Forum Desperate Housewives / Gotowe na wszystko Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Kawa i croissaint
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 18, 19, 20  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Desperate Housewives / Gotowe na wszystko Strona Główna -> Desperacka twórczość własna
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Buffie
Ciekawski sąsiad
Ciekawski sąsiad



Dołączył: 22 Lis 2011
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:55, 19 Cze 2012    Temat postu:

kurdekurdekurde *-*
to jest ekstra bitchy Kath wymiata xd
czeeekam niecierpliwie na kolejna czesc Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Śro 8:01, 20 Cze 2012    Temat postu:

Dzięki, dzięki. Miło mi to słyszeć. Za to ja czekam na dalszą część Twojego tekstu. Kath poznająca rodzinę Robin brzmi ciekawie. U mnie no niestety, tak jak pisałem - Robin już nie będzie. :C

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 9:03, 26 Cze 2012    Temat postu:

Macie czasem tak, że dopiero się budzicie, a już dzień wydaje Wam się udany? Ja tak miałam tego poranka. Otworzyłam leniwie oczy i spojrzałam na okno, które wpuszczało przyjemne słońce do mojej sypialni. Przeciągnęłam się leniwie w łóżku. Przymknęłam oczy jak kotka, której jest tak strasznie wygodnie.

Z tego przyjemnego letargu, wybudził mnie dopiero dzwonek telefonu. Wstałam z łóżka i powędrowałam w stronę pokoju dziennego, z którego jak wiecie, rozlegał się piękny widok na Paryż. Wiem, wiem. Powtarzam się. Ale jak ktoś ma taki widok z okna, powinien się nim chwalić.
Odebrałam połączenie i zapytałam zaspanym głosem:

-Halo?
-Czy to Pani Katherine Mayfair? - zapytał mnie damski głos. Byłam pewna, że go nie znam.
-Tak, zgadza się. Kto mówi? - mruknęłam niezainteresowana – A o co chodzi?
- Mam dla Pani..... - w tym momencie przerwałam kobiecie, wybudzając się przy tym.
-Ale ja bardzo Pani dziękuję, nie jestem zainteresowana.
-Ale Pani nie rozumie – kontynuowała kobieta, zupełnie nie strudzona tym, że odmówiłam jej przyjęcia zaproszenia, kupna ubezpieczenia, wzięcia kredytu czy cokolwiek rozprowadzała.
- Ja rozumiem, taka jest Pani praca. Tak, wiem, szanuję, ale tak jak mówię...
-Ale proszę mnie posłuchać! - powiedziała ostrzejszym tonem kobieta. W sumie zdziwiła mnie taka reakcja telemarketerki.
-Słucham? Too tutaj w Paryżu, telemarketerzy mogą być chamscy? - odpowiedziałam zdenerwowana.
- Na litość boską, dzwonię z Radia KNPL. Chcielibyśmy Panią zaprosić do programu. Z tego co nam wiadomo, prowadzi Pani wojnę słowną z Charlie Brownem, zwanym też Jean. Chcemy byście porozmawiali u nas na antenie.
- Och. Rozumiem – mruknęłam zawstydzona. "Głupia idiotka" – skrytykowałam się w myślach, po czym powiedziałam głośno – Nie wiem, nie wiem. Do kiedy mogę dać znać?
- Do końca tygodnia. Będziemy do Pani jeszcze dzwonić, do widzenia – kobieta rozłączyła się, nie czekając aż odpowiem jej "do widzenia". Mlasknęłam cicho, patrząc na słuchawkę telefonu. Radio? Uśmiechnęłam się pod nosem – miałam okazję skrytykować Charliego na wizji. Czy tam antenie. Zwał jak zwał. Taka okazja, może już się nie trafić...


*****

-Powinnaś to zrobić – oznajmił Matt patrząc na mnie znad miski lodów, które akurat zajadał. Siedzieliśmy w jego kuchni. Westchnęłam dramatycznie, przeczesując włosy palcami.
- Myślisz? A jak się skompromituję? - zapytałam niezdecydowanym głosem. Facet uśmiechnął się w odpowiedzi, nabierając na łyżkę
- A jeżeli skompromitujesz go? - zapytał z błyskiem w oku. Uśmiechnęłąm się porozumiewawczo.
- To jest możliwe. Pożałuje tego wszystkiego.
- Tak, właśnie tak – Matt pokiwał kilkakrotnie głową, znów nabierając łyżkę lodów.

Bardzo kręciła mnie taka wizja tej audycji. No wiecie, po tych wszystkich chamskich odzywkach od strony tego pseudo krytyka kulinarnego, ja bym go skompromitowała przed tysiącami słuchaczy. A kto wie, może i przed milionem? Zachichotałam na samą myśl o takim
scenariuszu. Gdy tylko ludzie z radia zadzwonili, zgodziłam się na występ. Z tego co wiem, Charlie też.




Więc, w sobotę, w dzień audycji, ubrałam się w szałowe ciuchy. Oczywiście, wiedziałam, że to tylko program radiowy i żaden słuchacz nie zobaczy jak wyglądam. To jednak nie miało znaczenia. W doborze ubioru, pomógł mi oczywiscie Andre. Choć Matt był wspaniałym przyjacielem, nijak nie znał się na tym, co kobieta powinna ubrać.Andre za to latał tam i z powrotem trzymając moje ciuchy i wciąż komplementował moją osobę.

- Witamy w KNPL, dzień dobry Paryż. Jest z nami Katherine Mayfair, amerykanka która pracuje w Cafe Gateau. Jak zapewne wiecie, ostatnio została ona skrytykowana przez Jeana. No wiem, nie ona pierwsza. Ale to ona pierwsza, doprowadziła do spotkania z swoim antyfanem i powiedziała światu, kim on jest. Oto więc przed Państwem Charlie Brown.

Uśmiechnęłam się z triumfem, za każdym razem kiedy ktoś mówił, że zdemaskowałam tego szuję, czułam się wspaniale. Spojrzałam prosto w oczy Charliemu, który obserwował mnie z uśmiechem na twarzy. Może obmyślił sobie jakiś plan krytyka 2.0 "publiczne upokorzenie"? Nie wiem. W końcu zauważyłam, że prowadzący się na mnie patrzy wyczekująco, odezwałam się więc.

- Dzień dobry Paryżu, jak się spało? - zapytałam kokieteryjnie, zerkając na Charliego. Wciąż się na mnie gapił. Jakaś próba dekoncentracji?
- Pani Mayfair nie spała, musiała całą noc siedzieć i myśleć, co na siebie włoży – odpowiedział Charlie, a ja otworzyłam usta zadzwiona tym, jaki był wredny. No jak tak można? Jak? Uśmiechnęłam się znów, odzyskując pewność siebie.
- Cóż. Pan na pewno tego nie wie – mruknęłam po czym dodałam – Pan Brown, Jean, zawsze moi drodzy wygląda jak po długiej, wyczerpującej imprezie. Niedbała fryzura, dwudniowy zarost i koszula która śmierdzi tanimi papierosami. W ogóle, powiem Wam, że cały wizerunek Charliego Browna jest po prostu tani.
- Och, ugryź mnie – szepnął Charlie rozbawiony – Jest Pani nienormalna. Szalona amerykanka, która pojawiła się w Paryżu bo co? W USA nie mają supermarketów?
-Niech Pan mi powie, w końcu stamtąd Pan pochodzi Panie JEAN – zaakcentowałam w bolesny sposób jego sztuczne imię, mężczyzna zachichotał. Najwyraźniej rozbawiło go to, że zawsze znajdę jakąś marną ripostę.
- Hoho, robi się gorąco. Dalsza część tej jakże merytorycznej rozmowy, po reklamach – prowadzący rozmowę dał znak facetowi z reżyserki i wyłączono mikrofony – Ludzie to program poranny. Ogarnijcie się.

Ale czy nie tego miał się spodziewać po takich gościach? Ja Wam powiem, czego się nie spodziewałam. Nie spodziewałam się tego, że gdy przyjdę do domu, to pod drzwiami mieszkania będzie stał bukiet kwiatów. Wielki kosz z białymi jaśminami. Wśród kwiatostanów była karteczka, na której pisało "Dla zadziornej rudej, Charlie". Uśmiechnęłam się pod nosem, zastanawiajac nad tym, skąd znał mój adres. Otworzyłam drzwi, położyłam kosz z kwiatami na stole i otworzyłam okno, chcąc wpuścić świeże powietrze.


*******

Moja francuska przyjaciółka, Vivian, była bardzo zadowolona z tego, jak potoczyła się moja rozmowa z Charliem. Jak się dowiedziałam, Vivian bardzo nietrawiła tego kolesia. Teraz siedziała w Cafe Gateau, zaciągając się swoim papierosem i uśmiechając do mnie. Vivian poznała nowego faceta, niejakiego Romana.
Przez to, że Vivian wciąż opowiadała o Romanie, Matt był w bardzo kiepskim humorze. Szef Gateau nawet nie udawał, że go interesuje opowieść dziewczyny, tylko zajmował się wszystkimi stolikami oprócz naszego. W końcu spotkałam go w kuchni, kiedy ja odnosiłam nasze talerze, a on piekł ciasto.
- No i jak tam? - zapytał radośnie Matt starając się na mnie nie patrzeć. Uśmiechnęłam się pod nosem, musi mu być bardzo ciężko słysząc to wszystko z ust dziewczyny.
- Dobrze. A u Ciebie? - spojrzałam znad ramienia na to, co robił Matt. Ciasto wyglądało apetycznie. Facet odsunął się ode mnie sięgając po szklaną miskę. Podeszłam bliżej lady i patrzyłam na wyrobione ciasto. Dotknęłam opuszkami palców ciasto, a Matt dotknął mojej dłoni, zanuzając obie w cieście. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, że stał tuż za mną. Jego ciepły oddech ogrzewał moją twarz. Uśmiechnęłam się pod nosem zamykając oczy, dobrze wiedziałam, że zaraz mnie pocałuje. Zrobiliśmy to na ladzie w kuchni. Dwukrotnie.


*********

No i nie patrzcie tak z niedowierzaniem! Bez osądów. To nie był seks kochanków, to było dwoje zranionych ludzi, którzy po prostu poczuli magię chwili. No a Vivian? Przecież chciała, bym się spiknęła z Mattem. Po wszystkim szybko się ogarnęliśmy, bo klienci narzekali na to, że nikt w tej restauracji nie pracuje, po czym po prostu się pożegnaliśmy i nie widzieliśmy przez najbliższe dwa dni. Wzięłam urlop na żądanie.


*********


Moja głowa była pełna myśli o nim. Nie potrafiłam spać, jeść, pracować, nawet myśleć. Zupełnie jak kiedyś, kiedy byłam z Adamem. Czy Matt w ogóle czuł się podobnie? Przecież on kocha Vivian, nie rozumiałam więc, dlaczego to zrobiliśmy. Telefon odzywał się co jakiś czas, a ja nie miałam dość odwagi by spojrzeć w twarz Matta, ani nawet słyszeć jego głos. Cóż mogę powiedzieć, zakochałam się. A przynajmniej tak wtedy myślałam. W końcu musiało do tego dojść, skoro Matt mieszkał piętro niżej - przyszedł i zapukał do drzwi.

-Katherine, otwórz – usłyszałam za drzwiami, a moje serce zamarło. Nie, nie otworzę. Nie ma kur... szans! - Musimy porozmawiać. Jutro i tak będziesz w pracy, więc ta rozmowa nie ucieknie. Katherine!

Westchnęłam ciężko, otwierając drzwi. Matt spojrzał na mnie z wyrzutem, spojrzeniem pełnym bólu. Nie potrafiłam powiedzieć ani słowa, on też nic nie powiedział. Po prostu wszedł do środka.

- Nie powinniśmy tego robić, to było głupie – oznajmiłam mu, zamykając przy tym frontowe drzwi.
- Ja tak nie myślę. To było dobre, to co mamy, jest dobre – odpowiedział Matt siadając w fotelu.
- Co masz na myśli? - zapytałam marszcząc przy tym brwi. Matt chwilę nic nie mówił, nachylił się zamykając dłonie i splatając palcami tak zwany "koszyczek".
- Chcę spróbować – oznajmił krótko, ale te słowa były mega znaczące – wyjedźmy razem, na chwilę. Do Rennes Le Chateau.
- Chcesz wyjechać z Paryża? - zapytałam zdziwiona.
- Chcę się przekonać, co do tego, co nasz łączy.
- Czyli nie zobaczę nic oprócz sufitu? - zapytałam zaciekawiona wizją wspólnego wyjazdu. Matt chciał wyjechać gdzieś, choćby na moment. Uznałam, że nie jest to zły pomysł. Wręcz przeciwnie.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:48, 26 Cze 2012    Temat postu:

Cytat:
Macie czasem tak, że dopiero się budzicie, a już dzień wydaje Wam się udany? Ja tak miałam tego poranka
Ja podobnie, gdy zauważyłam nową część ff'a Razz Laughing

Cytat:
Uśmiechnęłam się pod nosem zamykając oczy, dobrze wiedziałam, że zaraz mnie pocałuje. Zrobiliśmy to na ladzie w kuchni. Dwukrotnie.


Przyznaję, że bardzo lubię drobne nawiązania do konkretnych wydarzeń z serialu Wink Cool Zwłaszcza takich jak to :



Cytat:
- Chcę spróbować – oznajmił krótko, ale te słowa były mega znaczące – wyjedźmy razem, na chwilę. Do Rennes Le Chateau.
- Chcesz wyjechać z Paryża? - zapytałam zdziwiona.
- Chcę się przekonać, co do tego, co nasz łączy.
- Czyli nie zobaczę nic oprócz sufitu? - zapytałam zaciekawiona wizją wspólnego wyjazdu.
O ile to możliwe to jeszcze bardziej ciekawi mnie ciąg dalszy...wszystko przez ten "sufit" xp

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 13:16, 26 Cze 2012    Temat postu:

Jakbyście mnie zobaczyli podczas podróży do Rennes! Wyglądałam jak jakaś Marilyn Monroe czy inna gwiazda dawnego Hollywood. Ubrana w jasną, beżową sukienkę, okulary przeciwsłoneczne i hustkę od Chanel mgnęłam na siedzeniu pasażera w cadilacu Matta wprost do małej wioski, znajdującej się niedaleko Pirenej. Rennes Le Chateau jest wsią w której mieszka ogółem może sto osób, znajduje niedaleko nieco większej mieściny Couizy na jednym z wzgórz. Legendy głoszą, że w okolicy siedziby mieli Templariusze, a nawet wspominają o obecności Marii Magdaleny po śmierci Jezusa Chrystysa.

To wszystko przeczytałam w przewodniku podróżniczym, podczas jazdy przez uliczne serpentyny. Matt był bardzo szczęśliwy, wciąż się uśmiechał. Mieliśmy rezerwację w małym hoteliku, który znajdował się w Rennes. To był jedyny hotel. Gdy przypominałam sobie samą siebie, stojącą w deszczu na paryskiej ulicy miesiąc temu, nie wierzę w to, jak wiele się zmieniło od tamtej pory.

- O czym myślisz? - zapytał mnie Matt, przez co wybudził z tego zamyślenia. Spojrzałam na niego, po czym uśmiechnęłam się delikatnie całując go w policzek. Odpowiedział również uśmiechem..
- Że niby o tym? - roześmiałam się, po tym jak mnie oto zapytał.
- Nie, głuptasie. Po prostu o tym, jak jestem szczęśliwa – odpowiedziałam, odwracając głowę w stronę klifu. Panorama tego górzystego terenu była niesamowita. W końcu zauważyłam, na jednej z gór dosłownie kilka domów. To było Rennes Le Chateau.
- Tak, ja też cieszę się, że to zrobiliśmy. Wiesz, ten wyjazd.
- W ogóle co my będziemy robić na miejscu? - spytałam, po czym poczułam, że coś wibruje w mojej torebce. Oczywiście, był to telefon. Sms od nieznanego numeru:

" Powinna mi Pani podziękować za kwiaty, Charlie"

Mlasknęłam zniesmaczona tym, że Charlie wciąż o sobie przypominał. Powinien mieć klasę i po prostu zostawić mnie w spokoju. Schowałam telefon i poprawiłam okulary przeciwsłoneczne, które miałam na nosie. Telefon jednak znowu się odezwał. Spojrzałam na wyświetlacz. O. Jednak sobie o mnie przypomniała.

-Halo?! - zapytał głośno damski głos w słuchawce.
- Tak? Słyszysz mnie? Halo? - cadilac ma jedną poważną wadę. Za cholerę nie da się w nim rozmawiać przez telefon – Matt, możemy się na chwilę zatrzymać? - zapytałam mojego powiedzmy że chłopaka, po czym on pokiwał głową. Stanęliśmy przy drodze, na jakimś parkingu – Dylan, słyszysz mnie?
- Mamo, gdzie Ty jesteś? - zapytała mnie córka. A ja uśmiechnęłam się szeroko, zaraz ją zaskoczę. Rzadko dzwonię do Dylan, ona ma teraz swoje życie i w sumie postanowiłam, że nie będę jej mega natarczywie się narzucać. Ona nawet nie wie, że jestem we Francji.
- Nie uwierzysz.
- Co to oznacza? - zapytała Dylan – Dzwoniła do mnie Susan. Podobno nie mają od Ciebie żadnych wiadomości od miesiaca. Jak to mamo możliwe? Wyprowadziłaś się z domu ciotki?
- Tak jakby. Mieszkam w Paryżu – stwierdziłam starając się nie brzmieć jak nastolatka. Matt w końcu wszystko słyszał – No i właśnie jestem z kolegą na wycieczce w Rennes Le Chateau.
- Z kolegą? A to czemu Susan mówiła coś że "Twoja mama zwariowała i została lesbijką"?
- Susan nie musi wszystkiego wiedzieć. Robin była pomyłką, teraz to wiem – powiedziałam szeptem, tak aby Matt usłyszał jak najmniej. Przez chwilę Dylan po prostu odpowiedziała mi kompletną ciszą.
- Mamo, Robin to ta kobieta? Jak to pomyłką?
- Muszę kończyć, kochanie. Pa. Jedziemy do hotelu.
- Co?! Będziecie spać w jednym łóżku? Nie! Mamo, nie! W tej chwili wsiadasz do samolotu do Bostonu i sobie pogadamy.
-Tak, też Cię kocham. Pa – odpowiedziałam rozłączając się. Spojrzałam z uśmiechem na Matta. On cały czas patrzył na mnie z uśmiechem. A wszystko wokół zupełnie nie istniało, jakby rozmazało się. Mogliśmy tak stać godzinami, patrząc tylko na siebie. - To co, jedziemy dalej?


*******


Hotel był jednopiętrowy i miał może dziesięć pokoi dla gości. Razem z Mattem wzieliśmy największy, aby mimo wszystko sobie nie przeszkadzać. Pokój był bardzo przestronny, miał okno którego widok wychodził na rynek miasta z fotanną. Rynek to może za dużo powiedziane, bo była tam aż jedna kawiarenka i bibliteka. Oczywiście, pokój miał też osobną łazienkę i wielkie łoże małżeńskie.

- I jak? - zapytał z uśmiechem Matt – jak Ci się podoba Francja?
- Jest fantastique – odpowiedziałam z uśmiechem i roześmiałam się głośno. Odłożyłam swoje okulary na drewniany stolik i oplotłam szyję Matta rękoma. Facet odpowiedział mi pocałunkiem.
- To dobrze, cieszę się. Zaraz pójdziemy coś zjeść.
- Muszę odwiedzić ten kościół Marii Magdaleny- odsunęłam się od niego. Takie przyjemności powinno się dawkować. Tragarze wnieśli już cały bagaż, dałam im więc napiwek i ładnie podziękowałam. Byłam zmęczona. Powiedziałam Mattu, że idę wziąć kąpiel, a jak skończę, to możemy gdzieś pójść.

Łazienka i jej schludność przerosła moje oczekiwania. Mogłam się w niej kompletnie odprężyć i nie myśleć o tym by przypadkiem nie dotknąć jakiegoś grzyba na ścianie. No wiecie, jak to bywa w hotelach. Czasem jest taki syf, że po prostu ręce opadają. Tutaj było inaczej. Wzięłam więc tę kąpiel, po czym ubrałam się w przewiewną letnią sukienkę. Matt musiał mnie nie usłyszeć, bo kiedy wyszłam z łazienki – ten był zajęty robieniem zdjęć temu, co znajduje się za oknem. W końcu jednak mnie usłyszał i wyraźnie zawstydził.

- Ty robisz zdjęcia ? - zapytałam zdziwiona, patrząc na jego aparat fotograficzny. Facet pokiwał głową.
- Tak, uwielbiam robić zdjęcia i amatorskie filmy. Takie wiesz, pseudo artystyczne – przyznał zawstydzony. Widziałam jak jego policzki różowieją pod wpływem rumieńca. Zawstydził się, zupełnie jakbym przyłapała go na robieniu mi zdjęć nago z ukrycia. Ale takie historie, bardziej zdarzają się w USA. We Francji, modelki same chętnie zrzucają ubrania.
- Nie wiedziałam – przyznałam szczerze, a on wzruszył ramionami.
- Nie ma czym się chwalić- odmruknął chowając aparat.
- Chętnie zobaczę, co tam natrzaskałeś. A kto wie, może poproszę Cię, żebyś mi zrobił jakąś fotkę ? Nie potrzebujesz muzy ? - zapytałam roześmiana. A on spojrzał na mnie zdziwiony, po czym pchnął na łóżko. Najwyraźniej jednak tej muzy potrzebował.


*******

Wstaliśmy dopiero na drugi dzień, było po ósmej i recepcjonista przyniósł pod drzwi śniadanie. Zdjęliśmy je w łóżku, po czym ja poszłam znów wciąż kąpiel. Kiedy wróciłam, Matt stał bez koszulki nad łóżkiem z aparatem w ręce. Spojrzał na mnie z uśmiechem, a ja parsknęłam śmiechem.

- Chciałaś być moją modelką – powiedział w końcu, chociaż ja dobrze wiedziałam, że oto właśnie mu chodziło. Pokręciłam głową z uśmiechem.
- Ale zero porno podtekstów ! Tylko artyzm i negliż – zastrzegłam z uśmiechem, a on pokiwał głową radosny. Położyłam się na łóżku, a on zrobił mi kilka zdjęć. Co jakiś czas poprawiał mnie, tak bym lepiej wyszła na zdjęciach. Ale ogólnie chyba nie było źle, bo ciągle mnie komplementował. Dopiero teraz zauważyłam, że w sumie jest podobny do swojego brata, Andre.


Zrobiliśmy jeszcze kilka sesji, nie tylko takich erotycznych. Były też zdjęcia, które zrobiliśmy na wzgórzach. Ubrałam się do nich w sposób podobny do tego stroju, w jakim przyjechałam do Rennes. Wydawało mi się, że to co mamy z Mattem, to prawdziwa miłość do końca życia. Nie, kłamię. Raczej coraz bardziej myślałam, że ona jest między nami faktycznie możliwa. Taka prawdziwa miłość, seks dusz, a nie ciała. Aż do tego felernego dnia, kiedy cały czar prysł, równie gwałtownie jak się pojawił.

Jechaliśmy samochodem na wycieczkę do Couizy, kiedy Matt złapał gumę. Zatrzymaliśmy samochód na poboczu obok jakiejś winiarni, a on zajął się wymienianiem koła. Ja się nudziłam, przez co szybko zaczęłam się rozglądać. Kiedy tak się rozglądałam, zauważyłam brukowaną uliczkę, prowadzącą gdzieś w górę. Zaciekawiona tym, gdzie ścieżka prowadzi, zaczęłam iść w górę. Matt nawet mnie nie zatrzymał, był zbyt zajęty wymienianiem koła.

Na drewnianej tabliczce, która wisiała na żelaznym płocie pisało « pommes bleues « . Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na dom, który znajdował się za płotem. Był bardzo zaniedbany, ale i tak się w nim zakochałam. Miał dwa duże balkony, podtrzymywane przez drewniane stropy a nad wejściem ogromne okno – nieco podobne do tego z mojego paryskiego mieszkania. Patrzyłam na budynek zafascynowany i dopiero z letargu wyprowadził mnie głos Matta.

- Katherine, możemy jechać – oznajmił całując delikatnie moją szyję. Poczułam dreszcz podniecenia.
- Matt, to miejsce jest po prostu piękne. Wiesz może, ile kosztuje ?
- Daj spokój, na pewno dużo. To jest château, ta winiarnia cała pewnie jest dołączona do umowy.

Ta wieść bardzo mnie zasmuciła, to oznaczało, że dom musi kosztować kilka milionów albo coś w tym stylu. Pojechaliśmy więc do Couziy i spędziliśmy tam dzień. Piliśmy kawę, zagryzając rogalikami i cały czas przypominaliśmy nowożeńców. Wszyscy wokół mówili, jak to słodko wyglądamy, a my upijaliśmy się ich zachwytem nad nami. Nie wiedzieliśmy, że nasze godziny jako ta pożal się Boże para, są już po prostu policzone.

Wycieczka do Rennes wydawała się być idealnym wyjazdem dwójki zakochanych w sobie osób. Dlatego tym bardziej dziwne jest to, co stało się po powrocie do miasta. Matt otrzymał bowiem sms'a od Vivian, która napisała, że rozstała się z Romanem. Okazał się żonaty. Od razu zobaczyłam, jak jego wzrok stracił wszelką iskrę. Wiedziałam, że Matt chce rzucić to wszystko i w tej chwili jechać do Paryża, aby przytulić swoją ukochaną, która znowu cierpiała. Myliłam się, został i razem poszliśmy do pokoju.

- Ja tak nie mogę – powiedziałam w końcu, kiedy znaleźliśmy się w pokoju.
- Co masz na myśli ? - zapytał Matt zdziwiony – Przecież zostałem.
- Tak, ale to... to jednak był błąd – szepnęłam czując jak łzy spływają mi po policzkach – Kochasz ją.
- Katherine – Matt podszedł do mnie i gwałtownie pocałował. Poczułam żar – Nie, Katherine, nie.
- Przykro mi, Matt, ale nie. To nie jest to. Kochasz Vivian, pogódźmy się z tym.
- Pozwól mi wybrać, kogo chcę pokochać – odpowiedział. Bałam się, że powie coś takiego. Ale jakoś zebrałam w sobie siły, aby odpowiedzieć :
- Pozwól mi na to samo. To nie jesteś Ty.


CDN


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:39, 26 Cze 2012    Temat postu:

Cytat:
Takie przyjemności powinno się dawkować.
Dokładnie, chociaż 2 części w ciągu jednego dnia całkowicie mi odpowiadają

Cytat:
Pozwól mi na to samo. To nie jesteś Ty.
Oczywiście, że nie on... w końcu Kath musi "podziękować" za kwiaty Charliemu, right? xP

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 14:55, 26 Cze 2012    Temat postu:

Ekhm..... [spoiler]no XP[/spoiler]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:44, 26 Cze 2012    Temat postu:

Ahhh wiedziałam Exclamation Czyżby robiło się jeszcze ciekawiej niż do tej pory... Laughing

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Buffie
Ciekawski sąsiad
Ciekawski sąsiad



Dołączył: 22 Lis 2011
Posty: 52
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 7 razy
Skąd: z szafy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:25, 26 Cze 2012    Temat postu:

UHUHUHUHUHUHUHUHUHUHUHUHUHUHUHUHUHUH *-*
Doooooobrze jest
Trochę szkoda, że się rozstała z Mattem, no ale Charlie... Kto się czubi, ten się lubi!
Btw, teraz powinieneś wstawiać codziennie po dwa odcinki!!! Razz


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 21:53, 26 Cze 2012    Temat postu:

Na koniec tekstu, postanowiłem, że wstawię fotki osób które sobie wyobrażałem w danych "rolach". Ciekaw jestem, jak dużo osób pokryje się z Waszymi typami, jak kto wygląda.


No Kath oczywiście nie liczymy. xD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:12, 26 Cze 2012    Temat postu:

Granmor napisał:
Na koniec tekstu, postanowiłem, że wstawię fotki osób które sobie wyobrażałem w danych "rolach". Ciekaw jestem, jak dużo osób pokryje się z Waszymi typami, jak kto wygląda.
Ja mam nadzieję, że do tego końca do jeszcze daleko Cool Pomysł fajny..z niektórymi postaciami mam problem, jeśli chodzi o wyobrażenie sobie ich dokładnie (np.Matt), ale za to Charliego mam dokładnie zobrazowanego w głowie XPP

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pon 21:25, 02 Lip 2012    Temat postu:

Kiedy wróciłam do Paryża z Mattem, od razu pobiegłam do siebie. Możecie sobie tylko wyobrazić, jak ta podróż była dla nas uciążliwa. Chociaż ostatecznie pozostaliśmy dobrymi przyjaciółmi, nie da się ukryć, że w tym momencie, po prostu nie chcieliśmy z sobą rozmawiać. Po powrocie do domu, wyciągnęłam gotowe ciasto z lodówki i przygotowywałam ciastka. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Stanęłam przerażona, patrząc na frontowe drzwi do mieszkania. Byłam pewna, że to Matt. Przełknęłam głośno ślinę i wytarłam ścierką dłonie. Zerknęłam przed judasza na korytarz. Uff, na szczęście to był tylko Andre.

- Andre? - zapytałam otwierając drzwi. W sumie zdziwiło mnie to, że chwilę po tym, jak przyjechałam do domu spotykam go.
- Byłem u Matta i podlewałem kwiaty, kiedy przyszedł. Powiedział mi co się stało – odpowiedział pokazując butelkę wina, którą trzymał w ręku- Musimy pogadać.

Uśmiechnęłam się wymuszenie, wpuszczając go do środka. Andre spojrzał na ladę w kuchni, po czym podszedł do niej. Zerknął na wyrobione ciasto, a potem na mnie.

- Jesteś zdenerwowana? - pokiwałam głową, potwierdzając jego przypuszczenia. Andre uśmiechnął się pod nosem – Pomogę Ci.
- Matt jest na mnie zły? - zapytałam przez łzy. Andre spojrzał na mnie zdziwiony, po czym przytulił mnie najmocniej jak potrafił. Rozpłakałam się totalnie.
- Nie, on Cię rozumie. Pojechał do Vivian.
- To dobrze, dobrze. Powinni być razem, nie tracić więcej czasu.

Pół godziny później, croissainty były już gotowe. Andre z zadowoloną miną naładował sobie kilka na talerz, po czym ugryzł jednego z nich. Następne co pamiętam, to jego krzyk. Krzyk wypełnił mieszkanie. Spojrzałam zdziwiona na brata Matta.

- Za gorące? - zapytałam mrugając nerwowo oczyma – No pewnie, że za gorące. Przed chwilą były w piecu. Odłóż i zjedz za chwilę.
- Są pyszne! - powiedział podekscytowany Andre – Boże, jakie one są pyszne!
- Dzięki – podziękowałam zadowolona jego reakcją, uwielbiałam gdy komplementowano moją kuchnię – Wiesz, tam, w Stanach, to ja byłam najlepszą kucharką w mieście. Miałam nawet własną firmę cateringową.
- Miałaś? - spytał zdziwiony Andre, po czym uśmiechnął się, zajadając croissainta – Powinnaś założyć nową firmę!
- Ale, co? Jak? - zmarszczyłam brwi, nie do końca rozumiejąc co miał na myśli- Że niby cateringową?
- Catering, sreting. Catering jest passe, może u Was w Stanach ma jakąś przyszłość.
- Więc? - zapytałam zniecierpliwiona. Nie wiedziałam, czy chciał zaznaczyć, że nie jestem paryżanką, czy też po prostu pomóc mi w założeniu nowej firmy.
- Mrożone jedzenie – powiedział cicho Andre, zupełnie jakby zdradzał mi jakiś mega wielki sekret.
- No, ale jak to? To mrożonki nie są passe, a catering tak?
- O Boże, Katherine! - westchnął głośno Andre, kręcąc przy tym głową. Widocznie nie byłam tak zarąbiście wizjonerska jak on – Francuzi nie lubią cateringu, wolą sami coś przygotować. No ale który zrobi takie croissainty jak Ty? Śmiertelnicy takich nie umieją. Tylko Boginie. Sprzedasz nie mrożone croissainty – sprzedasz najpyszniejsze na świecie jedzenie, który każdy będzie mógł zjeść ot tak.

Przez chwilę wydawało mi się, że Andre jest szalony. Jak mrożone jedzenie, tak zwane pół produkty, mogą stać się jakimś mega hitem i bestsellerem? No ale z drugiej strony, jeżeli te jedzenie byłoby tak dobre jak te, które ja gotuję.... Byłam w końcu najlepszą kucharką w Fairview! Tak wiem, była jeszcze Bree.... Ale ona nie była tak dobra jak ja, prawda?
Wieczorem postanowiłam, że pogadam o tym pomyśle z Vivian. To była moja jedyna przyjaciółka, tutaj w Paryżu. Wybrałam więc z książki telefonicznej "Viv".

-H-Halo? - Vivian brzmiała tak, jakby przebiegła pół Paryża w maratonie. Dyszała głośno, próbując złapać oddech. Zmarszczyłam nos.
- Vivian? Czy to Ty? - zapytałam zmieszana.
-Tak, tak. To ja. O co chodzi, Kath? Nie mam teraz za bardzo czasu. Jestem w trakcie czegoś.
- Ćwiczysz? Przepraszam, nie chciałam przeszkadzać – odpowiedziałam pośpiesznie – Pogadamy kiedy indziej, pa.
- No to pa – Vivian rozłączyła się, a ja poczułam się conajmiej dziwnie. Dziewczyna dosyć niekulturalnie sapała do telefonu. Westchnęłam ciężko, czas zmierzyć się z Mattem. On był w końcu moim przyjacielem. Zanim dałam mu kosza. O Boże.... pewnie mnie nienawidzi.

Przez dobre dziesięć minut stałam wpatrując sie w panoramę nocnego Paryża, zastanawiając, czy mam jakiekolwiek prawo, żądać od Matta rady. Nie chciałam go już bardziej ranić. No i na pewno byłoby nam jakoś... niefajnie, w naszym towarzystwie. O Boże. Zepułam nasze relacje. Wyciągnęłam z kuchennej szafki butelkę ginu i nalałam sobie do kieliszka alkoholu. No wiecie, na odwagę się napiłam. Nigdy tak nie robiliście?

Kłamcy.


Kiedy pukałam do drzwi mieszkania Matta, serce miałam w przełyku. Czułam jak ciśnienie mi skacze. No i wtedy, usłyszałam ciuchutki głos obok siebie. Na moim ramieniu stałam mała ja, a ubrana byłam jak diabełek albo aktorka filmu typu sado maso.

- Wróciłaś po więcej. Zasmakował Ci chłopaczek? - zapytała chichocząc mała diablica. Spojrzałam na nią oburzona.
-Wcale nie!
- No ej, ja jestem Tobą. Wiem co czujesz – w tym samym momencie, kiedy diabełek powiedział te słowa, na drugim ramieniu pojawiłam się ja..... jako anioł.
- Daj jej spokój. To nie byłoby okej w stosunku do Matta. Dość namieszałyśmy mu w głowie – oznajmiła malutka anielska Katherine.
- Dobry seks na zgodę nigdy nie wyjdzie z mody – odpowiedział diabełek, a obie postaci znikły. W tym samym momencie, Matt otworzył drzwi. Był bez koszulki. Ale co dziwne, zupełnie mnie to nie podjarało w żaden sposób. Wiedziałam już bowiem, jak wyglądałoby życie z Mattem i nie czułam, by było ono mi pisane. A dzięki temu, cały jego ewidentny seksapil, stracił jakiekolwiek znaczenie.

- Katherine? - zapytał zmieszany, zakładając przy tym koszulkę – Co się dzieje?
- O Boże, Matt. Tak Cię przepraszam – powiedziałam przytulując swojego przyjaciela – Nie chciałam by to tak wyszło. Nie chciałam Cię zranić. Jesteś moim przyjacielem.

Matt przez dłuższą chwilę nic nie mówił, a ja czułam jak moja mascara rozmazuje się na jego białej koszulce. Boże, jakbym nie zrobiła wystarczająco dużo szkód w jego życiu. Minutę później poczułam, jak francuz czule gładził moje włosy.

- Nic się nie stało, głuptasie – odpowiedział czule. A gdy to odpowiedział, usłyszałam sprężyny w jego łóżku. Spojrzałam na niego zdziwiona, odrywając głowę od jego piersi. Faktycznie, zostawiłam plamę.

- Ktoś u Ciebie jest? - zapytałam podnosząc brwi wysoko. Matt uśmiechnął się pod nosem po czym pokiwał głową. Zerknęłam za jego plecy, sprawdzając, czy jestem w wstanie zauważyć kto znajduje się w jego łóżku.
- Kto, kto, kto? - zapytałam gorączkowo. Matt schylił się i szepnął do mojego ucha tylko jedno słowo:
- Vivian – w odpowiedzi trzepnęłam go w rękę.
-Serio? Naprawdę? To.. świetnie! - powiedziałam entuzjastycznie, po czym skojarzyłam, dlaczego Vivian przez telefon brzmiała tak, jakby biegła – O Boże, jak ja Wam cholernie mocno przeszkadzam. Pogadamy rano! - pocałowałam Matta w policzek i pobiegłam szybko schodami do siebie.

Godzinę później, leżąc w łóżku, słyszałam jak łóżko Matta trzeszczy. Trzeszczało jeszcze długo. Nie potrafiłam przez to zasnąć, dlatego zalogowałam się do sieci i zaczęłam sprawdzać, co jest wymagane, aby w Paryżu założyć firmę.


*******


Następnego dnia, o dziewiątej rano, Matt zapukał do drzwi mojego mieszkania. Otworzyłam mu zaspana, bo jak wiecie, za cholerę nie mogłam się wyspać w nocy. Kiedy jednak zobaczyłam, jaki ten facet jest szczęśliwy, od razu się rozbudziłam i zaprosiłam go do środka na kawę. To był ten moment, musiałam mu przedstawić swoje plany. Przedstawiłam.

- Więc... odchodzę – podsumowałam mój wywód. Matt spojrzał na podłogę, a następnie napił się kawy.
- Jesteś tej decyzji pewna? - zapytał cicho. Wiedziałam, że coś mu w mojej decyzji nie odpowiada.
- Tak. Ja przepraszam, że Ci to mówię ot tak po prostu. Ale Andre ma rację, mam pole do popisu w sprawie tej firmy.
- Ale wtedy nie będziemy pracować razem – oznajmił głosem zdruzgotanego chłopca. Uśmiechnęłam się do niego ciepło, podsuwając bliżej naczynie z ciastkami. Matt był nieco jak duży dzieciak, łatwo go było pocieszyć.
- Ja też się czułam super, pracując z Tobą. Ale... no niestety. Taka jest moja decyzja. Przepraszam.
- Nie przepraszaj – rzekł Matt zajadając ciastko – Rozumiem.
- Miałabym do Ciebie propozycję, ale nie wiem czy się zgodzisz. To dosyć spora sprawa.
- Słucham Cię, Kath. Dzięki Tobie jestem z Vivian, zrobię dla Ciebie wszystko.
- Odejdź z Gateau – oznajmiłam krótko. Matt się skrzywił, pewnie mu się ten pomysl nie podobał.
- Ale ja jestem tam szefem.
- Tak, ale sam mówisz, że super było razem pracować. Zostań moim.... cichym wspólnikiem, księgowym, zarządcą tym całym biznesem. Prawą ręką – westchnęłam ciężko, nachylając się nad kawą, by mnie lepiej usłyszał – Zróby to..... - zrozumiałam, że zabrzmiało to dwuznacznie, wiec szybko dodałam – Coś. Coś wiesz... tę firmę, no. Razem nam się na pewno uda.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Pon 21:26, 02 Lip 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:03, 03 Lip 2012    Temat postu:

ahhh nie ma to jak rozpocząć dzień od dobrego ff'a xp

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Wto 18:00, 03 Lip 2012    Temat postu:

Czy mi się tylko wydaje, czy już w znacznym stopniu widać dokąd cały ten ff zmierza?

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:56, 03 Lip 2012    Temat postu:

Jeśli chodzi o sprawy biznesowe, to widać bardzo wyraźnie Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Desperate Housewives / Gotowe na wszystko Strona Główna -> Desperacka twórczość własna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 18, 19, 20  Następny
Strona 2 z 20

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin