Forum Desperate Housewives / Gotowe na wszystko Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Desperate Housewives season 9 - by megan
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Desperate Housewives / Gotowe na wszystko Strona Główna -> Desperacka twórczość własna / NIEDOKOŃCZONE sezony 9-te DH
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:21, 06 Sty 2014    Temat postu:

megan napisał:


Q.m.c. napisał:
Jedyne co mnie interesuje z powyższych pytań (i jestem pewna, że o to akurat Megan zadba ) to jak dalej wyglądało życie miłosne Kath

Mam nadzieję, że spodoba Ci się to, co zamierzam zrobić Ale biorąc pod uwagę pewne fakty, raczej będziesz zadowolona w każdym bądź razie, Granmor jest na "tak"

Woooow! Od kiedy to ja nie jestem wtajemniczana w sprawy dotyczące moich ulubionych postaci?xDD *grozi palcem pewnej Divie*

A tak na poważnie...to jestem więcej niż pewna, że nie będę zawiedziona Cool


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megan
Zdesperowany aktywista
Zdesperowany aktywista



Dołączył: 06 Paź 2012
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 0:39, 06 Sty 2014    Temat postu:

Q.m.c. napisał:
megan napisał:


Q.m.c. napisał:
Jedyne co mnie interesuje z powyższych pytań (i jestem pewna, że o to akurat Megan zadba ) to jak dalej wyglądało życie miłosne Kath

Mam nadzieję, że spodoba Ci się to, co zamierzam zrobić Ale biorąc pod uwagę pewne fakty, raczej będziesz zadowolona w każdym bądź razie, Granmor jest na "tak"

Woooow! Od kiedy to ja nie jestem wtajemniczana w sprawy dotyczące moich ulubionych postaci?xDD *grozi palcem pewnej Divie*

A tak na poważnie...to jestem więcej niż pewna, że nie będę zawiedziona Cool

Miejmy nadzieję, bo boję się tego wątku jak nie wiem, ale tak bardzo go kocham, że nie potrafiłabym z niego zrezygnować ^^ A nie jesteś wtajemniczona, bo to ma być niespodzianka i będzie, o ile nie przekupisz czymś Granmora, bo to nasz wspólny spisek ojej, miałam o tym nie wspominać xDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:50, 06 Sty 2014    Temat postu:

Cytat:
A nie jesteś wtajemniczona, bo to ma być niespodzianka



Cytat:
będzie, o ile nie przekupisz czymś Granmora, bo to nasz wspólny spisek
ojj nie mam w pobliżu tak dobrze zaopatrzonego monopolowego, żeby go przekupić xDD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Pon 20:48, 06 Sty 2014    Temat postu:

S-Słucham?!

megan napisał:
Lynette złożono propozycję…


i tak dalej i tak dalej. No super. Chcę by zawsze się pojawiały takie wstępy, są extra.

megan napisał:
Moje przyjaciółki miały sen. Śniło im się, że wszystkie wyprowadziły się z Wisteria Lane. Bree zrobiła karierę polityczną i razem z Tripem opuścili ukochane miasto. Gabrielle założyła własny sklep internetowy, dzięki któremu dostała propozycję prowadzenia własnego show poświęconego modzie, i wraz z Carlosem wyprowadzili się do Kalifornii. Lynette przyjęła propozycję pracy Katherine i wyprowadziła się do Nowego Yorku. A Susan wyjechała z Fairview, by pomóc Julie wychować dziecko.
Dla moich przyjaciółek, był to najokropniejszy z możliwych scenariuszy i kiedy się obudziły, każda z nich postanowiła przejść się ukochaną uliczką, by wszystko sobie przemyśleć. Żadna z nich nie podejrzewała jednak, że spotka kogoś o tej porze.



Praktycznie widzę tę scenę, jak każdą po kolei pokazują w łóżku tak jak zwykle pokazywali.

Brakuje mi Kath... ale jak wiem, to się zmieni. Więc... czekam jak dziwka na okres by mieć pewność, że nie zaszła!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Granmor dnia Pon 20:49, 06 Sty 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megan
Zdesperowany aktywista
Zdesperowany aktywista



Dołączył: 06 Paź 2012
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 1:54, 12 Sty 2014    Temat postu:

Julia Houston miała rację pisząc, że najlepsze historie tworzą się nocą

EPIZOD #2

W poprzednich odcinkach:

Złożono obietnicę…
- Obiecajmy sobie, że żadna z nas nigdy nie opuści Wisteria Lane.
…która szybko została zerwana…
- Postanowiłam wyjechać z Julie i pomóc opiekować się jej dzieckiem.
…co nie spodobało się Lynette…
- Zabierasz moją wnuczkę na drugi koniec kraju i nie raczysz o tym wspomnieć?!
…tymczasem Bree planowała ceremonię….
- Myślę, że białe lilie będą idealne.
…a Roy próbował pogodzić się ze śmiercią żony…
- Kiedy umarł mój pierwszy mąż, myślałam, że moje życie również się skończyło. Godzinami siedziałam i czyściłam srebrną zastawę. W końcu zrozumiałam, że muszę żyć dalej.
- Mam wycierać widelce?


*************


Kiedy nadszedł czas wyprowadzki, Susan Delfino zaczęła wspominać najpiękniejsze lata spędzone na Wisteria Lane. Myślała o swoim pierwszym małżeństwie. O tym, jak wydawało się być najlepszym, co spotkało ją w życiu, a ostatecznie stało się pasmem nieszczęść i rozczarowań. Myślała o chwili, w której pierwszy raz wzięła na ręce swoją córkę i jak bardzo pragnęła być wspaniałą matką, co nie zawsze jej wychodziło. W końcu, pomyślała o mężczyźnie, z którym miała nadzieję spędzić całe życie. A wszystko zaczęło się niewinnie, od makaronu z serem, który Susan przyniosła na moją stypę…

- Nie jadłabym tego – powiedziała Susan, podchodząc do nieznajomego przystojniaka.
- Dlaczego?
- Bo ja to zrobiłam. Hej, chcesz umrzeć? – spytała przerażona widząc, że mężczyzna zignorował jej ostrzeżenia.
- Nie. Ale nie wierzę, że można spi***yć makaron z serem – uśmiechnął się, wkładając widelec do ust. – Rany Boskie. Przypalony i niedogotowany – skrzywił się, wypluwając makaron na chusteczkę, którą podała mu Susan i uśmiechnął się do niej. – Jestem Mike Delfino. Właśnie wprowadziłem się obok.
- Susan Mayer – odpowiedziała z uśmiechem.

Susan doskonale pamiętała moment, w którym po raz pierwszy spotkała Mike’a Delfino. Był to też moment, w którym postanowiła, że spędzi z nim resztę życia, mieszkając na ukochanej ulicy. Niestety, to marzenie się nie spełniło.


Desperate Housewives sezon 9 odcinek 2

Rozstania są trudne i bolesne. Powie to każdy, kto kiedykolwiek musiał kogoś żegnać. Męża, którego kochałaś bez względu na to, jak bardzo cię ranił. Synów, którzy wyprowadzali się na studia, i za którymi tęsknisz mimo, że nie jeden raz sprawiali kłopoty. Przyjaciela, który stracił życie, ponieważ chciał cię chronić. Ojca, do którego musiałaś się uśmiechać w chwili jego śmierci. Widzicie, nic tak nie boli jak rozstanie z kimś, kogo uważało się za członka rodziny i z którym przeżyło się najstraszniejsze chwile w życiu.

*************

Karen McCluskey przez wiele lat była ważną częścią Wisteria Lane. Kiedyś była zrzędzącą starszą panią, która przyprowadzała chłopców Scavo do domu, ciągnąc ich za uszy, kiedy bawili się w jej ogródku. Karen bywała złośliwa; nie było rzeczy, która umknęła by jej uwadze; bywała wredna i dokuczliwa, ale nie raz udowodniła, jak wspaniałym i mądrym jest człowiekiem. Dlatego dzień jej pogrzebu był jednym ze smutniejszych wydarzeń które spotkały Wisteria Lane.


- Karen była moim światłem – powiedział Roy, stojąc nad grobem swojej żony. – Najlepszą rzeczą, jaka kiedykolwiek mnie spotkała. Spędziliśmy razem wspaniałe chwile i wciąż żałuję, że mieliśmy dla siebie tak mało czasu, ale Karen lubiła robić mi na złość i pewnie dlatego umarła pierwsza – zaśmiał się mężczyzna, podchodząc do trumny w której spoczywało ciało Karen. – Zawsze będziesz tą jedyną – szepnął. Chwilę później patrzył, jak trumna Karen zjeżdża do dołu, który stanie się jej wiecznym domem. Ale Roy nie był sam. Wspierały go moje przyjaciółki, które same z trudem powstrzymywały łzy.

**********

Wędrując między nagrobkami, Susan Delfino postanowiła odwiedzić grób swojego męża i choć od jego śmierci minęło już cztery miesiące, ona wciąż nie potrafiła pogodzić się w pustką, którą Mike pozostawił w jej sercu.

- Witaj, kochanie – uśmiechnęła się Susan, stając przed grobem Mike’a. – Wiesz, właśnie pochowali panią McCluskey. To dziwne, bo byłam pewna, że ona przeżyje nas wszystkich. No… bo ona serio była stara. Ale po co ja ci to mówię, przecież ty znałeś panią McCluskey. A może ją tam spotkałeś? Co, Mike? Spotkałeś panią McCluskey? Opowiadała ci o procesie Bree? O tym, co dla nas zrobiła? Wiesz, nigdy nie sądziłam, że ktoś będzie w stanie zrobić dla mnie coś tak wspaniałego – mówiąc to, rozpłakała się. – Och, Mike – wychlipała. – Dlaczego cię tutaj nie ma? Dlaczego mnie opuściłeś? Tak bardzo cię potrzebuję… Wyprowadzam się do Julie i nie wiem, jak sobie bez ciebie poradzę… przyszłam tutaj, żeby się z tobą pożegnać, ale to chyba nie jest… możliwe…

Przez dwie godziny Susan stała nad grobem Mike’a, płacząc i usiłując się uspokoić. Ale to było silniejsze od niej. Dotarło bowiem do niej, że nie będzie już mogła odwiedzać swojego męża tak często, jak do tej pory, i że będzie musiała znaleźć sobie kogoś innego, komu będzie mogła powiedzieć o swoich problemach.
Po dwóch godzinach, wciąż płacząc, Susan poczuła na swoim ramieniu dłoń.
- Mamo? – szepnęła Julie. – Chyba pora, żebyś wróciła do domu.
- Co? – spytała wyrwana z zamyślenia. – Ach, tak. Ja tylko…
- Wiem – uśmiechnęła się Julie, pomagając matce podnieść się z podłogi. – Ja też przyszłam się z nim pożegnać. Z nim i tatą.
- Obiecaj mi, że będziemy tutaj wracały tak często, jak tylko się da.
- Obiecuję – zaśmiała się. – Będziemy przyjeżdżały tak często, że twoje przyjaciółki będą się cieszyły, kiedy będziemy odjeżdżały.


************



- Kto rozdaje? – spytała Renee, nalewając wino do swojego kieliszka.
- Może chociaż raz, dla odmiany, ty? – spytała złośliwie Lynette, wskazując na przyjaciółkę.
- I o co tyle hałasu? Nie chcę po prostu ponacinać sobie skóry na palcach tymi kartami.
- Renee, one nie są z metalu, tylko papieru, nie zabiją cię.
- Niech ci będzie, ale płacisz za moją następną wizytę u manikiurzystki.
- Oczywiście – zaśmiała się blondynka.


- Czy Susan przyjdzie? – spytała Bree, mieszając w misce masę na muffiny. Tym razem poker był u niej.
- Kiedy wychodziłam z cmentarza widziałam, jak idzie w stronę grobu Mike’a, więc pewnie nie – oznajmiła Gaby.
- Szkoda – westchnęła Bree. – To miał być nasz ostatni poker w pełnym gronie.
- Susan na pewno będzie przyjeżdżała – zapewniła ją Gaby.
- Tak, ale to już nie będzie to samo.

Przez chwilę dziewczyny zastanowiły się, jak będzie wyglądało ich życie na uliczce, skoro jednej z nich ma zabraknąć. Szybko jednak ich głowę zaprzątnął inny problem.

- Zauważyliście, że na pogrzebie McCluskey nie było nikogo z jej rodziny? – spytała Renee.
- Jej pierwszy mąż nie żyje. Miała syna, ale on również zmarł. Jej rodzice… - zastanowiła się Bree.
- Bree, ona przyjaźniła się z Mojżeszem, jej rodzice na pewno nie żyją – wtrąciła Gaby.
- No dobrze, ale…. Karen miała jeszcze siostrę. Prosiłam Lynette, żeby do niej zadzwoniła. Zrobiłaś to?
- O ch****a…
Bree spojrzała na blondynkę, a ta zakrztusiła się winem.
- Lynette, czy powiadomiłaś Robertę, że jej siostra nie żyje?
- Ja… no wiesz… dopiero co wróciliśmy do siebie z Tommem i… - jąkała się.
- Lynette – skarciła ją Bree. – I co mamy teraz zrobić?
- Mam pomysł – oznajmiła Renee. – Jedna z was zadzwoni do niej i powie: twoja siostra zmarła na raka. Przepraszam, że nie dowiedziałaś się o tym przed jej pogrzebem, ale ta która miała do ciebie zadzwonić, była zajęta bzykaniem się ze swoim mężem.
- Ja nie… - próbowała protestować Lynette.
- Daj spokój Lynn i tak nikt nie uwierzy że było inaczej – ubiegła ją Renee.
Blondyna chciała jeszcze coś powiedzieć, ale przerwała jej Gabrielle.
- Zobaczcie, do domu Susan przyjechała ciężarówka od przeprowadzek – oznajmiła, wyglądając przez okno.
- Jest jeszcze jedna, pod domem Bena – zauważyła Bree.
- Dlaczego nie powiedziałaś, że ktoś kupił dom Bena? - spytała Lynette.
- Nie wiedziałam.


*******************

Kiedy Susan wyszła z cmentarza była spóźniona. Kobieta, która kupiła jej dom miała się z nią spotkać pół godziny temu, a ona wciąż była w drodze.
- Julie, możesz jechać szybciej? – spytała.
- Wiozę dziecko, nie mogę – odparła dziewczyna. – Nie martw się, zdążysz.

Julie się nie myliła. Kiedy zaparkowały pod ich starym domem, podjazd wciąż był pusty.
- Mam nadzieję, że nie rozmyślili się i nie odjechali – powiedziała Susan.
- Na pewno się spóźniają – zapewniła ją Julie.
- I tak następnym razem ja poprowadzę.
- A czy do tego czasu możemy wejść do domu? Jestem zmęczona, a moja córka chce jeść.


Godzinę później pod domem Susan zaparkowało czarne volvo, z którego wysiadła ciemnowłosa kobieta. Susan wyszła jej na spotkanie.

- Ty musisz być Jennifer – uśmiechnęła się.
- A ty Susan – odpowiedziała uśmiechem kobieta.
- Miło cię poznać.
- Przepraszam za spóźnienie, nie sądziłam, że tak zejdzie mi się z pakowaniem.
- To nic – uśmiechnęła się Susan, prowadząc kobietę do domu. – Mój dom to twój dom. Masz to na piśmie – powiedziała, po czym ruszyła w stronę samochodu, w którym czekała Julie i M.J. – Obyś była tu szczęśliwa
- Dziękuję. Steve zawsze chciał mieszkać na przedmieściach. Ja się obawiam, że będzie trochę nudno.
- O to bym się nie martwiła – zapewniła ją Susan. – Dzieje się tu wiele rzeczy. Nie ma miejsca na nudę – uśmiechnęła się i ponownie ruszyła w stronę samochodu.

- Dziewczyny – zdziwiła się, widząc przyjaciółki stojące obok samochodu.
- Myślałaś, że pozwolimy ci wyjechać bez pożegnania? – spytała Bree.

Susan nie odpowiedziała. Po prostu się rozpłakała.
- Tak bardzo będę za wami tęskniła – powiedziała przez łzy. – Za tą uliczką, za moim domem i za wszystkimi którzy tu mieszkają.
- Ale przecież możesz przyjeżdżać – uśmiechnęła się Gabrielle.
- Tak, chętnie przyjmę ciebie i Julie – powiedziała Bree.
- A ja będę mogła zająć się naszą wnuczką.
- Ja nic nie wymyślę – stwierdziła Renee. – Ale będzie mi brakowało twojego pecha. Zawsze można było mieć jakiś temat do rozmowy. No co? – spytała widząc na sobie mordercze spojrzenia swoich przyjaciółek.

- Och, dziewczyny – westchnęła Susan, tym razem panując nad łzami. – Nawet nie wiecie jak bardzo będę za wami tęskniła – powiedziała i przytuliła się do każdej z osobna, po czym otworzyła drzwi do swojego samochodu. – Do zobaczenia.


*****************
Rozstania są trudne. Zwłaszcza wtedy, kiedy rozstajemy się z osobą, z którą spędziliśmy połowę naszego życia. Która zapraszała nas na kolacje; opiekowała się naszymi dziećmi; pomogła zatuszować zbrodnie; która była dla nas niczym siostra. Tak, rozstania są trudne…

Kiedy Susan Delfino opuszała Wisteria Lane, Bree, Lynette, Gaby i Renee, dostrzegły, że pod byłym domem Bena Faulknera, zaparkował samochód, z którego wysiadło małżeństwo z małym dzieckiem.

- O mój Boże… – szepnęły równocześnie moje przyjaciółki na widok nowo przybyłych sąsiadów.

…Na szczęście rozstając się z jedną osobą, zawsze możemy liczyć na to, że pustkę którą ona zostawia, wypełni ktoś nowy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikołajek
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Poznań - Piątkowo
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 8:38, 12 Sty 2014    Temat postu:

megan napisał:
(...)- Bree, ona przyjaźniła się z Mojżeszem, jej rodzice na pewno nie żyją – wtrąciła Gaby. (...)


O k***a! To było dobre. Siedzę z zamkniętymi oczami i widzę oczmai wyobraźni jak Gabi, ustami Longowii, wypowiada te słowa.

megan napisał:
(...)- Kto rozdaje? – spytała Renee, nalewając wino do swojego kieliszka.
- Może chociaż raz, dla odmiany, ty? – spytała złośliwie Lynette, wskazując na przyjaciółkę.
- I o co tyle hałasu? Nie chcę po prostu ponacinać sobie skóry na palcach tymi kartami.
- Renee, one nie są z metalu, tylko papieru, nie zabiją cię.
- Niech ci będzie, ale płacisz za moją następną wizytę u manikiurzystki.
- Oczywiście – zaśmiała się blondynka. (...)


To zdecydowanie pasuje do Renee.

megan napisał:
(...)- Ja nic nie wymyślę – stwierdziła Renee. – Ale będzie mi brakowało twojego pecha. Zawsze można było mieć jakiś temat do rozmowy. No co? – spytała widząc na sobie mordercze spojrzenia swoich przyjaciółek. (...)


Genialne i też oddaje panią Faulkner.
_________________

Ogólnie... mam wrażenie, że oglądam serial a nie, że czytam opowiadanie. Jedyna wada? Za króóóóóótkie, ale tak? WSZYSTKO do siebie pasuje.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Granmor
The Voice



Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 2645
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 45 razy
Skąd: Chorzów

PostWysłany: Nie 12:25, 12 Sty 2014    Temat postu:



Ale fajowy odcinek!

Podoba mi się scena "rozmowy" Susan z grobem Mike'a. Jest bardzo okej, bardzo serialowo. Jestem na tak.

Nie lubię Karen i Renee. Trochę za dużo ich w tym odcinku, mam nadzieję, że w kolejnym to się już zmieni.

Komentarz co do nowej tajemnicy?


Jestem ciekaw co w tajemnicy wymyśliłaś.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:24, 15 Sty 2014    Temat postu:

Cytat:
Kiedy Susan Delfino opuszała Wisteria Lane, Bree, Lynette, Gaby i Renee, dostrzegły, że pod byłym domem Bena Faulknera, zaparkował samochód, z którego wysiadło małżeństwo z małym dzieckiem.

- O mój Boże… – szepnęły równocześnie moje przyjaciółki na widok nowo przybyłych sąsiadów.

…Na szczęście rozstając się z jedną osobą, zawsze możemy liczyć na to, że pustkę którą ona zostawia, wypełni ktoś nowy.


Nie wiem dlaczego, ale od razu pomyślałam o Kath xDD

Bardzo fajny odcinek!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikołajek
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Poznań - Piątkowo
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:42, 15 Sty 2014    Temat postu:

megan napisał:
(...) Kiedy Susan Delfino opuszała Wisteria Lane, Bree, Lynette, Gaby i Renee, dostrzegły, że pod byłym domem Bena Faulknera, zaparkował samochód, z którego wysiadło małżeństwo z małym dzieckiem. (...)


Danny i Ana Bolen zd. Solis?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:03, 15 Sty 2014    Temat postu:

Mikołajek napisał:
megan napisał:
(...) Kiedy Susan Delfino opuszała Wisteria Lane, Bree, Lynette, Gaby i Renee, dostrzegły, że pod byłym domem Bena Faulknera, zaparkował samochód, z którego wysiadło małżeństwo z małym dzieckiem. (...)


Danny i Ana Bolen zd. Solis?



Nieeee xD po co oni tam?xDDD


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikołajek
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Poznań - Piątkowo
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:17, 15 Sty 2014    Temat postu:

A ja wiem? Nie przeniknąłem do umysłu megan. Czekam tak jak wy na kolejny odcinek.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megan
Zdesperowany aktywista
Zdesperowany aktywista



Dołączył: 06 Paź 2012
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:21, 15 Sty 2014    Temat postu:

Nieeeeeeee, to ktoś inny i fajniejszy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Q.m.c.
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 22 Cze 2006
Posty: 3710
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Section One
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:31, 15 Sty 2014    Temat postu:

Kath!! Cool Cool

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mikołajek
Administrator
<i>Administrator</i>



Dołączył: 29 Sie 2007
Posty: 4659
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 50 razy
Skąd: Poznań - Piątkowo
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:42, 15 Sty 2014    Temat postu:

megan napisał:
Nieeeeeeee, to ktoś inny i fajniejszy


Angie i Nick?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megan
Zdesperowany aktywista
Zdesperowany aktywista



Dołączył: 06 Paź 2012
Posty: 315
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:09, 18 Sty 2014    Temat postu:

No i nadszedł czas, aby dowiedzieć się, kto jest tajemniczą nową sąsiadką, choć myślę, że zaskoczenia raczej nie będzie Smile
Kradnąc jeszcze chwilę uwagi, chciałam pozwolić sobie zadedykować ten odcinek Granmorowi, dzięki któremu Katherine wraca w takiej a nie innej postaci Cool



************



W poprzednich odcinkach:

Roy pożegnał miłość swojego życia…

– Zawsze będziesz tą jedyną
Susan wciąż tęskniła za Mike’em…
- Przyszłam tutaj, żeby się z tobą pożegnać, ale to chyba nie jest… możliwe…
Lynette o czymś zapomniała…
- Lynette, czy powiadomiłaś Robertę, że jej siostra nie żyje?
- Ja… no wiesz… dopiero co wróciliśmy do siebie z Tomem i…
Tymczasem na Wisteria Lane wprowadziły się dwie nowe rodziny, a powrót jednej z nich, wywołał szok…
- O mój Boże…


*******************

Katherine Laurain nie należała do osób, które lubią wracać do przeszłości. Ale kiedy jej mąż pocałował inną kobietę, poczuła że jej świat zaczyna wymykać się spod kontroli. Wróciła więc do Paryża, poukładała wszystkie sprawy i postanowiła rozpocząć nowe życie u boku ukochanego mężczyzny. Ale nie chciała tego zrobić w Paryżu, z którym oprócz cudownych wspomnień, wiązały się również rzeczy, o których nie chciała pamiętać. Katherine nie chciała też mieszkać w Bostonie, który również przywoływał złe wspomnienia. Postanowiła więc wrócić do miejsca, w którym wszystko się zaczęło.


- O mój Boże – szepnęła Bree, widząc starą przyjaciółkę.
- Co ona tutaj robi? – spytała Lynette.
- I kim jest ten przystojniak – podchwyciła Renee uśmiechając się tak, jak miała to w zwyczaju, widząc przystojnego mężczyznę.
- Myślicie, że wróciła na stałe? – spytała Gaby.
- Gdyby tego nie robiła, nie przywoziłaby tylu drogich mebli – stwierdziła Bree. – Chodźcie, czas powitać nowych starych sąsiadów.

- Katherine, jak miło znów cię widzieć – uśmiechnęła się Bree, podchodząc do Katherine i Matta wciąż stojących na podjeździe. – Co cię tu sprowadza?
Rudowłosa uśmiechnęła się tylko i zdjęła swoje ulubione okulary przeciwsłoneczne, prosto z najnowszej kolekcji Chanel.

- Zapraszam was na kawę, dziewczęta – powiedziała. – Wszystko wam opowiem.


Tak, Katherine Laurain nie należała do osób, które lubiły wracać do przeszłości, ale czasami powrót jest jedynym wyjściem.




Desperate Housewives sezon 9 odcinek 3




Każdy z nas miał kiedyś tajemnice. Mniejsze lub większe. Niektórzy z nas ukrywali ile kostek czekolady zjedli, inni ile kieliszków wina wypili, jeszcze inni ukrywali pieniądze na zagranicznym koncie. Czasem chodziło o coś większego, jak ukryte zwłoki czy to, że twój syn potrącił matkę twojego przyjaciela. Na świecie jest wiele tajemnic. Przeważnie są to tajemnice którymi nie chcemy dzielić się nawet z najbliższymi, ale często bywa również tak, że wyznanie tajemnic może przynieść ulgę.

**********

Kilka minut po przywitaniu nowej sąsiadki, wszystkie siedziały na ganku przed domem Katherine.
- Matt, kochanie, zabierz Patricię i zacznij rozpakowywać walizki – uśmiechnęła się rudowłosa i pocałowała swojego męża w policzek. – Pogadam z dziewczynami i zaraz do ciebie dołączę.

- Młodziutki – uśmiechnęła się Renee, kiedy Matt zniknął za drzwiami frontowymi.
- Przepraszam, kim jesteś? – spytała Kath.
- Renee Faulkner – wyciągnęła rękę. – Wprowadziłam się kilka miesięcy po tym, jak uciekłaś do Paryża ze swoją kochanką.
Katherine zmierzyła ją wzrokiem, zastanawiając się, skąd ona może to wiedzieć.
- Lynette mi opowiadała – uśmiechnęła się Renee, wyprzedzając jej pytanie.
Rudowłosa uśmiechnęła się tylko pod nosem, po czym mruknęła:
- Widzę, że na Wisteria Lane nic się nie zmieniło.
- Opowiedz mi o tym związku – ciągnęła temat Renee. – Gdzie ona jest? I skąd się wziął ten młody francuz?
- Chyba nie chcę opowiadać o szczegółach mojego życia intymnego w towarzystwie osoby, którą poznałam pięć minut temu.
Widząc rosnące napięcie, Gabrielle postanowiła działać.
- Więc, co sprowadza cię z powrotem na Wisteria Lane? – spytała, pijąc herbatę z porcelanowej filiżanki. – Chyba nie zamierzasz uwieść połowy sąsiedztwa – parsknęła śmiechem.
- Szczerze mówiąc, mam inne plany – uśmiechnęła się rudowłosa. – Razem z Mattem i Patricią chcemy odpocząć od życia w Paryżu.
- Czemu? Kto chciałby rezygnować z Paryża na rzecz Fairview? – nie rozumiała latynoska.
- Paryż jest cudowny, to oczywiste, ale wydarzyło się tam kilka rzeczy o których nie chcę pamiętać – rzuciła Katherine. – Teraz najważniejsze jest to, żeby Matt odnalazł się w życiu na przedmieściach. Na początek, chciałabym zorganizować małe barbecue w sobotę. Oczywiście wszyscy są zaproszeni – uśmiechnęła się. – A teraz wybaczcie, mąż mnie potrzebuje – zaśmiała się delikatnie, sugerując o jaką pomoc jej chodzi.
- Oczywiście – uśmiechnęła się Gabrielle, po czym razem z dziewczynami opuściła ganek.

- Myślicie, że naprawdę wróciła, żeby odpocząć? – spytała Lynette, kiedy szły chodnikiem.
- Nie wiem, ale myślałam, że skoro była lesbijką, powinna być bardziej wyluzowana – powiedziała Renee. – Wydawała się spięta, jakby coś ukrywała.
- Nie, na pewno nie chodzi o tajemnicę – stwierdziła Bree. – Katherine po prostu taka jest. Nie lubi okazywać uczuć. Dlatego się zaprzyjaźniłyśmy – uśmiechnęła się.
- Mówcie co chcecie, ale ona jest dziwna – nie dała za wygraną Renee.


************


- Trip! – krzyknęła Bree wchodząc do domu swojego chłopaka.
- Jestem w kuchni! – odpowiedział. – Chodź szybko! Potrzebuję twojej pomocy!
Bree uśmiechnęła się. Lubiła kiedy Trip mówił że potrzebuje jej pomocy. Czuła się wtedy wyjątkowo i cieszyła ją świadomość, że ma dla kogo rano wstać. Odkąd Andrew wyjechał do Nowego Yorku, czuła się samotna. Ale potem rozpoczął się proces, poznała Tripa i marzyła, żeby już nigdy nie pozostać samotną.
Zmierzając do kuchni poczuła nieprzyjemny zapach. Choć czuła go zaledwie trzeci raz w życiu, doskonale go znała.

- Trip, czy ty… - urwała w pół zdania, kiedy wchodząc do kuchni zobaczyła, że całe pomieszczenie spowite jest dymem.
- Spaliłem pieczeń – powiedział zrezygnowany. – Musisz mi powiedzieć, czy da się ją jeszcze jakoś odratować.
Bree omiotła wzrokiem całą kuchnię, po czym spojrzała na pieczeń.
- Zapomniałeś, że coś pieczesz? – spytała zdziwiona widokiem jaki zastała. – To czysty węgiel, nadaje się tylko do wyrzucenia.
- Wiedziałem, że to zły pomysł, żeby brać się za gotowanie – jęknął.
- Trip, jesteś najlepszym prawnikiem jakiego znam, ale w kuchni… sobie nie radzisz – uśmiechnęła się, całując swojego ukochanego. – Ale mogę dać ci kilka lekcji.
- Z przyjemnością, profesor Van de Kamp – mruknął Trip, rozpinając bluzkę Bree.


*************

Kiedy Jennifer Woodward postanowiła kupić dom na przedmieściach, była pewna, że jej przeszłość zostanie w tyle i nigdy jej nie dogoni. Miała nadzieję na nowe życie, w którym jej tajemnice na zawsze zostaną tajemnicami, ale Jennifer nie wiedziała, że na przedmieściach nie ma czegoś takiego jak tajemnica.


- Steve – powiedziała Jannifer, wyglądając przez okno w kuchni. – Chyba mamy gości.
- Spławisz je? – spytał mężczyzna, patrząc na trzy kobiety zmierzające do ich domu.
- Postaram się – oznajmiła i w tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. – Witajcie – uśmiechnęła się brunetka do przybyłych kobiet, kiedy otworzyła drzwi.
- Wpadłyśmy, żeby się przywitać – powiedziała Lynette. – Kiedy się wprowadzałaś, nie przyszłaś się przywitać, więc my postanowiłyśmy to zrobić.
Jennifer stała przez chwilę zastanawiając się, jak ma się pozbyć niechcianych gości.
- Wybaczcie mi nieuprzejmość – powiedziała w końcu. – Mój mąż jest chory i nie chcieliśmy, żeby zaczął zarażać – zaśmiała się wymuszenie. – Ale kiedy tylko będzie zdrowy, obiecuję zorganizować przyjęcie zapoznawcze.
- Właściwie, takie spotkanie odbędzie się w sobotę – powiedziała Gaby. – Nowa sąsiadka, Katherine Laurain, organizuje barbecue i wszyscy są zaproszeni - uśmiechnęła się. – Wylecz męża i przygotuj się na prawdziwe życie na przedmieściach.
- To musi być bardzo miłe doświadczenie – powiedziała Jennifer. – Nigdy wcześniej nie mieszkałam na przedmieściach, ale to zawsze było marzenie mojego męża.
- Na pewno ci się tutaj spodoba – zapewniła ją Lynette. – Tutaj nie mam miejsca na nudę. Zwłaszcza, kiedy przyjadą moi synowie – zaśmiała się.
- Z chęcią ich poznam – uśmiechnęła się Jennifer po raz pierwszy czując się w pełni akceptowaną.
- Jennifer! – rozległ się głos dochodzący z piętra. – Czy mogłabyś przyjść mi pomóc?
- Ojej, przepraszam bardzo – powiedziała nieco speszona brunetka. – Chyba jestem potrzebna mojemu mężowi. Do zobaczenia w sobotę – powiedziała, po czym nie czekając na odpowiedź zamknęła drwi. Chwilę później stał obok niej Steve.
- Czego chciały?
- Przyszły się przywitać, ale…
- Co?
- Nie wiem czy dam radę tutaj żyć – jęknęła. – Oni wszyscy się tutaj znają i są dla siebie jak rodzina. Boję się, że to co wydarzyło się w Waszyngtonie…
- Nie było Waszyngtonu, rozumiesz? – chwycił ją za ramiona i potrząsnął nią. – Nigdy nie byliśmy w Waszyngtonie, ani na ulicy marzeń. To wszystko po prostu się nie zdarzyło.
- Nie wiem czy potrafię sobie z tym poradzić – jęknęła, po czym wtuliła się w jego ramiona.


******************


Kiedy Jennifer rozpaczała nad swoim życiem i przeszłością, inna gospodyni domowa, zajmowała się dokładnie tym samym.



- I jak ci się podoba Wisteria Lane? – spytała Katherine podchodząc do Matta, bawiącego się z Patricią.
- To nie Paryż – stwierdził. – Ale jest okej.
- Wiesz, że musieliśmy to zrobić, prawda? Nie potrafiłabym tam normalnie funkcjonować.
- Tak, dla mnie to też byłoby trudne, rozumiem to doskonale, po prostu…
- Ja też tęsknię – szepnęła mu do ucha. – Ale najważniejsze, że jesteśmy razem i nic nam nie zagrozi.
- Tak – powiedział Matt patrząc na swoją córkę bawiącą się klockami lego. - Patricia jest bezpieczna i tylko to się teraz liczy – uśmiechnął się, po czym pocałował Katherine w policzek. – Słyszałem, że chcesz zorganizować przyjecie w sobotę.
- Długo mnie tu nie było, a kiedy wyjeżdżałam, nie miałam najlepszej reputacji. Muszę nad tym popracować, a kiedy ci ludzie znowu posmakują moich croissantów, zapomną o tym, co było kiedyś – uśmiechnęła się.
- Nie będziesz potrzebowała pomocy?
- Jeśli zaczniesz mi pomagać… - uśmiechnęła się. – Oboje wiemy jak to się skończy. A to przyjęcie musi być idealne – powiedziała, wstając z podłogi i ruszając w stronę wyjścia z pokoju.

Zanim jednak wyszła, stanęła w przejściu i jeszcze raz spojrzała na swoją piękną rodzinę, po czym się uśmiechnęła. Już nigdy nie da skrzywdzić nikogo ze swoich bliskich. Nigdy.

***********

Każdy ma tajemnice. Niektórzy małe, inni większe, a jeszcze inni takie, z którymi nie potrafią sobie poradzić. Dobra wiadomość jest taka, że jeśli podzielisz się z kimś swoją tajemnicą, możesz mieć szansę na spokój duszy, ale im bardziej będziesz się starać aby twoje tajemnice na zawsze pozostały tajemnicami, tym większe prawdopodobieństwo, że ujrzą światło dzienne. Na przedmieściach, a zwłaszcza na Wisteria Lane, wszystkie sekrety w końcu wychodzą na jaw, a kiedy to się stanie, nic już nigdy nie będzie takie, jak przedtem.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Desperate Housewives / Gotowe na wszystko Strona Główna -> Desperacka twórczość własna / NIEDOKOŃCZONE sezony 9-te DH Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Emule.
Regulamin