scavo. Z góry dziękuję!
Mrs Dalloway
PostWysłany: Wto 20:48, 06 Lip 2010    Temat postu:

Uwielbiam Lynn za jej humor, siłę oraz za jej pomysły.

Jest świetna, podoba mi się, że jest taka naturalna.

Wiecie, co mam na myśli?
Mikołajek
PostWysłany: Sob 23:38, 26 Cze 2010    Temat postu:

Nattie napisał:
Mikołajek napisał:
Apropo jeszcze tematu. Skoro Lynette wyszła za Toma w 1998 roku to w odcinku 3x16 mieli dziewiąta rocznicę ślubu a w epizodzie 6x15 rocznicę siedemnastą.


Być może wcześniej wzięli ślub, a na dzieci zdecydowali się dopiero po kilku latach. I to nawet bardzo prawdopodobne, bo przecież Lynette i Tom robili karierę zawodową, prawda? (...)


(OFFTOP)
Rok 1998: ślub Toma i Lynette

Sezon 1 (2004 - 2005): szósta -> siódma rocznica
Sezon 2 (2005 - 2006): siódma -> ósma rocznica
Sezon 3 (2007): dziewiąta rocznica*
Sezon 4 (2007 - 2008): dziewiąta rocznica -> dziesiąta rocznica
Sezon 5 (2013 - 2014): piętnasta -> szesnasta rocznica
Sezon 6 (2014 - 2015): szesnasta ->** siedemnasta rocznica ślubu
_________________
* trzeci sezon obejmował fabułą jedynie pierwszą połowę 2007 roku, gdzie czas akcji sezonu czwartego był od II połowy 2007 do I połowy 2008 roku.
** strzałka oznacza przejście w środku sezonu między latami. Gdy sezon drugi miał 24 odcinki to epizod 2x12 był czasowo w grudniu 2005 roku a 2x13 już w styczniu 2006. Nie ja to wymyśliłem. Gdy zobaczysz nagłówki gazet w serialu to możesz zauważyć, że data na gazecie odpowiadała dniu premiery odcinka. Tak samo Mary Alice: emisja pilota serialu miała miejsce 3 października 2004 roku. Natomiast data jej śmierci, pokazana w 1x02, przypadała na 26 września 2004.

_________________
Moja wersja nie jest oczywiscie oficjalna, jako niepodważalny dogmat. Może być tak, że, załóżmy, trzy lata jeszcze razem pracowali już jako małżonkowie i dopiero potem Lynn zrezygnowała z kariery. W takim przypadku była by to ich dwudziesta rocznica. A jednak biorę dane podane w serialu a skoro dają tylko okruszki to stworzyłem taką historię: Tom zawsze chciał mieć dzieci i Lynette później to często podkreślała. jego żona musiała więc, krótko po ślubie, zajść w ciążę a resztę już sami wiecie z odcinka 1x01 i całej serii.
(/OFFTOP)

Resztę wypowiedzi, nie przytoczonej tutaj, popieram.
Nattie
PostWysłany: Sob 23:07, 26 Cze 2010    Temat postu:

Mikołajek napisał:
Apropo jeszcze tematu. Skoro Lynette wyszła za Toma w 1998 roku to w odcinku 3x16 mieli dziewiąta rocznicę ślubu a w epizodzie 6x15 rocznicę siedemnastą.


Być może wcześniej wzięli ślub, a na dzieci zdecydowali się dopiero po kilku latach. I to nawet bardzo prawdopodobne, bo przecież Lynette i Tom robili karierę zawodową, prawda?

Jeśli chodzi ogólnie o Lynette. Bez wątpienia jest to moja ulubiona bohaterka! Uwielbiam jej pomysły i kreatywność. Choć nie powiem, że z dzieciakami to jednak trochę sobie nie daje rady. Jednak jest silną i odważną kobietą. Scavo to rodzinka, która wiecznie ma jakieś problemy. Ale zawsze, naczęściej dzięki Lynette, wychodzą z niej obronną ręką. Ma też idealnego męża, którego jej niewyobrażalnie zazdroszczę!
Jeśli chodzi o aktorkę.. jest najlepsza z obsady! Wydaje mi się, że Felicity gra najlepiej. Trzeba przyznać, że nie bez powodu była nominowana do Oscara. Naprawdę świetnie odgrywa Lynette.
Mikołajek
PostWysłany: Nie 23:09, 21 Mar 2010    Temat postu:

Glamis napisał:
(...)[Tom i Lynette - przyp. red.] zawsze trzymają się razem, gdy uderza wicher upadają, ale nie puszczają się nawzajem i razem się podnoszą, aby stawić czoła kolejnym burzom, wichrom i tym podobnym. Są dla mnie wzorem małżeństwa, które nie kłóci się chyba w żaden sposób z wyznawanymi przeze mnie wartościami i które jest naprawdę godne podziwu. (...)
Wiecie co mi wpadło do głowy? W polskich serialach, aby życie bohatera było ciekawe, musi on zdradzać swego współmałżonka, rozwodzić się, znajdywać nowych partnerów. A Lynn? Jej wątki były ciekawe, nawet wtedy, gdy była totalnie zdesperowaną kurą domową, której życie obracało się jedynie wśród dzieci. Jej historia pokazuje, że tak naprawdę życie zwykłej jednostki potrafi być niesamowicie porywające i ciekawe! Nie trzeba jakichś cudów na kiju, aby daną postacią zainteresować. (...)


Nie mam słów by powiedzieć jak to pięknie napisałaś.
(OFFTOP)
Na tym polega zaściankowość scenarzystów. Albo piszą na ilość (patrz: "M jak miłość", "pierwsza miłość", "klan", "na dobre i na złe" itp.), albo niszczą dobre oryginalne scenariusze, robiąc polskie wersje (patrz: "Niania" lub "Hela w opałach") albo robią cuda nie widy, związane z postaciami. Zamiast usiąść przy stole i powymyślać wątki związane z postaciami, które już są, to wprowadzają nowe charaktery, albo niszczą te co mają potencjał. Dlatego ja nie oglądam polskich filmów lub seriali. W tej kwestii akurat patriotą nie jestem.
I dlatego też kocham "Gotowe...". On ma tą przewagę, że każda kobieta może się utożsamiać z jedną z bohaterek a faceci, z jednym z mężów/chłopaków postaci. A w "Chirurgach", "Flashforward", "Lost" czy "House"? Nie deprecjonuję tych seriali. Chodzi mi o to, że oglądamy te charaktery i ich fabułę, ale ciężko mi sobie wyobrazić, że będę taki jak oni, czy będę miał takie same problemy i tak samo je rozwiąże. No i w "ER" denerwowało mnie używana terminologia. Czasami wydaje mi się, że gdyby jedna z postaci powiedziała "podaj mi 3 mg hermedolunogobiny" to i tak widz uznał by to za lek. A tak? Odprężam się oglądając zwykłe, odważne i silne, kobiety. Kilka niezwykłych charakterów, które mogą żyć obok nas....
(/OFFTOP)

Uwielbiam Lynette i jej relacje z mężem. Apropo jeszcze tematu. Skoro Lynette wyszła za Toma w 1998 roku to w odcinku 3x16 mieli dziewiąta rocznicę ślubu a w epizodzie 6x15 rocznicę siedemnastą.
Glamis
PostWysłany: Sob 0:56, 27 Lut 2010    Temat postu:

No dobra, uznałam, że wypada się wypowiedzieć, o TAKIEJ postaci, jak Lynnette Scavo, skoro wyraziłam już swoją opinię o postaciach TAKICH, jak Victor Lang, czy Danielle Van de Kamp.
Za co kocham Lynn?
Za wiele, wiele rzeczy. Po pierwsze, jej charakter. Jej niesamowita osobowość. Siła, która w niektórych scenach z niej promienieje. A z drugiej strony wrażliwość. Bardzo żadko okazywana, ale jednak. Niesamowita dobroć, szlachetność i... Dobra, zaraz zacznę lać wodę.
Kiedy Lynette odkryła przed światem swoje słabości? Niewiele razy, ale jednak. Gdy już nie mogła znieść z dziecmi w domu, w koszmarnym hałasie, pozbawiona leków od których się uzależniła. Matko, jak mi tej kobiety było wówczas szkoda!
Kiedy okazało się, że jest osobą wrażlwią? Najbardziej utrwaliła mi się scena z czwartego sezonu, gdy Lynn walczyła ze zawierzakiem plądrującym jej ogród, zwierzakiem tak naprawdę symbolizującym jej nowotwór. I gdy dowiedziała się, że jest zdrowa, usiadła i zaczęła przpraszać zwierzę, które zdążyło z jej ręki zginąć.
Dobroć? Kiedy jej cudowne siostrzyczki przybyły i zaczeły się wykłócać, że żadna z nich nie przyjmie Stelli pod swój dach. Lynn, choć również miała do matki ogromny, słuszny żal, stanęła, że tak powiem, po jej stronie i kazała się siotruniom wynosić. Dla mnie, to była scena symbolizująca fakt, że Lynette przebaczyła matce.
Lynette Scavo wie, co jest słuszne. I to jest kolejna rzecz za którą ją uwielbiam. Sytuacja z Rickiem jest tego najlepszym odzwierciedleniem. Lynn się zakochała, zakochała się w człowieku, przy którym znów była młoda, piękna, seksowna, doceniona. Mogła przy nim zapomnieć o rzeczywistości, o mężu, który leżał niemal sparaliżowany, o czwórce dzieci, wyjątkowo nieznośnych dzieci, o nawale obowiązków. Skończyło się szybciej niż się zaczęło, i przynam szczerze, że scena podczas której Lynn odkręca w łazience wodę, słucha jak Tom opowiada, jak to teraz będzie cudownie, bo wróci do pracy, i ona płacze, jest sceną, w której najbardziej w świecie jej współczułam. Bo choć wciąż kochała Toma, to pokochała też Ricka. Ten wątek pokazuje, że Lynn, choć twarda, jest naprawdę zwykłym, słabym człowiekiem i nie ma wpływu na to, kogo nagle jej serce obdarzy uczuciem. Właśnie ta sytuacja najbardziej ją odsłania jako kobietę, kobietę spragnioną uznania, wcześniej już wymienionego bycia przez kogoś docenioną, pragnącą miłości, może troszkę innej niż ta, którą darzył ją Tom, wcale nie piękniejszej, ale bez wątpienia świeższej. Ale mimo tego wszystkiego, Lynette Scavo nie dopuściła nawet do tego, by rozwinął się jakikolwiek romans, nie mówiąc już o porzuceniu Toma, czy rodziny. Inna kobieta może wdałaby się romans z Rickiem, rozwiodła z Tomem, jakoś prawnie rozwiązałaby sytuację z dziećmi. Ale nie Lynette, która zawsze stawia dobro rodziny nad swoje. I tu tkwi jej heroizm, bo choć nie chciała mieć dzieci, co wielokrotnie podkreślała, to gdy już je pokochała, była gotowa własne szczęście poświęcić na rzecz ich szczęścia.
Oczywiście, potem okazało się, że jak nigdy będzie potrzebować wsparcia Toma.
Żałowałam jej wtedy, gdy zamieszkała z nimi Kayla i zaczęły się z nią problemy. Gdy choć Lynette się starała, córka Toma po prostu nie dała jej szansy na to, aby ją pokochać. Mimo tego, że Lynn była na to gotowa. Sytuacja skończyła się fatalnie, ale widać w niej było ogromną miłość, którą Lynette darzy Toma. Uwielbiam ich małżeństwo, tak niesamowicie trwałe i pełne miłości!
Zawsze trzymają się razem, gdy uderza wicher upadają, ale nie puszczają się nawzajem i razem się podnoszą, aby stawić czoła kolejnym burzom, wichrom i tym podobnym. Są dla mnie wzorem małżeństwa, które nie kłóci się chyba w żaden sposób z wyznawanymi przeze mnie wartościami i które jest naprawdę godne podziwu.
Plotki pojawiające się przed szóstym sezonem, jakoby Lynn miała dokonać aborcji/roważać aborcję wydają mi się absurdalne, totanie niedorzeczne. Nie, nie Lynette, nigdy. Nawet jeśli zdała sobie sprawę z tego, że z kolejną dwójką dzieci będzie jej jeszcze ciężej, to nigdy, przenigdy, nie posunęłaby się do czegoś takiego. Jak mówiłam, NIE LYNETTE.
Oczywiście, nie byłoby Lynette Scavo bez Felicity Huffman, która według mnie, jest najlepszą aktorką w serialu. W Bangu wspięła się na wyżyny swoich aktorskich możliwości, i wierzę, że będzie się coraz bardziej rozwijać.
A'propos Banga, to ten odcinek oczywiście należał do Lynette i pokazał z najleszpej strony. Jej niesamowita odwaga w starciu z Carolyn po prostu wbiła mnie w krzesło. "NO, I WILL NOT SHUT UP!". W tejże chwili zawsze zamiera mi dech i lecą pierwsze łzy. U cholery, Lynette jest GENIALNĄ, GENIALNĄ postacią! I teraz kiedy się tak na jej temat rozpisuję, zaczynam się zastanawiać, czy to jednk ona nie jest moją ulubioną desperatką? Jednego jestem pewna. Jest bardzo, bardzo dobrym człowiekiem.
Wiecie co mi wpadło do głowy? W polskich serialach, aby życie bohatera było ciekawe, musi on zdradzać swego współmałżonka, rozwodzić się, znajdywać nowych partnerów. A Lynn? Jej wątki były ciekawe, nawet wtedy, gdy była totalnie zdesperowaną kurą domową, której życie obracało się jedynie wśród dzieci. Jej historia pokazuje, że tak naprawdę życie zwykłej jednostki potrafi być niesamowicie porywające i ciekawe! Nie trzeba jakichś cudów na kiju, aby daną postacią zainteresować

Ta postać ma niesamowitą głębię, jest wielowymiarowa, i jak ktoś już wcześniej wspomniał - realna. Nie zdziwiłabym się, gdyby gdzieś tam, hen daleko (a może nie aż tak daleko?) żyła sobie taka Lynette Scavo. Cicha desperatka, a wręcz - cicha bohaterka.
M.K
PostWysłany: Pią 23:13, 26 Lut 2010    Temat postu:

Podpisuje się rękami i nogami pod tym co napisałaś V.(a raczej nad większą częścią) Uwielbiam po prostu Lynette. Zdecydowane moja ulubiona desperatka. Natomiast co do Twojego ale, to trzeba też zauważyć, że w tym serialu wszystkie postacie są trochę przerysowane i w pewnych momentach wyidealizowane. Mnie osobiście nigdy to się nie rzuciło w oczy, a czasami nawet myślałam sobie o niej, że jest zimna suka. Bo, no cóż, wszystko co robiła, robiła dla swoich dzieci, co jest bardzo szczytne, jednak biorąc pod uwagę że była w stanie kłamać i oszukiwać, żeby uratować męża czy dziecko przed konsekwencjami, nie będąc pewna ich niewinności nie jest raczej dobrym czynem i raczej nie czynem idealnego człowieka, bo taki dążyłby do sprawiedliwości. Tak samo sytuacja z Rick`em. Co prawda Lynn kontrolowała sytuację i kiedy ten wyznał jej swoje uczucia natychmiast go zwolniła, ale czysto hipotetycznie, gdyby flirtowali ze sobą trochę dłużej, a Tom nadal zachowywałby się jak skończony palant, to nie wiem czy nie skończyłoby się w łóżku. Także z tym wyidealizowaniem to nie wiem do końca, chociaż w porównaniu z pozostałymi paniami to może i faktycznie.
Co do tego że jest złą matką, też nie do końca się zgodzę. Jest normalną matką, która ma na wychowaniu 4 dzieciaków, z czego dwójka to istne małe szatanki. Przy okazji, że nie chce być swoich dzieci, po przeżyciach z dzieciństwa, ma jeszcze bardziej pod górkę, ale jak widać, nawet nieźle sobie radzi Smile. Może czasami ma trochę "niekonwencjonalne" metody działania, ale no cóż, trzeba sobie w życiu radzić. W porównaniu z innymi matkami Lynette wychodzi obronną ręką. Była nawet kiedyś taka scena kiedy Susan patrzy na Lynn uganiającą się za dzieciakami, a w tle M.A mówi o wzroku jaki posyłają rodzice grzecznych dzieci, rodzicom tych niegrzecznych. Faktem jest że jak sobie wychowasz, tak masz, ale czy to że Julie była taka grzeczna, dlatego że Susan wychowywała ją? Bo mnie zawsze zdawało się że to Julie w pewnym stopniu matkuje Susan Mr. Green. Bree: niby wychowała sobie idealne dzieci, tresując ich od małego (scena, kiedy każe Adrew`owi przeprosić M.A za kradzież żaby z jej ogródka), a później okazuje się że A. to gej (ja osobiście nie mam nic do nich, jednak Bree na początku było to widocznie nie w smak), a Danielle zaszła w ciąże, zrzekła się dziecka, a później ci co oglądali dalsze sezony wiedzą. Dzieci Gaby również nie grzeszą dobrym wychowaniem, tyle, że są dziewczynkami i nie biją się i robią sajgon, ale za to pyskują Gaby. Na WL nie było nigdy idealnych dzieci i idealnych matek, zresztą tak jak w normalnym życiu, ale pewne jest że każda z nich chciała jak najlepiej.
Co do samej Lynn to najbardziej podziwiam ją za jej siłę i spryt. Cała walka z nowotworem i wywalanie Toma z sali, niechęć co do mówienia przyjaciółkom o chorobie (sama zresztą tak bym zrobiła), poświęcenie dobrze rozwijającej się kariery dla dzieci, później dla męża, uwielbiam ją Wink. Może i miała najwięcej takich dramatycznych sytuacji, np. tornado i genialny odcinek po, czy nowotwór, ale Flicka udźwignęła tę rolę i sama obecnie nie wyobrażam sobie, żeby to np. inna desperatka była chora, czy żeby rodzinę innej pogrzebało tornado.
Jeszcze warto wspomnieć o małżeństwie, bo widzę że wszędzie tylko jest że go zkapciowała. Jak w pewnym odcinku powiedziała: nie może być dwóch dobrych ludzi. Musi być dobry i zły, Tak tutaj to że ona rządzi nie jest jej winą, ale winą ich charakterów. Ona silna, bezkompromisowa, myśląca życiowo, zawzięta i pewna siebie. On spokojny, romantyczny, trochę zagubiony, pragnący być lubiany. Tak się dobrali i tyle. Zresztą ich charaktery w pewnien sposób odbiły się na charakterach dzieci: Preston i Porter są pewni siebie, przebojowi (co raczej podpisuje pod Lynn), natomiast Parker jest takim raczej cichym i mało przebojowym chłopakiem, który przypomina mi chłopca ze szkolnej orkiestry Smile. I tak, Tom jest pod pantoflem, ale kiedy chciał biec za marzeniami, zaryzykowali i otworzyli pizzerie, *kiedy się znudził, kiedy po kopnięciu przez prąd, nagle Tom postanawia sprzedać knajpe i wyjechać w roczną podróż dookoła USA Lynette stopuje, bo myśli realnie* I tak jak powiedział Tom, że kocha go tak mocno, że próbuje obronić przed porażką.

Miało być krótko i zwięźle i niepoplatanie, ale wyszło jak zawsze rozwlekle i zagmatwanie Mr. Green
V.
PostWysłany: Czw 17:20, 25 Lut 2010    Temat postu:

Uwielbiam ją.
W moim rankingu Lynette Scavo ma drugie miejsce, zaraz po Mayfairowej.
Za co? Za siłę, pewność siebie, inteligencję. Za przebiegłość i to, w jaki sposób 'tresuje' swojego męża. Za to, że jest strasznie głęboką, złożoną, interesującą i - co najważniejsze - wiarygodną postacią. Wiele osób może uważać ją za nudną, ale ja kobitkę po prostu kocham.
Podoba mi się to, że jest odważna i zdolna do walki o rodzinę za wszelką cenę. Może nie jest idealną matką, ale kto by było przy takiej ilości dzieci? To bardzo dobrze, że nie jest przesadnie ciepłokluchowata, to czyni jej charakter ciekawszym. Do tego zdarza jej się zabawić ironią i sarkazmem, a takie postacie zawsze będą miały u mnie pierwsze miejsce. No i znów w grę wchodzi, czasem, teoria machiavelistyczna ('Cel uświęca środki' jakby ktoś nie wiedział). Strasznie podobają mi się sposoby, przy pomocy jakich Lynette dąży do wyznaczonego sobie celu. Wystarczy przypomniec sobie kolację, podczas której Lynn i Tom walczyli o posadę, albo to, jak wyperswadowała mężowi operację plastyczną. Toż to świetne było *.*
Do tego wszystkiego Felicity Huffman jest boską, wspaniale wyrażającą emocje aktorką. Jedną z najlepszych, jeżeli nie najlepszą w DH. Kocham ją.
Jedne 'ale', które mam do tej postaci, to to, że czasem wydaje się zbyt wyidealizowana... Nie ma zbyt wiele wpadek (ale takich drobnych, nie mówie tu o wielkich, poruszających, niezależnych od niej tragediach), a jej wątki sa zazwyczaj z tych powazniejszych, bardziej poruszających, niż zabawnych. Mimo to, kocham ją Wink Jej postać budzi we mnie naprawdę wiele emocji, imponuje mi.
Ulubione sceny?
Na pewno ta, w której przyznała się do choroby i potem ta, gdy dowiedziała się o swoim wyzdrowieniu. Poza tym świetna scena, gdy poszła do Bree po spluwę Jak już wspominałam, walka z Tomem o posadkę, scena, w której dowiaduje się o ciąży, zniechęcenie współpracownika do wyjazdu, zniechęcenia Toma do operacji plastycznej, impreza u Sus, na którą przyszła nacpana, walka z Katherine o 'objęcie rządów na ulicy' (dwie moje ulubione postacie w akcji, czy może być coś lepszego?)... Mogłabym wiele wymieniać. Lynette jest po prostu boska. I bardziej skomplikowana, niż mogłoby się wydawać.
Gabriel
PostWysłany: Czw 19:06, 21 Sty 2010    Temat postu:

ta postac moim zdaniem jest rozwazna, dojżała, ta postac jest mi obojetna nie wiem czemu, bardziej lubie te szalone:D
dawcio930
PostWysłany: Wto 22:27, 19 Sty 2010    Temat postu:

No jasne, nie bez powodu Felicity była nominowana do Oscara - jest najbardziej doświadczoną aktorką z całej obsady DH...
karynka86
PostWysłany: Wto 21:54, 19 Sty 2010    Temat postu:

Mysle ze postac Lynette jest najwiekszym wyzwaniem aktorskim (w porownaniu do pozostalych desperatek). Odnosze wrazenie ze Lynette przechodzi najwieksze tragedie zyciowe, a Felicity Huffman widowiskowo radzi sobie z ta rola!
motylinek
PostWysłany: Pon 22:14, 18 Sty 2010    Temat postu:

Ta postac to szczerze podziwiam.Zdecydowanie silna,twarda jak trzeba,zorganizowana,twrado obstaje przy swoim...ech dlugo by wymieniac.Podziwiam za sile charakteru,organizacje w domu a do tego jeszcze praca bez ktorej nie umie zyc;)Oddana rodzinie i przyjaciolom co udowodnila tez juz nie jeden raz.

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group